~28~

19 2 0
                                    

Kilka minut później byłam najedzona.  W końcu zjadłam coś normalnego, więc czułam się o wiele lepiej.

Odstawiłam talerz na szafkę i położyłam się na łóżku. Tak bardzo chciałabym już wrócić do normalnego życia. Nie chcę mi się tu leżeć i czekać. Na co ja mam czekać? Czuję się dobrze i naprawdę nie widzę potrzeby, abym tu leżała. Powinnam teraz ćwiczyć z Natashą albo Clintem.

Minęło kilka minut i tą ciszę w końcu przerwało pukanie do drzwi.

-Proszę!- odkrzyknęłam.

Drzwi powoli się uchyliły i do sali wszedł Bucky. Na jego widok jakoś od razu wszytskie złe myśli opuściły moją głowę.
Zamknął za sobą drzwi i usiadł na stołku obok łóżka. Zapanowała trochę niezręczna cisza.

-Przepraszam.-wypalił nagle. Spojrzałam na niego zaskoczona. Usiadłam na łóżku twarzą do niego.

-Ale za co?- spytałam zdziwiona. 

-Głównie za to, że musiałaś tyle czekać na pomoc. Mogłem wyruszyć wcześniej.-odpowiedział cicho. Nadal nie patrzył na mnie.

-Buck, nie obwiniaj się. To nie jest twoja wina.-wzięłam jego twarz w ręce i spojrzałam mu w oczy.- To nie jest twoja wina. Znalazłeś mnie i przywiozłeś tutaj. Dzięki tobie nadal żyję. Inaczej mogłam zginąć jak ta lekarka.

-Cieszę się, że tak na to patrzysz. Ale czekaj. Jaka lekarka?

-Elizabeth. Podobno Nick ją przysłał.  Była moją prywatną lekarką i czekała na znak. Wtedy mieliśmy uciekać. Właśnie tamtego dnia dostała powiadomienie, że czas ruszać. Udało jej się mnie wydostać z celi i uciekałyśmy. Wtedy ją zabił. Zabił ją. Byłam pewna, że to ostatnia nadzieja zginęła. Tamtego dnia w trakcie tej ucieczki zostałam postrzelona w bok.

Patrzył mi w oczy skupiony, trochę smutny i zły. Przechodził o wiele gorsze rzeczy, więc dla niego moje opowiadania to pewnie nic. Musiałam jednak mu o tym powiedzieć. Powinien wiedzieć, co się ze mną działo.

Patrzyłam mu chwilę jeszcze w oczy i spuściłam wzrok. W tym samym momencie Buck przytulił mnie mocno do siebie. Ten gest był tak prosty, ale tak bardzo mi ulżyło. Poczułam się bezpieczniej. Jeszcze bardziej.

-Naprawdę cieszę się, że cię dziś mogę tu widzieć...-szepnęłam w jego szyję.

-Uwierz mi, ja też...bardzo się cieszę.

Uśmiechnęłam się na te słowa i wyprostowałam na łóżku. Jeszcze raz mu podziękowałam za wszytsko. Wyszedł po kilku minutach, a chwilę po nim wszedł Bruce. Standardowo jakieś badania, leki. Chwilę ze mną porozmawiał, ale niezbyt długo. Chyba nie lubi rozmawiać. Resztę dnia spędziłam sama. Czasami przychodził jeszcze Steve i Buck, pytając, czy czegoś nie potrzebuję. Raz była też Natasha i Clint. Wanda też przyszła razem z Pietro. Pod koniec dnia już wszyscy mogli na swoich listach wykreślić zadanie ,,Odwiedzić Mai". Każdy z osobna ze mną rozmawiał. Świetnie było tak w końcu z nimi porozmawiać.

KILKA DNI PÓŹNIEJ
Bruce robił już ostatnie badania. Jeśli wyjdą dobre, będę mogła wyjść do świata. Również pozwolił mi zacząć lekkie treningi. To trochę głupie, lekkie treningi, ale to zawsze lepsze niż nic. 
Dzisiaj podobno też ma być jakaś impreza. Ktoś mi mówił, że mają przyjść jacyś starzy znajomi Steve'a. Jakby nie patrzeć, zakazu na imprezę nie dostałam, więc napewno śmiało się tam wybiorę.

Obudziłam się bardzo wcześnie. Z tego co wskazywał zegar na ścianie, była godzina 4:36. Usnąć już nie potrafiłam, więc leżałam na łóżku wsłuchując się w pikanie maszyn. Wszystko w tym pokoju było strasznie monotonne. Białe i szare. Żadnego koloru. No dobra, coś było, ale to tylko kwiatek w rogu pokoju i jakieś książki. Tylko to dodaje jakiś barw.

Warrior M.| Missing Avenger pt.IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz