~24~

17 3 0
                                    

PIĘĆ DNI PÓŹNIEJ
Bucky
Minęło cholernych pięć dni. Pięć dni a my nie mamy nawet kawałka planu. Nic. Nikt nic nie wie.
Steve też nie wie co ma robić, a to jest jedyną jego rodzina. Jakby nie patrzeć, tylko ona mu została. Stracił Sophie. W tragiczny sposób. Nie powinno tak być, on na to nie zasługuje.

Chodziłem w te i z powrotem po pokoju myśląc, co powinienem zrobić najpierw. Chyba wybrać się na miejsce ostatniej bitwy z Pathosem. Może będą jeszcze jakieś ślady. Cokolwiek.

***

Po godzinie miałem już całkiem nieźle pojebany plan. Głupi, ale zawsze coś.

Wyszedłem z pokoju wcale ni starając się o ciszę. Poszedłem prosto do zbrojowni. Potrzebuje broni. Całkiem dobrej broni. Muszę uczulić się też na to, że jeżeli będzie tam Hydra, mogą mnie złapać. Znowu wyprać mózg i używać jako swojej broni. Wtedy napewno nie uratuje Mai, a jeszcze pogorsze jej stan.

Po drodze nikogo nie spotkałem, na moje szczęście. Zabrałem dwa małe sztylety, naboje, karabin amerykański M14 i jeden rewolwer.

Tak przygotowany wyszedłem że zbrojowni i od razu pobiegłem do wyjścia. Cały dom świecił pustkami. Nie wiem gdzie oni siedzą.

Powietrze było wilgotne. Będzie padać. Pieprzyć to. Poszedłem po motor do garażu. Przy tym może być większy problem. Więcej hałasu.
Odpaliłem go szybkim ruchem. Jak na razie nikt się nie pojawił. Wyjechałem z garażu i stanąłem na podjeździe. Przynajmniej zamknę garaż.

-Bucky? Co ty do cholery robisz?- spytał Clint wychodząc z domu.

-Cholera. Nie widzisz? Jadę znaleźć Mai. I nie przeszkadzaj mi.- powiedziałem ostro trzaskając drzwiami od garażu.

-Czy ty wiesz co robisz? Pojedziemy razem. Nie możesz czekać na nas?

-Czy ty słyszysz co ty kurwa pierdolisz? Mam czekać, aż ona gdzieś zginie?

-Bucky, poczekaj...

-Nie będę na nikogo czekał.

Wsiadłem na motor i ruszyłem z piskiem opon. Pierwszy cel- pole przy miasteczku.

SOPHIE POV
Długo już tu siedzę. Bardzo długo. Tracę nadzieje na jakiekolwiek ratunek. Doktor Elizabeth też niewiele może zrobić na razie. Udaje najbardziej jak potrafi, a ja coraz bardziej nie potrafię tego robić.

Leżałam na zimnej i brudnej podłodze w moim pokoiku. Mój brzuch i uda były znowu przyozdobione nowymi bliznami. Nie uważają na nic. Mają okropną technologię. Wystarczy, że przyłożą mi kijek, a'la paralizator i już leżę. I po tym zostają największe blizny. Badań również zrobili już masę. Jak na razie ani razu nie przyniosło oczekiwanego celu. Oczywiście jest to moja wina, nie ich.

Dzisiaj podobno miałam mieć jakieś treningu, żebym ,,przynajmniej umiała dobrze walczyć". Jakbym już nie umiała. Nie mam zresztą nic do gadania, bo przecież gdzie. To nie z nimi.

Cholerni strażnicy cały czas stali przy drzwiach, więc nie miałam nawet najmniejszej szansy na ucieczkę. Nawet nie próbowałam, bo z tą broni oni są niezniszczalni. Przynajmniej przeze mnie, która nie ma żadnej broni.

-Wstawaj Mai.- powiedział spokojnie ten Andy

-Ale zmiana. Normlanie upgrade level 100. Ktoś wam kazał?- spytałam nie ruszając się z miejsca.

-Kolega powiedział to miło, ale ja nie będę ! Idziemy.- powiedział ten drugi.

-Idę...- odpowiedziałam mu cicho, bo nie było co licytować się z nimi.

Warrior M.| Missing Avenger pt.IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz