~12~

27 2 0
                                    

Obudziłam się rano bardzo wcześnie. Coś koło piątej. Nie mogłam już usnąć, więc postanowiłam dzisiaj trochę pobiegać. Wzięłam telefon. Miałam aż 12 wiadomości od Starka. Co za chłop. On nie śpi w nocy czy jak? Pisał głównie, że mam dziś przyjść do niego o 7. O KTÓREJ? Pierdzielę to. Po co tak wcześnie? Znaczy wiem, że już wstałam, ale to nie zmienia faktu, że muszę iść tam wcześnie. Chyba, że później nie mogą albo coś. Może jadą na  misję? Sama nie wiem.
Wzięłam szybki prysznic, ubrałam jakiś strój sportowy i wyszłam z mieszkania. Na dworze było fajnie. Rześko. Idealnie na bieganie.
Swoją trasę rozpoczęłam od parku i pobiegłam w stronę lasu. Z tamtąd miałam wrócić trochę dłuższą trasą, ale ten przez park.

***

Cały mój ,,maraton" skończył się godzinę dwadzieścia pięć pod moim mieszkaniem. Dyszałam zmęczona, ale to typowe po bieganiu. Chyba każdy czuje się zmęczony.
Otworzyłam drzwi. Od razu przywitał mnie ciepły zapach kawy, którą mama mieliła co dzień.
Zdjęłam trampki i weszłam do kuchni. Zobaczyłam od razu to, co sobie wyobrażałam. Mama krzątała się wokół blatów, w czajniku gotowała się woda, a na bufecie stały dwa kubki.

-Dzień dobry. - usiadłam zmęczona na krzesełku i chwyciłam wodę.

-Cześć. Gdzieś ty była?-spytała odwracając się do mnie.

-Biegałam. Ah i idę zaraz do Steve'a.

-Okej. Tylko nie kombinuj tam za bardzo.

-Co masz na myśli?

-Nie chce widzieć cię walczącej w telewizji.

-To za późno...-szepnęłam tak, żeby nie usłyszała.

-Co mówiłaś?

-Nic. Kiedy będzie kawa? Powinnam szybko się ogarnąć i iść.

-Za momencik skarbie.

-To ja pójdę się przebrać i zawołaj mnie.

-Okej.

Musiałam koniecznie się przebrać i wziąć prysznic. Nie wiem, czy powinnam też wziąć jakieś dokumenty czy coś. Myślę, że Stark by mnie o tym powiadomił.
Po prysznicu zrobiłam delikatny makijaż, założyłam krótkie spodenki i t-shirt typu oversize. Tylko taki który nie zakrywa do końca spodenek.
Zabrałam też saszetkę, w którą założyłam telefon.

-Mai! Kawa gotowa!-krzyknęła z kuchni moja rodzicielka.

-Idę!

W ostatniej chwili zapięłam saszetkę i wybiegałam. Jest 6:30. Niedługo powinnam wychodzić.
Nalałam sobie ciepłej ławy i wypiłam ją tak szybko jak nigdy dotąd. A tak parzyła w język i przełyk, że szok

-Idę. Nie czekajcie na mnie z niczym. Pa!

Odwróciłam się na pięcie i szybko założyłam buty. Mam jeszcze trochę minut w zapasie, ale lepiej być wcześniej niż się spóźnić.
Mimo tego wszystkiego, co wydarzyło się w tak krótkim czasie, zastanawia mnie jedno. Gdzie do cholery podziewa się całe dnie mój ojciec? Nie ma go na budowie, bo przecież co ma tam robić. Zresztą byłam tam. Pytałam szefa czy tu przychodzi. Stwierdził, że był tylko na początku podpisać umowę. Trochę to dziwne. Nie ma innej roboty. Chyba, że...nie napewno nie. Nieważne.

Chwilę później szeptałam już hasło. Drzwi otworzyły się cicho, a ja weszłam do środka. Nikogo jeszcze nie było. Otrzepałam buty z piachu i ruszyłam w stronę pracowni Starka. Stamtąd dało się słyszeć rozmowę ewidentnie dwóch mężczyzn. Zapukałam głośniej.

-Proszę!- krzyknął Stark.

Weszłam zamykając za sobą drzwi na klucz, tak jak kazał mi wczoraj Stark.
Odwróciłam się do nich. Patrzyli na mnie jakby z litością?

-Dzień dobry... Panie Furry. Cześć Tony.- przywitałam się i usiadłam na fotelu.

