Krucze skrzydła cz. I

189 24 47
                                    

Ostatni tydzień minął Doreen na niecierpliwym wyczekiwaniu na wyniki konkursu. Im bardziej zbliżał się termin, tym większy był jej niepokój i wątpliwości. Nieustannie nurtowało ją, to czy uda się jej wygrać. Bardzo chciała spotkać się ze swoim idolem. Zapytać go jak udaje mu się wymyślać te wszystkie technologie i co lubi robić w wolnym czasie. Może ma swojego ulubionego dinozaura?

Pewnego burzowego, listopadowego ranka, zaspana nastolatka, wyskoczyła z łóżka jak oparzona. Okazało się bowiem, iż budzik się znów zepsuł, przez co dziewczyna była mocno spóźniona. Pospiesznie chwyciła pierwsze ubrania, które wypadły z szafy, po czym biegiem ruszyła do łazienki. By zaoszczędzić choć trochę na czasie, starała się jednocześnie myć zęby i przeczesywać włosy, lecz z marnym skutkiem. W całym tym porannym zamieszaniu szatynka chwyciła tosta w zęby i wyruszyła pędem z domu, zapominając kompletnie o zabraniu parasola i telefonu. Mknęła ulicami Brooklynu niczym błyskawica, próbując za wszelką cenę zdążyć na zajęcia. Nie chciała znów tłumaczyć się ze swojego spóźnienia. Nauczyciel raczej by tego nie wybaczył. Tego dnia nie przeszkadzała jej ani paskudna pogoda, ani nawałnica deszczu spływająca po ciele, ani nawet porywisty, zimny wiatr targający loki. Musiała jak najprędzej znaleźć się w szkole i to bez względu na okoliczności. Kiedy udało się Doreen dotrzeć na miejsce była już całkowicie przemoczona, co nie umknęło uwadze przyjaciółki.

— Dor, kąpie się w domu, nie na dworze — zauważyła żartobliwie Kat, na co kasztanowłosa jedynie przewróciła oczami, zbywając zupełnie tę uwagę. Nick, stojący tuż za blondynką roześmiał się serdecznie. Chłopak był o wiele wyższy od swoich koleżanek, a jego długie, kruczoczarne włosy zasłaniały znaczną część jego twarzy. Z trudem można było dostrzec spod nich duże, brązowe oczy. Na nosie nastolatek nosił czerwone, prostokątne okulary. Nieodzownym elementem jego osoby była także biała parasolka, którą to zwykł nosić nawet w słoneczne dni. Uwielbiał dźgać nią niczego niespodziewających się kolegów z klasy oraz przypadkowych ludzi, przechodzących obok niego. Kelley praktycznie zawsze ubierał się w czerń oraz biel, zresztą tak też było i dziś, co nie omieszkała zauważyć Dor.

— Nick! Wróciłeś jak miło, stęskniłam się za tobą. Swoją drogą, bo naszło mnie ostatnio takie pytanie... Czy ty masz w szafie jakiekolwiek ciuchy, które nie są czarne lub białe? — zapytała brązowooka, przytulając go na powitanie. Rozmówca skinął głową, po czym odparł:

— Pardon? Mam jeszcze granatowe i szare. Doskonale wiesz, że w innych nie chodzę. Stara, jak wam poszło na konkursie?

— Nawet nie pytaj. Ja do dziś dochodzę do siebie, po tym, co zobaczyłam. Ciesz się, że cię tam nie było.

— Dobra, zbierajmy się, bo zaraz dzwonek zadzwoni — nagle urwała rozmowę Rosario.

— Uuu... komuś nie poszło? — przekomarzała się Dor. Rozmówczyni rozłożyła ręce zrezygnowana.

— Nie, poszło całkiem dobrze. Spójrz na zegarek geniuszu — powiedziała, kierując się w stronę sali chemicznej.

— Daj mi chwilę, tylko zerknę na tablicę ogłoszeń. Chcę jeszcze zobaczyć wyniki konkursu — oznajmiła szatynka. Gdy podeszła do oszklonej gablotki, zamarła na krótką chwilę.

— 4 miejsce... jakiś Evans z drugiej klasy był lepszy ode mnie... — wyjąkała załamana, czuła jak uchodzi z niej cała energia. Momentalnie straciła jakikolwiek zapał i chęci do pracy. W duchu przeklinała swój los. Wiedziała, że powinna była poświęcić więcej czasu na naukę materiału.

— Stara, nie martw się, następnym razem pójdzie lepiej — pocieszył ją brunet, klepiąc ją po ramieniu. — Jakie miejsce zajęła Katherine?

Krucze znamię || Avengers || TOM IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz