— Gavran — odezwał się znów znajomy głos, rozbrzmiewając złowrogo w całym lesie. Jakaś cząstka duszy, podpowiadała jej uparcie, aby podążała za nim w zupełnych ciemnościach, nie zważając na nic. Doskonale wiedziała jednak, jak skończy się spotkanie z nim.
Chcąc tego uniknąć, pośpiesznie zaczęła biec ile sił w nogach w przeciwną stronę. Pędząc nierówną, żwirową drogą starała się nie potknąć o żaden kamień, czy gałąź. Omszałe drzewa rzucały na nią złowrogo wyglądający cień. Wiatr natomiast nieznośnie świszczał w ich koronach, przy okazji targając nimi na wszystkie strony.
Nagle usłyszała przeraźliwy skowyt. Z każdą następną sekundą narastał w siłę.
To stado wygłodniałych wilków się zbliżało.
Przerażona rzuciła się natychmiast do ucieczki. Liczyła, że uda się jej ocalić swoje życie.
Serce łomotało jej w piersi tak, jakby zaraz miało wyskoczyć, a nogi były jak z galarety. Gdyby tylko miała swoją zbroję, z całą pewnością odgoniłaby je natychmiast w mrok.
Niestety, była zdana tylko na siebie. A na domiar złego rozwścieczone zwierzęta coraz szybciej ją doganiały. Czuła, że nie ma najmniejszych szans w starciu z nimi, dlatego też gnała przed siebie, nie odwracając się. Wewnętrznie toczyła dwie walki. Jedną z czasem, który coraz to mocniej zaciskał ostre szpony na jej gardle, drugą z wycieńczonym organizmem domagającym się, choć krótkiej chwili przerwy.
Wtem ziemia nagle zaczęła się intensywnie trząść w posadach. Momentalnie straciła stabilny grunt pod stopami.
Na wskutek mocnego wstrząsu, ziemia rozerwała się wnet w pół, a nastolatka powoli zsuwała się w bezkresne czeluści przepaści. Spadając, jej ciało nabierało coraz większą prędkość, a ona sama przeczuwała, że zaraz życie dobiegnie końca. Czy tak właśnie chciała zakończyć swój żywot? Zdecydowanie nie.
W ostatnim akcie desperacji wydarła z siebie przenikliwy wrzask, który rozległ się wśród zupełnej pustki. Nic się jednak nie stało. Nikt nie przybył jej na ratunek, bo i nie miał jak.
Kiedy już przez przeszło jej przez myśl, iż będzie spadać w nieskończoność, niespodziewanie wylądowała na czymś gęstym, co wydawało się być czarną jak smoła cieczą. Lepka konsystencja substancji wprawiała ją w niemałe obrzydzenie. Obolała próbowała wstać, lecz maź powoli ją wciągała pod powierzchnię, skutecznie blokowała jakikolwiek ruchy. Na nic zdawały się krzyki, błagania i nędzne próby wyrwania się z okowów. Im bardziej się szarpała, tym szybciej się zatapiała. W końcu niemal całkowicie ją pokryła.
Gdy już tylko głowa wystawałą znad gładkiej tafli, coś poruszyło się niedaleko. Spośród egipskich ciemności wyłonił się Pan Lasu w towarzystwie stada potężnych wargów. Zwierzęta wściekle obnażały swe ostre kły, szykując się do zaatakowania bezbronnej ofiary.
Kiedy jednak podeszły bliżej w przeciwieństwie do swego właściciela, niemal natychmiast zawróciły. Ten bez najmniejszego problemu sunął niczym cień po powierzchni, tak że nawet najdrobniejszy skrawek jego szaty nie został ubrudzony. Istota powoli nachyliła się nad nią, nieustannie spoglądając na nią z wyższością.
— Pozwól, że ci pomogę Gavran — odezwał się swym lodowatym tonem, po czym wyciągnął w jej kierunku nienaturalnie smukłą dłoń, o trupio bladej barwie. W oczach dziewczyny zabłysła maleńka iskra nadziei na ocalenie, która zgasła niemal natychmiast, gdy ten przycisnął jej głowę, zatapiając ją.
Dusząc się z braku dostępu do tlenu, łzy napływały dziewczynie do oczu. Z każdą chwilą coraz bardziej uciekało z niej życie. Ostatkiem sił szamotała się, ostatni raz próbując złapać oddech.
CZYTASZ
Krucze znamię || Avengers || TOM I
FanficRagnarök nadszedł. Strzeżcie się tego, który niechybnie przybędzie, aby zasiać zniszczenie. Po upadku jednego ze światów na gałęziach przedwiecznego Yggdrasillu, została naruszona równowaga we wszechświecie. Ostatnie bariery oddzielające krainy od...