~1~

136 3 0
                                    

Zaczynamy druga część! Mam wielką nadzieję, że będzie się wam podobać tak jak pierwsza! Nie myślałam, że to się tak przyjmie haha. Z góry przepraszam za przynudzanie, ale wytrzymajcie do 11 rozdziału.
⭐❤️

-----------------------------------------------------------

Dziś w szkole totalnie nic ciekawego. W sumie niedługo kończę to liceum, ale i tak te same nudy codziennie.
Oprócz kartkówki z chemii i japońskiego. Tragedia. Nie lubię chemii!
Dzisiaj wracałam do domu chyba szczęśliwa. Serio. Od jutra mamy dwa tygodnie wolnego, nawet nie wiem czemu. Cała ja. Teoretycznie jestem (chyba) najlepszą uczennicą liceum, ale w pamiętaniu informacji typu kiedy jest spotkanie bądź kiedy mamy wolne, jestem okropna.
Weszłam cicho do domu. Nie słyszałam tego charakterystycznego hałasu z kuchni.

-Hejka ! - krzyknęłam z korytarza.

-Cześć kochanie! Chodź do nas. Mamy ci coś do powiedzenia. - powiedziała mama.

Spojrzałam z niepokojem na drzwi do kuchni, a następnie w lustro. Zobaczyłam w nim wysoką, chudą i wystraszoną dziewczynę z czarnymi włosami i brązowymi oczami. W sumie nie wyglądam jak taka typowa japonka. Nawet nie mam skośnych oczu albo coś. Moja przyjaciółka natomiast ma zarąbiście skośne oczy i dzięki temu jest mega piękna.

Nie miałam pojęcia o co chodzi. Nigdy nie robiliśmy sobie tajemnic.
Powoli weszłam do kuchni. Rodzice siedzieli przy stole, a wokół nich było pełno papierów i długopisów. Dużo dziwnych wizytówek i zdjęć domów. Tata sprawdzał coś w laptopie.
Spojrzałam na mamę zaskoczona.

-Co tu się stało? O co chodzi? - spytałam i usiadłam naprzeciwko nich.

-Słuchaj Mai. Podjęliśmy z mamą ważną decyzję i musisz o niej wiedzieć. - zaczął tata.

-No okej... jaką decyzję?

-Sprzedajemy dom i przeprowadzamy się do Stanów Zjednoczonych.-odpowiedziała szybko mama

-Wy żartujecie tak? W sensie...to jakiś mało śmieszny żart.- zaczęłam.

To było niedorzeczne. Nikt nie spytał mnie o zdanie. Mam tu szkołę, przyjaciół, tutaj chodzę na zajęcia z karate i strzelania z łuku, co jest moją pasją. Nie mogę tego tak po prostu zostawić.

-Nie Mai. To nie żart. Wyprowadzamy się naprawdę. Zresztą dom już ma kupca. Pojutrze wyjeżdżamy. Nawet mieszkanie też już jest kupione w Stanach. - odpowiedziała mama

-Nie... Czy wy... Wzięliście pod uwagę wogóle, że ja mam tu całe życie!? Mam tu szkołę, przyjaciół i moje zdjęcia dodatkowe! Nie możemy tak po prostu wyjechać ! - krzyknęłam wstając.

-Mai, uspokój się. Proszę cię. Niedaleko naszego mieszkania jest takie studio karate. Strzelania z łuku...nie znaleźliśmy tego. - mówił tata spokojnym głosem.

-Idź się zacznij pakować. Pudła masz w pokoju.

Wybiegłam płacząc jak małe dziecko. Od razu pobiegłam do siebie przewracając przy tym pudełka na moje rzeczy. Rzuciłam się na łóżko i wgryzłam w poduszkę. Nadal nie mogę tego przerobić. JAK!?
Po kilku minutach płakania strasznie rozbolała mnie głowa. Nie miałam ochoty schodzić na dół po tabletkę. Wolałam to przecierpieć.
Wzięłam szybko telefon z szafki i wybrałam numer do mojej przyjaciółki Mayumi. Chyba tylko ona mnie zrozumie. Mieszka niedaleko, mogłabym iść do niej...ale nie mam ochoty.

-Hejka Mai. - odezwał się głos z tamtej strony.

-Cześć Mayumi....- odpowiedziałam cichym głosem.

-Co się stało? - spytała

-Dużo złego...rodzice stwierdzili, że przeprowadzamy się do Stanów. Tragedia. Mam tu wszystko.

-Żartujesz!? Nie no powiedz, że to nieprawda...

-Niestety prawda...

-Mai...ty będziesz na drugim końcu świata!

-Wiem, wiem...wcale mi to nie pomaga Mi.

-Przepraszam...nie chce cię bardziej dołować. Ale na pewno nie robią tego specjalnie.

-Mi, oni są jakimiś projektantami...oni zrobią wszystko dla sławy. Uwierz mi. Tu tylko liczy się kasa...

-Ale...będziesz dzwonić? Spotkamy się kiedyś prawda?

-Jeju Mayumi oczywiście, że tak!

-A wiesz....może spotkasz tych słynnych...jak im było? Aveng...Avangars?

-Avengers ,Mi! Może...ale wiesz, że nic o nich nie wiemy. U nas oni prawie nie istnieją.

-Ej...mi tam bardzo podoba się ten...eh...Thar? Tak. On.

-MAYUMI! TO JEST THOR!

-No o nim mówię...

-Okej...nie no. Dobra, muszę kończyć wariatko. Zadzwonię przed wyjazdem.

-Jasne. Na razie.

Rozłączyłam się i trochę lepiej mi się zrobiło. Szkoda mi było zostawić tu moją przyjaciółkę... Znałyśmy się od małego. Zawsze wszędzie razem chodziliśmy. A teraz? Ona będzie tu, a ja w Stanach.

Rozejrzałam się po pokoju. Tyle wspomnień tu zostawić.
Usiadłam szybko na łóżku. Powinnam się zacząć pakować.
Po godzinie panowania mój pokój był w połowie pusty. Ktoś zapukał do drzwi. Zawsze zamykałam je na klucz. Zawsze.

-Proszę...- odpowiedziałam.

-Cześć słonko. Nie bądź na nas zła. - powiedziała mama i siadła na łóżku.

-Jak? Powiedz mi jak mam nie być zła?- spytałam wkładając puchar do pudła.

-Musieliśmy. Po prostu musieliśmy.

-Mhm. Wy musicie. A ja się nie liczę

-Mai...

-Nie mamo. Proszę cię nie wciskaj mi kitu! Chce się spakować w pokoju.

-Dobrze. Do zobaczenia później.

Wyszła szybko, a ja znów zamknęłam drzwi. Oparłam się o nie i spojrzałam przed siebie. Totalnie nie miałam pomysłu na siebie. Nie skończyłam szkoły. Cóż trzeba się spakować i lecieć. Nic innego mi nie zostało.
Powinnam chyba nawet znaleźć sobie jakąś robotę. Może jakieś pieniądze się zarobi...odłożę na coś. Nie umiem nawet jakoś dobrze rozmawiać po angielsku, a marzę o pracy tam. Pfff... niespełnione marzenia.

Warrior M.| Missing Avenger pt.IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz