24

984 71 93
                                    

Zasady w hogwarcie były proste. Posiłki były o umówionych godzinach, każdy mieszkający tam dostawał jakieś obowiązki, z którymi miał się uporać do obiadu, a potem miał święty spokój. Każde wyjście z zamku miało być zgłaszane oraz był całkowity zakaz wchodzenia na 3 piętro.
Chłopaki od razu po śniadaniu z racji iż nie zostało im jeszcze nic przydzielone, poszli pomóc Jamesowi z jego obowiązkiem. Mianowicie...łapali chochliki, które uciekły z klatki i przejęły jedną z większych komnat i robiły straszne huki na całym piętrze.
W trójkę poszło bardzo szybko. Chłopcy nie chcieli bawić się w jakiś pomocnicze czary, czy zaklęcia spowalniajace. Postanowili odciąć się trochę  od rzeczywistości i dobrze się bawić. Tak więc skakali i biegali za niebieskimi stworzonkami łapiąc je pojedyńczo, czy zagarniając po 3 w jakiś kąt zamykając w klatce.
Skończyli akurat w porze obiadowej i zmachani, czerwoni na twarzach, z rozwalonymi włosami na wszystkie strony, ale z uśmiechami na ustach udali się na obiad.
Stoły były pełne pachnącego jedzenia. Głodni od razu zaczęli zajadać się przy czym Rogacz o mało się nie zakrztusił pieczonym kurczakiem.

-Możemy iść po obiedzie do Lily?

Zapytał Remus popijając sokiem dyniowym to co właśnie zjadł.

-Tak. Powinna już nie spać...może nawet jutro ją..

Nie dokończył, bo do wielkiej sali weszła rudowłosa. James otworzył szerzej oczy i wstał, aby podbiec do niej. Chciał zacząć ją ponownie przepraszać, że nie zdążył zareagować i dostała tym zaklęciem, ale ona była szybsza i przytuliła się do okularnika sama przepraszając za swoją głupotę.
Następnie razem udali się do stołu, gdzie chłopaki przywitali się z dziewczyną. Widząc ich całych i zdrowych, a nawet uśmiechniętych zaczęła się zastanawiać, czy to dobrze że wyszła wcześniej ze skrzydła szpitalnego,  a teraz ma omamy.
Po kilku minutach wszyscy wesoło rozmawiali, jakby nic się nie stało, jakby ich życie nie było zagrożone, a oni wyjechali na wspólne wakacje.

-A wiecie co, może się dziać z Andromedą i  Regulusem?

Zapytał Black, kiedy przechadzali się w czwórkę po zamku.

-Nie kontaktowała się z nami.

Odpowiedział Potter.
Nie spodobała się ta informacja Syriuszowi, dlatego nie ciągnął już tematu.
W pewnym momencie dotarli do ruszających się schodów, na których Remus lekko zbladł. Schody zatrzymały się przed portretem grubej damy. James wypowiedział hasło i weszli do środka.

-To jest wspólny salon gryfonów. Witam na piętrze Godryka Gryffindora. Jest tu kilka sypialni, ta na wprost schodów po prawej już jest zajęta przez mnie.

Powiedział uśmiechnięty i rozsiadł się wygodnie na kanapie przed kominkiem.
Syriusz i Remus udali się na schody po lewej obejrzeć inne pokoje. W każdym było jedno duże łóżko co nie było dla nich żadnym problemem. Kilka pokoi wyglądało na zajęte więc udali się do tego najbardziej odsuniętego od reszty, bo czemu nie. Tamten miał ten plus, że miał malutkie wyjście na jeszcze mniejszy balkonik.
Rozglądali się po pokoiku, były w nim jeszcze jedne drzwi. Zerknęli za nie i okazało się, że to jest to bardzo mała łazienka ze starym lustrem, kamienną umywalką, sedesem i prysznicem.
Negle remusowi zrobiło się niedobrze i zwymiotował. 

-Remi?! Źle się czujesz?

-Nie..nic mi nie jest. Zemdliło mnie tylko…

Powiedział Lupin, kiedy skończył strzelać pawiem.

-Może pójdziemy do skrzydła…

-Nie. Wszystko okej. Ostatnio prawie nic nie jedliśmy, a dziś zjadłem po prostu za dużo i te schody...Wszystko w porządku.

Likantropia [WOLFSTAR]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz