Od nowa cz. III

65 10 2
                                    


— Kurwa, jeszcze pięć minut — wybełkotała szatynka, kiedy pierwsze promienie słońca przedarły się do sypialni. Nie miała najmniejszej ochoty wygrzebywać się spod ciepłej kołdry. Po kolejnej koszmarnej nocy miała najzwyczajniej dość. Naprawdę chciałaby wierzyć, że kiedyś to minie.

Leniwie zwlokła się z łóżka, omal z niego nie spadając.

Po raz pierwszy od bardzo dawna wyszła z niego na dłuższy czas. Stojąc niepewnie na nogach, uporczywie próbowała utrzymać równowagę. Te uginały się pod nią, jakby były z waty.

Godziny niemal bezustannego leżenia, w tej właśnie chwili odbijały się dość mocno na jej kondycji fizycznej. Pomimo tego, czuła się na siłach, by opuścić pokój. Potrzebowała w końcu rozruszać kości.

— Noctis! Jedzenie — krzyknęła donośnie, nakładając jej mokrą, kocią karmę do stalowej miseczki. Kotka zjawiła się niemal natychmiast. Zamruczała łagodnie na powitanie, po czym z apetytem pałaszowała kawałeczki mięsa.

Natomiast Doreen nie czekając, ruszyła w kierunku jadalni, gdzie inni bohaterowie kończyli śniadanie. Wśród nich był również Tony, który siedział przy kuchennym blacie, niemrawo popijając mocną, czarną kawę. Na jego twarzy malowało niemały stres i zmęczenie. W drugiej dłoni trzymał tablet, na którym nerwowo przeglądał aktualne wiadomości. Zewsząd atakowały go krzykliwe tytuły artykułów: "Atak kosmitów w San Francisco", " Czy Avengers poradzą sobie z zagrożeniem? ", "Zagraża nam nowe niebezpieczeństwo?!", " Stark po raz kolejny odmawia wyjaśnień" .

Na domiar złego w Stanach zaczęło dochodzić do coraz większych anomalii pogodowych. Wichury, powodzie, a w niektórych miejscach występowały także nagłe, potężne trzęsienia ziemi. Pomimo wieloletniego doświadczenia i licznych badań, nawet naukowcy nie potrafili wytłumaczyć ich nagłego pojawienia się i nasilenia. Choć Tony był już niemal pewien, że to te istoty za tym stały. Zbyt dużo na to wskazywało.

Westchnął cicho.

Miał już tego dość. Odkąd się pojawili, musieli przynajmniej raz w tygodniu rozprawiać się z chordami wrogów, siejącymi zamęt. Coraz trudniej przychodziło im utrzymywanie pozorów, że mają wszystko pod kontrolą.

Jego samego na każdym kroku nachodziły tłumy dziennikarzy, domagających się wyjaśnień, których nie był w stanie im teraz udzielić. Obecna sytuacja powoli zabijała go od środka. Był kompletnie wykończony psychicznie. Potrzebował odpoczynku.

— Śniadanie masz na blacie — oznajmił niemal błyskawicznie, nim zdążyła go o cokolwiek zapytać. Dowell nic nie mówiąc, zabrała się za jedzenie jajecznicy. Co jakiś czas jedynie zerkała na mężczyznę, próbując rozszyfrować, nad czym myśli.

— Czy coś się stało, proszę pana? — zapytała nieśmiało, gdy w końcu zostali całkiem sami w pomieszczeniu.

— Aż za dużo. Będziemy musieli na jakiś czas przerwać treningi — odparł beznamiętnie, biorąc kolejny łyk życiodajnego napoju. Miał nadzieję, że kofeina go, choć odrobinę rozbudzi.

— Dlaczego? Przecież jestem w stanie już normalnie chodzić — powiedziała z widocznym wyrzutem w głosie. Nim jednak odpowiedział, nastała głucha cisza, którą raz po raz przerywało uporczywe miauczenie puchatej kotki, która domagała się uwagi. Ta najwidoczniej przyszła tu za nastolatką.

— Jestem zajęty — uciął krótko, zastanawiając się nad tym, jak skontaktować się z Thorem. Niestety, ten ostatnimi czasy nie dawał żadnego znaku życia. Przypuszczał, iż blondyn może wiedzieć coś na temat tych istot oraz niecodziennych anomalii.

Krucze znamię || Avengers || TOM IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz