Dwa dni później
Ubrałam czarne jeansy i luźny sweter w kratkę. Do tego zwykłe białe adidasy. Było dzisiaj dość zimno. Strasznie się ta pogoda zmieniła. A akurat dziś miałam zaplanowane wyjście do najbliższych sklepów odzieżowych. Trudno, niech sobie pada, wieje i tak pójdę.
Codziennie kontaktuję się z Mayumi. Ciągle papla mi co się u niej dzieje, co tam robi, co kupiła, co będzie robić. Też staram się jej zdawać relację z mojego nowego życia. Ona natomiast cały czas mówi o Thorze, że go spotkam i że mam szczęście. Matko jedyna ile można. Mega mnie prosi też żebym wzięła od niego autograf. I tak codziennie...
Weszłam do kuchni i zabrałam butelkę z sokiem . Moim ulubionym, czyli Mogu Mogu Pina Colada z dodatkiem Nata de Coco. No uwielbiam te napoje. Mama co tydzień sprawdza nasze zapasy soków, napoi i innych japoński i koreańskich smakołyków. Jeśli brakuje, szybko zamawia. I tak mamy właśnie zapasy na caaały tydzień.-O cześć Mi. Co tam dzisiaj będziesz robić?-spytała mama wchodząc do kuchni.
Była chyba odebrać nasze nowe zamówienie, bo niosła ze sobą wielkie pudło. Postawiła je na blacie i usiadła na krzesełku.-Hej. Idę do sklepów odzieżowych. Może coś kupię. Co tam zamówiłaś?-spytałam powoli otwierając paczkę.
-Twoje ulubione napoje Mogu Mogu, różne smaki oczywiście. Wzięłam też te Ice Burst od Mogu Mogu. No i herbatę z pigwą, sok z pieczonego kokosa, herbatkę aloesową,poncz cynamonowy. Wzięłam ci też kitkaty. Różne. Obowiązkowo oczywiście pocky,pudding ryżowy z Nata de Coco.
-Jezu, mamo gdzie ty to zmieściłaś w tej paczce?
-Jeszcze jedna jest na dole w aucie słonko. Wszytskiego zamówiłam więcej.
-Jesteś niesamowita.
-Wiem!
-Pomóc ci ?
-Nie, dzięki. Przyjdę za moment! A i pieniądze na zakupy zostawiłam na stole!
Po tym wyszła i słyszałam jak biegnie po schodach. Mamy windę... No ale nieważne. Właśnie to jest nasze tygodniowe zamówienie. Chociaż nie...często zamawiamy o wiele mniej. Mamę coś napadło. I do tego zostawiła mi pieniądze. Wow. Może ich firma ruszyła do przodu? Kto wie?
Zabrałam pieniądze i wyszłam z mieszkania. Chciałam dziś zaszaleć. Kupić jakieś sukienki i buty. Może jakieś bardziej wyzywające. Nie mam takich a zawsze mi się podobały.Minęłam się z mamą na schodach. Krzyknęłam jej tylko, żeby na mnie nie czekała i wyszłam. Rzeczywiście, było dziś o wiele zimniej niż wczoraj. Dobrze, że wpakowałam do torebki kurtkę. Na wszelki wypadek ją wzięłam.
Włączyłam w telefonie nawigację do najbliższych sklepów. Nie było to bardzo daleko, tyle mogłam przejść. Sklepy które wybrałam miały dość dobre oceny w internecie. Ja, jako wogóle nie znająca sklepów w Stanach, polegam tylko na opiniach i mam nadzieję, że się nie zawiodę.Po około 10 minutach dotarłam do pierwszego z nich. Nazywał się... TJ MAXX. Podobno jest świetny. Można tu znaleźć mega perełki.
Weszłam, a nad drzwiami rozległ się dźwięk dzwoneczka. Nienawidzę tego. Sprzedawczyni od razu spojrzała się moją stronę. Kiwnęłam jej głową na przywitanie i weszłam w pierwszy dział. Spodnie i spodenki.Po godzinnym oglądaniu, przymierzaniu i wymienianiu ubrań, zdecydowałam się na: czarne jeansy z przetarciami, jeansy typu boyfriend, jeansy mom, dwie pary krótkich spodenek z wysokim stanem i teraz sukienki. Jezu nie mogłam się zdecydować. Wybrałam króciutkie sukienki satynowe w kolorach czerwonym, czarnym i pastelowym różu, białą z bufiastymi rękawami i marszczeniami po bokach, bordową sukienkę która u góry miała koronkę, a od pasa do kolan była rozkloszowana.
Za wszytsko trochę zapłaciłam, ale to nieważne. Było cudownie.
Zabrałam dwie torby i wyszłam. Nie idę już do żadnych sklepów! Ewentualnie mogę iść na jakieś lody albo coś zjeść. Jednak wizja jedzenia lodów bardziej mi się podobała. Znów ustawiłam lokalizację na telefonie. Okazało się, że jest to tuż za rogiem, więc w sumie nie potrzebowałam nawigacji. Schowałam telefon do torebki i ruszyłam przed siebie.Chwilę później dotarłam na miejsce. Nie było dużo ludzi. Dzięki bogu, bo nie czekałabym w kolejce. Był też jeden wolny stolik. Idealnie. Podeszłam do lady i zamówiłam kawę latte i pucharek lodów. Dziwne połączenie, ale lubię tak jeść. Ciepłe, zimne.
Zapłaciłam i ruszyłam w stronę wolnego stolika. Po drodze jednak zauważyłam znajomą mi postać.-Sophie? Hej!-krzyknęłam do niej.
Spojrzała na mnie najpierw zaskoczona, a później się uśmiechnęła.
-Hej Mai! - odpowiedziała, jak zwykle radosna.
-Siedzisz z kimś czy mogę się dosiąść?
-Jasne siadaj. Widzę, że byłaś na niezłych zakupach.
Usiadłam szybko, a torby położyłam pod stolikiem od strony ściany.
-Tak, dzisiaj chciałam zaszaleć. Kupiłam kilka sukienek i spodni.
-Musisz mi koniecznie pokazać!
-Chętnie! Może znajdziesz coś dla siebie.
-To może pójdziemy później do nas?
-Okej.
W tym samym momencie przyszła kelnerka z moim zamówieniem. Podziękowałam jej i przy okazji domówiłam to samo dla Soph.
-Nie musiałaś.
-Ale chciałam! Na mój koszt.
Rozmawiałyśmy tak z dobre pół godziny. Zjadłyśmy lody i wypiłyśmy kawę. W tym czasie rozpadało się na dworze. Nie wiem, czy pójdziemy do Soph. Ewentualnie poczekamy, aż przestanie padać. A mam nadzieję, że minie to szybko.
-To co, idziemy?-spytała, kiedy już wyszło słońce. Trochę minęło, ale co tam.
-Jasne, chodźmy.
Zostawiłam pieniądze przy paragonie i zabrałam torby. Powietrze było wilgotne, ale ciepłe. Całkiem fajnie się zrobiło.
Sophie w połowie drogi zabrała jedną z moich toreb, bo zauważyła, że trochę mi już ciążyła.
Nie dzwoniłam do mamy, żeby ją poinformować. Zaraz by tu była i zabrała mnie do domu.-Okej, to mam dzwonić do Steve'a, żeby nas wpuścił czy jak?-spytałam stojąc przed wejściem.
-Zapomniałaś, że ja też tu mieszkam?-szepnęła śmiejąc się ze mnie.
Powiedziała hasło do drzwi, ale tak cicho, że nic nie słyszałam. Powoli popchnęła drzwi i weszłyśmy do środka. Miałam nadzieję, że nikogo nie będzie. Niestety moje nadzieję zostały szybko rozwiane. W salonie siedział chyba...Stark, jakiś mężczyzna z... metalowym ramieniem? Ciekawe jak to działa? Ciekawa technologia. W kuchni natomiast krzątał sie Thor. Wszyscy spojrzeli na nas. Zdziwieni.
-Hejka! - krzyknęła Soph.
-Hej...kto to jest?-spytał Stark wstając z kanapy.
-Ooo...um...mam na imię Mai. Jestem daleką kuzynką Steve'a.-odpowiedziałam wbijając wzrok w podłogę.
-Nie stresuj się.-szepnęła Soph.
-Nie wiedziałem, że Steve ma jakąś rodzinę.-rzucił ten z metalowym ramieniem. -Bucky.
-Hejka.-odpowiedziałam, czując się troszeczkę pewniej.
-To my pójdziemy do mnie.-powiedziała Soph i złapała torbę, którą chwilę wcześniej rzuciła na podłogę.
-Okej, tylko Sophie...-zaczął Tony, a ta kiwnęła mu głową na znak zrozumienia.
Ruszyłyśmy w stronę schodów. Nadal czułam się niepewnie. Cały czas czułam czyjś wzrok na sobie. Odwróciłam się szybko. Bucky cały czas miał wzrok skierowany na mnie.
Speszyłam się trochę i pobiegłam za Sophie.-Zapraszam do mojego malutkiego królestwa.-otworzyła szeroko drzwi i wpuściła mnie do swojego pokoju.
CZYTASZ
Warrior M.| Missing Avenger pt.II
FanfictionOto kolejna część trylogii ,,Missing Avengers". W tej części zostanie przedstawiona historia 20 letniej Mai z Japonii, która przeprowadza się do Stanów Zjednoczonych z powodu pracy rodziców. Przeżyj z bohaterami MCU i nie tylko ich kolejną, zwariow...