Pusty, ciemny korytarz. Wokół panowała jedynie głucha cisza, która zdawała się wręcz zabijać dziewczynę od środka. Jeszcze chwilę temu, było słychać krzyki, rozmowy i śmiechy, a teraz... Nic. Zupełnie nic. Jakby wszyscy nagle rozpłynęli się w powietrzu.
— Halo? Jest tu ktoś? — rzuciła niepewnym tonem, licząc na odpowiedź. Zero odzewu. Wzięła głęboki wdech. Choć serce łomotało jej w piersi, a dłonie samoistnie się pociły, to wciąż brnęła przed siebie. Ktoś przecież musiał tu zostać, prawda?
Szła niepewnie szkolnym holem, a ciche odgłosy kroków rozbrzmiewały w opustoszałym budynku. Zaglądała do wszystkich możliwych sal, próbując znaleźć jakąkolwiek żywą duszę. Na próżno. Usiadła pod jedną ze ścian, zupełnie tracąc nadzieję. Co miała w takim razie robić? Co tu się stało? Gdzie wszyscy zniknęli? Te pytania nieustannie kołatały w jej głowie, lecz nie potrafiła na nie udzielić odpowiedzi.
— Gavran — odezwał się męski głos o wręcz lodowatym tonie. Momentalnie na skórze Doreen pojawiły się dreszcze, a oddech przyśpieszył. Do kogo on należał? Kim lub czym jest Gavran? Zaistniała sytuacja coraz mocniej zaczęła ją przerażać.
— Kim jesteś?! — wydukała z siebie, powstrzymując się od krzyku. W każdej chwili była gotowa rzucić się do ucieczki. — Czego chcesz?
— Gavran! — warknął posępnie, omal nie przyprawiając Dowell o niemały zawrót głowy. — Gavran!
— No czego?! — wypaliła poddenerwowana, zaczynając iść za głosem. Chciała przekonać się, kim jest nawołujący ją jegomość. Bo chyba ją nawoływał, prawda? Nikogo poza nią samą tu nie spotkała. — Nie potrafisz mówić nic poza jednym słowem?
Cisza. No cóż, widać nie lubił pogaduszek. Ani zadawania pytań. Z każdym stawianym krokiem, zaczęła powątpiewać, by spotkanie z nim twarzą w twarz było dobrą decyzją. Na dobrą sprawę ten pomysł zakrawał o czystą głupotę i szaleństwo. Coś jednak, wbrew rozsądkowi, kazało podążać za nim. Ciekawość? A może jakaś nieznana siła? Nie potrafiła dokładnie określić. Zresztą to i tak nie najważniejsze.
Korytarz zdawał się dłużyć w nieskończoność, a im dalej w las, tym zaczynało robić się chłodniej. Na skórze młodej dziewczyny momentalnie pojawiła się gęsia skórka, a ona sama zaczęła drżeć z zimna. Tak dotkliwego mrozu nie czuła nigdy dotąd i nawet chciała zawracać, lecz... nagle nastąpiła na coś twardego. Spojrzała ostrożnie pod nogi.
Zamarła. Pod butem znajdował się fragment zwęglonego na wskroś ciała. Zmasakrowane i poharatane ledwo przypominało człowieka, a jedynie poczerniała czaszka i kupka podartych, brudnych szmat na to wskazywała. Szatynka zasłoniła dłonią usta. Na sam widok kości oraz uszkodzonych mięśni, osunęła się na zimne kafelki, nie mogąc złapać tchu. Puls natychmiast przyspieszył, gdy uświadomiła sobie, czego właśnie jest świadkiem. Czuła jakby historia powtarzała się na nowo. Nie mogła na to pozwolić. Zwłaszcza, że miała szansę odmienić swój los.
Wstała i co sił w nogach popędziła w przeciwnym kierunku. Mimo iż z każdą następną chwilą coraz bardziej traciła siły. Poddanie się nie wchodziło nawet w grę. Ten ból, który odczuła przy przemianie... to za dużo jak na nią. A teraz wystarczyło dobiec do drzwi wyjściowych i... Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że wszystkie okna i drzwi zniknęły. Pozostały jedynie puste, ciemne ściany, które uniemożliwiały jakąkolwiek ucieczkę na zewnątrz. Była w pułapce. Co robić?
Nagle, ku jej zdumieniu, podłoże zatrzęsło się w posadach, by sekundę później rozerwać się wpół. Nastolatka zaczęła spadać w bezduszną otchłań. Czarną. Przeraźliwie pustą. Chciała krzyczeć, lecz nie była w stanie.
CZYTASZ
Krucze znamię || Avengers || TOM I
Hayran KurguRagnarök nadszedł. Strzeżcie się tego, który niechybnie przybędzie, aby zasiać zniszczenie. Po upadku jednego ze światów na gałęziach przedwiecznego Yggdrasillu, została naruszona równowaga we wszechświecie. Ostatnie bariery oddzielające krainy od...