-Dobry. Słyszałem o tobie... trochę. Tony nie mówił za dużo. Podobno masz znak?-zaczął Nick, ale miał tak głęboki i straszny głos, że przysięgam wszystkie mięśnie mi się napięły, a żyły wyprostowały.

-Tak. Odkryłam go...w sumie nie ja. Moja przyjaciółka go zauważyłam kiedy wczoraj na plaży zadzwoniłam do niej na wideo.

-Ona go widziała? Cholera. Okej, nie domyśli się chyba. Powiedz coś o sobie. W sensie i tak już witamy w drużynie. Chyba że ci się coś poprzekręca.

-Nie, raczej nie. No cóż... ćwiczę...a w zasadzie ćwiczyłam karate i strzelanie z łuku. Nie robiłam nic innego. No.. zaczęłam studiować medycynę. I pracuje u Bannera.

-Okej. Jasne. Trzymaj papiery. Podpisz gdzie trzeba. Coś jeszcze powinniśmy wiedzieć o tobie?

Wzięłam papiery, ale trochę niepewnie. Bucky się wygadał? Mam nadzieję, że nie. W sensie...nie powinien.

-Ja..nie..chyba nie.

-Okej. Podpisz. Dzisiaj zostajesz tutaj. Tony zajmie się twoją matką i ojcem. Nie martw się o to.

-Jasne...nie mogę jeszcze w domu mieszkać? I przychodzić tu?

-Nie. To wykluczone. Będziesz na razie dzielić z kimś pokój. Za niedogodności przepraszamy.

-Okej, nie ma problemu. Czyli...kolejna misja...i mam jechać?

-Nie. Zostaniesz z kimś. Jeszcze nie jesteś wyszkolona. Zginęłabyś od razu.-tym razem odezwał się Stark.

-Serio...no dobra. Jasne. Proszę papiery. To co...mam iść teraz po swoje rzeczy do domu czy jak to działa?

-Spokojnie. Twoje najpotrzebniejsze rzeczy są już tutaj.- odpowiedział szybko Nick.

-Co? Jak? Skąd...?

-Nie pytaj. Stoją w salonie za drugą kanapą. Rodziców nie było w domu, więc uwinęli się szybko.

-Kto się uwinął?

-Moi ludzie. No dobra. Stark się już tobą zajmie. Dziękujemy, że jednak się decydujesz. Do zobaczenia.

Wyszedł szybko z pokoju. Zostałam sama z nim i nic nie rozumiałam. Jak, dlaczego, kto...wow. To wszystko jest takie chore.

-Dobra mała. Idź do salonu. Zaraz pewnie reszta się pobudzi. Powinni się dowiedzieć od razu.

-Jasne. Dzięki Tony jeszcze raz.

Zaraz po wyjściu poszłam do salonu, gdzie rzeczywiście za sofą zauważyłam z 7 walizek. Ciekawiej być nie mogło.
Usiadłam na jednej z idealnie białych kanap i wyjęłam telefon. Była godzina 7:15. Booożee tak wcześnie. Co ja mam tu robić?

-Mai? Co ty tu robisz?- spytała Nat na wejściu.

Nie zauważyłam jej nawet,  więc nieźle się wystraszyłam.

-Cześć. Ja... umm...

-Po prostu przyszła z pewną informacją.-wybawił mnie Stark.

-Tak. Mhm. Dokładnie.-dokończyłam szybko.

-W takim razie idziemy ćwiczyć. Przyda mi się ktoś do towarzystwa. Czekam w sali, bo sądzę, że wiesz gdzie jest?

-Tak, wiem...

-To czekam.

Wdowa wyszła z salonu. Stark stał w drzwiach cwaniacko się uśmiechając.

-I czego się tak szczerzysz?-spytałam zła na siebie, na niego i na Nat

-Niczego. Treningi widzę zaczną się wcześniej niż myślałem.

-Pocieszające.

-Dla nas bardzo. Im więcej trenujesz tym szybciej się uczysz wszystkiego. A Natasha to nie byle kobieta. Nauczy cię o wiele więcej niż przypuszczasz.

-Ta...a do tego obolałe plecy cały dzień, jak nie kilka dni.

-O nie przesadzaj. Musisz sie przyzwyczajać. Niedługo będzie to dla ciebie codzienność.

-Wiem. I trochę mnie to wszystko przerasta.

-Dasz radę. Teraz idź do Nat. Czeka na ciebie.

-W to nie wątpię.

Warrior M.| Missing Avenger pt.IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz