Od nowa cz. I

82 11 0
                                    


Po jej nieoczekiwanym wyjściu w pomieszczeniu nastała bardzo niezręczna cisza. Nikt za bardzo nie wiedział, jak zareagować na to, co się przed momentem wydarzyło.

— Co ci zaś strzeliło do głowy?! Nie powinieneś był tego mówić — warknął nagle Rogers, gdy otrząsnął się z szoku. W jego oczach nie było ani grama wyrozumiałości czy opanowania. Jedynie czyste zdenerwowanie. — Mógłbyś chociaż raz nie przysparzać nam dodatkowych problemów? I tak mamy ich już dość.

Spojrzał na purpurową z wściekłości twarz Starka. Ten nie potrafił się uspokoić. Nie mógł przyjąć do świadomości, iż ktoś śmiał się mu postawić, tym bardziej że tyle zrobił dla tej dziewczyny. Bez niego byłaby przecież nikim... Prychnął cicho pod nosem, mając za nic jego słowa.

Wziął kolejny łyk whisky.

Alkohol niemiłosiernie palił go w gardle, jednakże już dawno temu przyzwyczaił się do tego stanu rzeczy.

— Nie będziesz mnie pouczał, co mam mówić, a czego nie. To jest mój uczeń, Steve, a nie twój — warknął niesłychanie zdenerwowany, nalewając sobie szczodrze kolejną szklankę trunku.

— Co nie znaczy, że możesz ją tak traktować. To jest człowiek, żywa, myśląca istota — stwierdził chłodno Kapitan Ameryka, wciąż srogo łypiąc na niego spode łba.

— No popatrz, nie wpadłbym na to — odpowiedział mu cynicznie rozmówca, wyraźnie poirytowany rozmową. — Nie wtrącaj się w tę sprawę. To nie twój zasrany interes.

Natasha i Clint niemal równocześnie spojrzeli na siebie wymownie. Czując, że zapowiada się kolejny niepotrzebny konflikt, wyszli z pomieszczenia. Nie zamierzali znów się w to angażować. Aż za dobrze pamiętali, co ostatnim razem się stało, gdy dali się w to wplątać.

— Uspokój się Tony — powiedział niezwykle spokojnym tonem Bruce, usiłując załagodzić napiętą atmosferę. — Nie rób nic pod wpływem emocji, a tym bardziej alkoholu.

O dziwo posłuchał.

Anthony wziął głęboki wdech, po czym opadł bez z życia na obitą skórą kanapę. Włączył telewizor, tylko po to, by beznamiętnie wpatrywać się w niego. Nie interesowało go zbytnio, co akurat leciało. Po prostu potrzebował odwrócić swoją uwagę od nurtujących go problemów.

Banner wygodnie oparł się o granitowy blat, przyglądając się uważnie złotym bransoletom. Niewątpliwie, były małym dziełem sztuki, w dodatku wypełnionym po brzegi technologią. Aż dziw, że taka potężna zbroja zmieściła się w tak małym przedmiocie.

Nagle telefon w jego kieszeni zaczął uciążliwie wibrować. Otrzymywał wiadomość za wiadomością.

— Tony, mamy problem. — Spojrzał w ekran urządzenia. Każdy kolejny SMS zdawał się coraz mocniej niepokoić mężczyznę. — I to spory.

— Kolejne ataki? — rzucił mimochodem Stark, ani na moment nie odrywając wzroku od serialu.

— Gorzej — odparł Banner, nerwowo sprawdzając kolejne raporty. — Mieliśmy dwa niespodziewane trzęsienia ziemi w San Francisco. Z raportów wynika, że nie wygląda to na typowe trzęsienie. Wypadałoby to sprawdzić.

— Jakie straty?

— Jeszcze nie oszacowano. Pewnie spora część budynków zostało zniszczonych, nie mówiąc już o ludziach pod gruzami.

— Wyślemy tam naszych ludzi — stwierdził miliarder. — Jest spora szansa, że będą potrzebować naszej pomocy. A! I niech wezmą uzbrojenie, jakby na miejscu zrobiło się gorąco. F.R.I.D.A.Y, wiesz co robić.

Krucze znamię || Avengers || TOM IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz