15

1.5K 106 72
                                    

Minęło kilka tygodni. Syriusz właśnie biegnie przez las z Potterem ,któremu odjebało.
Rogacz najpierw przybiegł do niego i nic nie wyjaśniając złapał go za koszulę i wywlókł z domu. Czarno włosy w biegu musiał zakładać czarny płaszcz, bo przyjaciel nie pozwolił mu się ani na chwilę zatrzymać. A płaszcz ubierał dlatego, że obecnie panuje pora jesienna, a nawet wczesnozimowa. Jest zimno i mokro, a cały las jest w odcieniach brązu i pomarańczu. Ten widok kojarzył się Syriuszowi z dziką stroną jego chłopaka.
Biegli leśną ścieżką prosto do dworku Lunatyka.

-Luniek!

Wydarł się James, kiedy tylko wbił do salonu. 
Syriusz powoli łapał oddech. Cały czas nie rozumiał co ćpał jego przyjaciel, ale zdecydowanie powinien to odstawić.

-James. Czego się wydzierasz…? Biegliście?

Wyraźnie zdziwiony Remus wyszedł z kuchni. Widząc zmęczonego Blacka wrócił do niej po szklankę wody dla Syriusz. Remi właśnie sprzątał i nie podobał mu się widok zabłoconych butów jego przyjaciół w świeżo wysprzątamy salonie.  

-Dzięki.

Powiedział łapiąc szklankę wody Syriusz. Remi w tym czasie ponownie rzucał zaklęcia sprzątające. Natychmiast przestał, słysząc powód przebiegnięcia chłopaków do jego domu.

-Wrócili z wyprawy.

Odezwał się James. Jego roztrzepane włosy, były jeszcze bardziej roztrzepane niż zwykle. Był wyraźnie podniecony tym, że właśnie do miasta wróciła grupa łowiecka.

-Co? Nie dostałem od ojca wiadomości, że w ogóle wracają. 

Zdziwił się Remus. To było dla niego bardzo podejrzane. Ojciec zawsze pisał...

-Może nie miał czasu, albo sowy nie miał.

Powiedział Rogacz. Dopiero teraz poczuł zmęczenie od wyczerpującego biegu. Mimo to uśmiech nie schodził mu z ust.

-W takim razie chodźmy do miasta, gdzie obecnie zaczynają świętować.

Powiedział Syriusz i ucałował czoło swojego chłopaka. Remi uśmiechnął się i pocałował Syriusza w jego zarośnięty policzek.

Chłopaki niemal od razu wyruszyli. Remus ubrał brązowy płaszcz i czerwono żółty szal. Taki sam mieli Rogacz i Łapa.
Szli spokojnie i powoli ponieważ Pottera bolały już nogi.
Lupin uciekł myślami, gdzieś daleko i nie słuchał rozmowy Syriusza i Jamesa.
Zastanawiał się, kiedy ma powiedzieć ojcu o tym co się wydarzyło, jak ma to powiedzieć, jak powiedzieć że kocha mężczyznę...a wogóle czy powiedzenie tego od razu to dobry pomysł. Zielonooki nie wiedział w jakim stanie jest jego ojciec, w końcu te dzikie bestie na które poluje  sa bardzo niebezpieczne. Aż dziwne, że Remi sam się taką prawie stał…Jak to powiedzieć, czy ojciec nie oszaleje? Czy nie postanowi go jednak zabić? Czy może jednak zaakceptuje to wszystko..Czy zostaną już w tym mieście? Czy ponownie wyjadą? Remus nie chciał wyjeżdżać, albo po prostu rozdzielac się z Syriuszem. Czuł się przy nim taki spokojny i bezpieczny...mimo że przez niego co chwila wpadali w kłopoty.

Przez niego gonił ich właściciel sadu, ponieważ postanowili zrobić sobie razem z nim Jamesem i Lily piknik na jabłoni i podkradali jabłka. 
Robiąc kawał na Severusie sprawili, że fontanna wylała na uliczki miasta i trochę podtopiła centrum miasta.

Mimo, że potem musieli wszystko posprzątać i ogólnie grożono im aresztem te wspomnienia cały czas powodowału śmiech na twarzy miodowo włosego.

-Remus!

Wyrwał go z zamyślenia Syriusz, który był wyraźnie nie wyspany.

-C.co?

Likantropia [WOLFSTAR]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz