Przed salą tronową czekała już służba, gotowa w każdej chwili zaprowadzić ich do prywatnych kwater. Dowell przypadła dość młoda, przysadzista kobieta o szmaragdowozielonych oczach oraz białych jak mleko włosach, które okalały jej pucułowatą twarz. Długi, orli nos oraz jej zarumienione od słońca poliki pokrywały mnogo piegi. Odziana była w prostą lnianą suknię o białym kolorze.
Po jej dość zakłopotanej minie, można było się domyśleć, iż był to jeden z jej pierwszych dni w nowej pracy. Pewnie ktoś dał biedaczce wytyczne, by odpowiadała na każde zadane pytanie i wykonywała rozkazy.
Eliaena, bo tak się zwała, wiodła Doreen jednym z krętych korytarzy, a bardzo delikatne światło bijące z żyrandoli oświetlało im drogę.
Dowell rozglądając się wokół, dostrzegała liczne gobeliny oraz pozłacane arrasy. Kosztowne tkaniny przedstawiały najrozmaitsze sceny rodzajowe, historyczne, oraz pojedyncze sylwetki najważniejszych osób w Alfheim. Od scen wielkich bitew, najwaleczniejszych bohaterów, aż po obrządki religijne.
Jednakże szczególną jej uwagę przykuł ten, przedstawiający rozradowane elfy, składające hołd tajemniczej istocie. Tej samej, którą ona widziała w swoim śnie i... gdzieś. Miała nieodparte wrażenie, iż nocny koszmar nie był jedynym miejscem, w którym mieli okazję się spotkać, lecz za każdym razem, gdy usilnie próbowała sobie coś przypomnieć, trafiała na niewidzialną ścianę. Coś ją nieustannie blokowało, przed poznaniem prawdy. Ku jej zaskoczeniu, im dalej szły, tym częściej się na nich pojawiał w najróżniejszych sytuacjach. I niemal zawsze w towarzystwie kruka oraz wilka.
— Kim on jest? — zapytała cicho, wskazując dłonią na gobelin. — Skąd przybył? Wygląda... dość znajomo.
— Królem, panienko — odparła krótko kobieta, spoglądając na jedno z dzieł sztuki. — Nikt nie wie, jakie jest jego prawdziwe imię, ani skąd pochodzi. Zjawił się przed kilkaset lat temu, przedstawiając się jedynie jako Pan Lasu. Żył on przez wiele lat zajmując się hodowlą wargów oraz pełniąc rolę strażnika okolicznych borów, przez co miejscowi nazywali go często Wilczym Pasterzem.
— Wygląda na to, że bardzo go cenili... — powiedziała sama do siebie Dor. Zastanawiało ją, dlaczego zwykły pasterz zaskarbił sobie aż taki szacunek wśród ludu. — Dlaczego?
— Bo tak jest — potwierdziła łagodnym głosem rozmówczyni. — Tuż po śmierci Gandalfa Alfheim rozbiło się na pomniejsze klany, które zaczęły walczyć między sobą o dominację. Wojna domowa niemalże wisiała na włosku i wtedy on... udało mu się ich wszystkich znów zgromadzić.
— Skąd pani to wszystko wie? — zdziwiła się dziewczyna, przysłuchując się z zainteresowaniem opowieści. To, co mówiła, wydawało się wprost niezwykłe. Ale... dlaczego w takim razie on się jej śni? To nie miało sensu. — Ma pani sporą wiedzę historyczną.
— W młodości pobierałam nauki od jednego uczonego. Potem musiałam z nich zrezygnować z... pewnych względów — wyjaśniła niechętnie.
— Co to za symbol, proszę pani? — spytała nagle nastolatka, chcąc kontynuować temat. W głębi duszy liczyła na to, iż uda jej się wyciągnąć jeszcze trochę informacji. Czuła, że z każdą chwilą jest coraz bliżej rozwiązania zagadki.
— Ten rogaty trójkąt? — upewniła się elfka, poprawiając swoją długą suknię. — Naprawdę nie mam pojęcia.
— A jest ktoś, kto będzie mógł mi udzielić tej odpowiedzi? — wciąż dociekała zajadle, co rusz zerkając na zestresowaną Eli. Ta zamyśliła się na moment, gdyż sama nie była do końca pewna, co odrzec. Mimo iż znak ten znajdował się na wielu postumentach, rzeźbach oraz budynkach poświęconym królowi, to mało kto znał jego znaczenie. O ile ktokolwiek poza nim samym je znał.
CZYTASZ
Krucze znamię || Avengers || TOM I
FanfictionRagnarök nadszedł. Strzeżcie się tego, który niechybnie przybędzie, aby zasiać zniszczenie. Po upadku jednego ze światów na gałęziach przedwiecznego Yggdrasillu, została naruszona równowaga we wszechświecie. Ostatnie bariery oddzielające krainy od...