Przez tydzień Doreen przyzwyczajała się powoli do życia w nowym domu, co sprawiało niejakie trudności. Musiała skrupulatnie rozdzielać czas na treningi, integrację z nowymi współlokatorami i... szkołą. Całe szczęście, wciąż uczyła się w Brooklyn Technical High School, więc jej życie nie przewróciło się aż tak do góry nogami. Niestety, ze względu na zbliżające się święta dochodziło coraz więcej sprawdzianów i referatów do zrobienia.
— Nie ociągaj się tak! — zawołał nagle Anthony, wyprowadzając kolejny cios. Nastolatka w ostatniej chwili zrobiła unik. Już drugą godzinę z rzędu męczył ją walką bronią białą.
— Staram się, jak mogę, proszę pana — wysapała. Z czoła spływała strużka zimnego potu, której nie miała jak przetrzeć. — Kiedy możemy zrobić przerwę?
— Piętnaście minut — odparł bez krzty zmęczenia w głosie. — Potem masz wolne.
Wzięła głęboki wdech, mocniej zaciskając dłonie na rękojeści. Wykonała nieumiejętny zamach i... ciężki metal zadźwięczał, uderzając o wrogie ostrze. Raz jeszcze, i jeszcze. Z każdym następnym atakiem, siła malała, a ona z trudem łapała oddech. Mijające minuty zdawały się wiecznością.
— Koniec na dziś.
Te słowa były wybawieniem. Doreen ociężale opadła na zimne kafelki, nawet nie próbując wstać. Wszystkie mięśnie piekły niemiłosiernie, przez co nie potrafiła się poruszyć. Już od dobrych kilka dni Stark ćwiczył z nią walkę. Słusznie uznał, że dopóki nie znajdzie sposobu na zatrzymanie porostu piór, w ogóle nie powinna korzystać ze swojej zdolności. I tak ukrywanie ich teraz sprawiało problemy.
— Proszę pana? — zaczęła niepewnie, gdy mężczyzna miał opuścić pokój. — Jak idą prace nad lekiem? Kiedy w końcu pozbędę się tych piór?
Nie odpowiedział. Zresztą za każdym razem jak o to pytała. Coraz mocniej niepokoiło ją to. Coś starali się przed nią ukryć. Wiedziała to aż za dobrze.
***
Zmęczona ostatnim treningiem, leżała na łóżku, leniwie przeszukując książki. Już od jakiegoś czasu zalegała kupka nieoddanych jeszcze pozycji, którą wypadałoby w końcu zmniejszyć.
— Kurwa, dalej nic — warknęła zniecierpliwiona, odkładając kolejną książkę. Po raz kolejny nic nie udało się znaleźć. Westchnęła. Zaczęła dochodzić do wniosku, że wręcz niemożliwym jest odszukanie tego rogatego trójkąta. Chwyciła za kolejną.
Kiedy natrafiła na "Znaki i symbole słowiańskie" omal nie dostała zawału. Na jednej ze stron ujrzała symbol znajdujący się na księgach kosmitów. Uniosła brwi, a serce zaczęło mocniej bić. Nie dowierzała, że po kilkunastu bezowocnych poszukiwaniach znajdzie to, czego szukała. Wydawało się to wszystko pięknym snem, który szybko minie.
— Znak Welesa. Podziemny bóg magii, przysiąg, sztuki, rzemiosła, kupców, a przede wszystkim bogactwa... — wyszeptała zafascynowana, delikatnie muskając opuszkami palców kartkę, pokrytą farbą drukarską. — le, jaki to ma do cholery związek z istotami z kosmosu?
Kolejne pytania. Kolejny brak odpowiedzi. Czyżby jej mentor się pomylił i te stwory wcale nie pochodzą z kosmosu? Dlaczego używają znaków słowiańskich? I dlaczego zaatakowały Nowy Jork? To niemożliwe...
— Panienko, pan Stark chcę cię widzieć — oznajmiła donośnie F.R.I.D.A.Y, przerywając tym samym rozmyślania dziewczyny. Ta niechętnie odeszła od biurka, pośpiesznie ruszając w stronę windy, zastanawiając się przy tym, po co ją wzywa.
CZYTASZ
Krucze znamię || Avengers || TOM I
FanfictionRagnarök nadszedł. Strzeżcie się tego, który niechybnie przybędzie, aby zasiać zniszczenie. Po upadku jednego ze światów na gałęziach przedwiecznego Yggdrasillu, została naruszona równowaga we wszechświecie. Ostatnie bariery oddzielające krainy od...