40

690 60 58
                                    

Czas biegł nieubłaganie. James i Lily tak jak zapowiadali udali się do teściów na obiad. 
Ta wizyta nie skończyła się zbyt dobrze. Już jak przyjechali do rodzinnego miasteczka, czuli niepokój.
Tamtego dnia słońce miło grzało. Jak zawsze o tej porze roku. Teraz Potterowie przyjechali do miasteczka konno. Był to pomysł Remusa, który zachęcił ich perspektywą ciekawszej podróży. Tak też było. Zawsze kilka kroków od nich ukrywali się ludzie Gellerta, którzy sprawowali ochronę nad nowożeńcami.
Dojechali do celu przed południem. Postanowili zostawić konie przy karczmie i resztę drogi przejść pieszo. 
Idąc pod rękę spacerowali  przez tak dobrze im znane kamienne uliczki.
Miasteczko nic się nie zmieniło. Było tak samo żywe i kolorowe od kwiatów na parapetach domostw jak było zanim byli zmuszeni uciekać.
Ludzie nie patrzyli na nich źle. Nie widzieli w nich uciekinierów. Już dawno zapomnieli o wydarzeniach , które miały miejsce kilka  miesięcy wcześniej.
Ci co nawet lepiej znali tą dwójkę zatrzymywali ich, aby porozmawiać i poplotkować.  Jednej rzeczy nikt nie zapomniał, a mianowicie tego jak Rogacz uganiał się za Lily. Nikt nie mógł uwierzyć, że ci są już małżeństwem i życzyli im dużo szczęścia.  
W końcu dotarli pod dom Evansów. Dopiero teraz James zaczął się stresować. Lily podnosiła go na duchu przez chwilę, a potem zapukała do drzwi.
Otworzył je jej ojciec. Zmierzył ich krytycznym wzrokiem. Okularnik wziął głęboki oddech i uspokoił się. Miał pokazać się jako prawdziwy mężczyzna, a nie przerażona cnotka.

-Dzień dobry panie Evans.

Powiedział uśmiechnięty wystawiając dłoń do mężczyzny. Teść uścisnął dłoń, ale nic nie powiedział. Wpuścił ich do środka, gdzie pięknie pachniało obiadem.
W jadalni siedziała już Petunia razem z jakimś grubszym mężczyzną. Rozmawiali i w pierwszej chwili nie zauważyli gości.
W końcu siostra rudowłosej zerknęła na nią i jej twarz nie wyrażała nic innego niż obrzydzenie. (typowe rodzeństwo be like)
W końcu do pomieszczenia weszli rodzice rudowłosej i należało się wszystkim przedstawić.
Rogacz jak nowo narodzony nagle dostał zastrzyku energii. Chciał pokazać się z jak najlepszej strony.James przedstawił się jako mąż rudowłosej, a jak się okazało Vernon jako narzeczony Petunii.
Usiedli przy stole i zaczęli rozmawiać, a raczej wykłócać się, który zięć jest lepszy.

-Vernon odziedziczy firmę po ojcu i będziemy mieli bardzo bogate wesele.

Petunia mówiła dumnie.

-Ahh szkoda, że nie było was na naszym weselu. Było tyyyle ludzi. James sam wszystko załatwił. I zbudował kaplicę razem z przyjacielem bez użycia magii.

Dziewczyna bardzo chciała, aby jej ojciec popatrzył przychylnie na jej męża. Zawsze powtarzał, że arystokraci mają dwie lewe ręce do pracy, a tutaj taki arystokrata zbudował własnymi rękami kaplice.
Pan Evans popatrzył nieco zdziwiony na okularnika, który wypiął dumnie pierś. Teść postanowił zrobić mu quiz na temat budowlanki. James odpowiadał w miarę szybko, opowiadając pod względem tego co sam zrobił przy budowie. Kilka razy nie wiedział co powiedzieć, ale dał radę. Rudowłosa trzymała go cały czas za rękę pod stołem.
Następnie odzywali się James i Vernon chwaląc się swoim dobytkiem.
i to był koniec. Dudley zaczął wyśmiewać Pottera, że mieszkają w szkole, że James jest zatrudniony jako zwykły nauczyciel latania na miotłach i trener szkolnej drużyny  jakiejś  słabej gry. W ogóle mężczyzna cały czas mówił źle o magicznym świecie robiąc z tego świata miejsce dla obłąkanych.
Duma Jamesa została poważnie nadszarpnięta.
Zaczęła się poważna wymiana zdań, kiedy narzeczony szwagierki naskoczył na rudowłosą.
James zachowując twarz wstał. Wziął na ręce swoją kobietę i powiedział, że ich noga więcej tu nie postanie.

Lily było przykro, że tak to się potoczyło. Zaraz po wyjściu udali się do domu Potterów. Tam było już przyjemniej. Teść rudowłosej narobił okularnikowi wstydu wyciągając stare zdjęcia.

Likantropia [WOLFSTAR]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz