~11~

30 2 0
                                    

Może i to nie było miłe. Takie uciekanie. Źle się czułam z tym wszystkim. Te wspomnienia na nowo wróciły. Kłębiły się w mojej głowie. Chciały się wydostać, a ja nie potrafiłam i nie chciałam ich uwolnić.

**
Dzisiaj mamy iść z Sophie na plażę. I miał iść również Clint, zapomniałam o nim.
Wybrałam strój jednoczęściowy, żeby zakryć blizny. Zawsze takie wybieram. Ewentualnie dwuczęściowy, ale z wysokim stanem.
Tym razem jednak postawiłam na strój tradycyjny z wzorem kwiatów. Założyłam go na siebie. Na to założyłam krótkie spodenki i cienką bluzę. Nie potrzebowałam w sumie bluzki. Miałam strój. Wzięłam również ręcznik, balsam, okulary przeciwsłoneczne i kilka soków.
Tak spakowana wyszłam z domu zostawiając mamie kartkę na stole. Nie było rodziców w domu, a wczoraj nie odezwałam się do nich słowem. Nie mają prawa nawet wiedzieć, że wybieram się na plażę.
Razem z Soph mamy się już spotkać na miejscu. Określiła mi dokładne położenie jakiegoś kamienia. Przy nim już będą na mnie czekać.
Ruszyłam tradycyjną drogą do bazy Avengers. Tylko chwilę przed wejściem na samą górę skręciłam lekko w lewo, a potem w prawo. Szłam przez las, a z daleka dało się słychać coraz głośniejsze szumy morza. Słońce dzisiaj naprawdę piekło. Drzewa dawały trochę cienia, ale naprawdę ciężko było się ukryć przed słońcem.

Kilka minut później dotarłam na miejsce. Okazało się, że przyszedł jeszcze Steve i Bucky. Ah no i oczywiście Clint .

-Cześć wszystkim!-krzyknęłam podchodząc do nich.

Wszyscy spojrzeli się na mnie z bananami przylepionymi do twarzy. Bucky spojrzał na mnie porozumiewawczo. Nie wiem, czy o coś szczególnego mu chodziło, ale uśmiechnęłam się do niego, co nie uszło uwadze Soph, która przyglądała się nam nadawczo.

-Hej Mai. Chodź, rozłożyliśmy już koce.-powiedział Steve łapiąc Sophie za rękę.

Słodko razem wyglądali. Pomijam oczywiście inne względy, pasują do siebie. Widać, że wzajemnie się o siebie troszczą.
Ruszyłam powoli za nimi, a chłopaki za mną.

-Daj, wezmę.-zaproponował Bucky.

-Dzięki. - uśmiechnęłam się do niego.

-Widzę że mamy kolejną parę gołąbeczków w stadku.-zaśmiał się Clint po mojej lewej.

Skarciłam go wzrokiem, ale jednocześnie się zaśmiałam. Szybko wykorzystał to, że szliśmy zanurzeni po kostki w wodzie. Zaczął mnie chlapać, a ja oczywiście nie mogę przepuścić takiej okazji. Zdjęłam bluzę, rzuciłam na piasek i pobiegłam za nim w wodę. Byliśmy już do  pasa zmoczeni, ale nadal było mało. Chlapałam go tak mocno jak tylko potrafiłam.
Kilka minut później wyszliśmy z wody cali przemoknięci. Zauważyłam, że Steve i Sophie przenieśli koce tutaj. Clint cały czas się śmiał, a ja z nim. Buck tak samo. Cały czas słychać było jego śmiech.

-Widzę, że już kąpanie zaliczyliście?-spytała Soph smarując się samoopalaczem.

W tym czasie zdjęłam z siebie mokre ubrania i rzuciłam je na moją torbę.

-Jak widać. Woda jest świetna. Prawda Barton?-spytałam patrząc na niego

-Tak. Cudownie zimna.

-Smarujesz się?- spytała wyciągając do mnie tubkę z kremem.

-W sumie to może skorzystam.-odpowiedziałam i zwinnie zabrałam jej krem z rąk.

Rozsmarowałam go na ręcach, nogach, brzuchu i troszkę na twarzy. Oddałam jej krem, po czym położyłam się na kocu.

***
Dwie godziny później wszystkie nasze napoje zostały wypite. Teraz ja siedziałam na kocu, a reszta siedziała w wodzie. Chyba zadzwonię do Mi. Dawno nie rozmawiałyśmy.
Wyciągnęłam trochę nagrzany telefon i wybrałam jej numer. Całkiem szybko odebrała. A dzwoniłam na kamerce.

Warrior M.| Missing Avenger pt.IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz