Burzowe chmury cz. III

81 10 2
                                    


Grudzień. Na dworze zaczęło robić się coraz zimniej. Wszelkie płaszcze i cienkie kurtki zostały pogrzebane w głębi szafy, oczekując na pierwsze promienie wiosennego słońca. Za oknami natomiast powoli zaczęły spadać pierwsze płatki śniegu, dając wymowny znak, że za niedługo nadejdzie sroga zima.

Doreen z wielką niecierpliwością wyczekiwała na wyniki badań. Dzień, w którym miała je poznać, był wyjątkowo koszmarny, pomimo iż zaczął się bardzo niewinnie... Poranek nie zapowiadał tragedii, dziewczyna lekko zaspana wstała z łóżka i prędko przygotowała się do szkoły.

Idąc ulicą, słuchała najnowszego albumu zespołu Skillet. Nie przejmowała się niczym. Była tylko ona i muzyka lecąca na słuchawkach.

— KURWA — rzuciła przerażona, rozpraszając uwagę wszystkich wokół. Nerwowo zaczęła przegrzebywać plecak w poszukiwaniu zadania domowego. Nie wierzyła we własnego pecha. Referat na temat tlenków został w Stark Tower. Bez zastanowienia pobiegła z powrotem do wieży. Bez niego nie miała nawet co pokazywać się w szkole.

Gdy zziajana dotarła w końcu na przystanek, było już zdecydowanie za późno. Mogła jedynie z daleka oglądać autobus, jak powoli znika za jednym z wieżowców. Westchnęła. Na jej nieszczęście następny miał się pojawić dopiero za jakieś dwadzieścia minut.

Przeklinała cicho pod nosem na swój los, stojąc na zimnie. Że też dzisiaj musiało się to przytrafić. By choć trochę się ogrzać, przebierała z nogi na nogę. W takich warunkach to i kłęby pary wypuszczane z ust zamarzały.

Z braku ciekawego zajęcia, przyglądała się niewielkiej warstwie białego puchu, otulającego delikatnie metropolię. Chodniki, samochody, skwery i lampy uliczne spowijał śnieg, który spadł wczorajszej nocy. W porannych promieniach słońca można było dostrzec, jak skrzy się kolorami na iglicach drapaczy chmur i na dachach budynków.

A ludzie? Pomimo wyjątkowo mroźnej i nieprzyjemnej pogody, poruszali się tłumnie ruchliwymi ulicami Manhattanu. Jak zwykle spieszyli się do pracy czy szkoły. Niektórzy zatrzymywali się nawet w okolicznych kawiarenkach, aby rozgrzać ciało i wypić coś ciepłego.

— Nareszcie! — Odetchnęła z ulgą, gdy w końcu doczekała się przyjazdu wyczekiwanego autobusu. To było jak dar z niebios. Pozostało jedynie wygodnie rozsiąść się w fotelu.

***

Wpadła zdyszana do klasy. Od progu poczuła na sobie przeszywający wzrok wszystkich uczniów w klasie w tym i nauczyciela fizyki. W tym momencie najchętniej zapadłaby się pod ziemię. Czarnoskóry mężczyzna kazał jej usiąść, po czym podał jej kartkę, na której znajdowały się zadania.

No tak, sprawdzian. Jak mogła o tym zapomnieć? Nerwowo postukiwała długopisem o stolik. Mimo iż zawzięcie uczyła się całą noc do egzaminu, to wszystko umknęło jej z pamięci. Pozostał po nim jedynie niewyraźny ślad. Właśnie dlatego nienawidziła fizyki.

Musiała wziąć się w garść.

Zaczęła powoli rozwiązywać test, licząc na zbawienny łut szczęścia. Czas mijał nieubłaganie, a dziewczyna zaczęła tracić resztki nadziei na to, że uda jej się dostać coś więcej niż D. Wtem rozległ się donośny dźwięk dzwonka, obwieszczając słodko koniec lekcji.

— Jak ci poszło? — zapytała Rosario, opuszczając pospiesznie salę wraz z przyjaciółmi.

— Spoko. Orientujesz się, gdzie przyjmują piętnastolatków do Maka? — odparła ironicznie szatynka, pobieżnie sprawdzając odpowiedzi w podręczniku.

— Nie wiem, ale jak się dowiesz, to mi powiedz — oznajmił Kelley, uśmiechając się. Dowell zazdrościła chłopakowi zdolności nieprzejmowania się niczym. — Też chętnie się zatrudnię.

Krucze znamię || Avengers || TOM IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz