O poranku śnieg padał jeszcze bardziej, drogi nieodśnieżane tego dnia były przysypane półmetrową warstwą białego puchu. Obudziły mnie promyki słońca, które wpadały przez otwarte żaluzję w pokoju. Ociężale zebrałam się z łóżka i ujrzałam Nathana, który właśnie wszedł do sypialni z gorącą kawą dla mnie i dla niego.
- Niedługo śniadanie, gdzie są prezenty? Chciałem włożyć pod choinkę.
No tak, to dzisiaj. Boże Narodzenie, przecież po to przyjechałam do Pittsburgha.
- Leżą pod wieszakiem z sukienkami, w garderobie.
Chłopak wstał z łózka, na którym przed momentem siedział i wyjął z szafy kilka, wspólnie zapakowanych prezentów. Dopiero wtedy zobaczyłam, że ubrany jest w elegantsze ciuchy niż zazwyczaj. Nie garnitur, o nie. Nawet nie potrafię sobie wyobrazić jakby wyglądał w czarnym garniaku i w idealnie dopasowanym krawacie. Biała koszula z podciągniętymi rękawami i czarne spodnie – wyglądał niesamowicie. Wyjmując upominki całe włosy, nieułożone oczywiście, spadły mu na oczy. Wydmuchując powietrze z ust do góry, próbował uporać się z burzą nieogarniętej, brunatnej czupryny, ale nie udawało mu się zbytnio. Z kubkiem gorącej kawy wpatrywałam się w jego poczynania i nawet nie zdałam sobie sprawy, że za chwilę moje dłonie będą całe poparzone od kubka, który przejął już temperaturę napoju znajdującego się w środku.
Powoli przypominał mi się cały wczorajszy dzień, a zwłaszcza wieczór. Po pobycie w parku wróciliśmy do domu i trochę nieświadoma, poszłam spać. Jedyne co utkwiło mi w pamięci to fakt, że zasnęłam w ubraniu i jak widać spałam niczym zabita całe dziesięć godzin.
Widząc Nathana, który nie potrafi sobie poradzić z kilkoma paczkami mój humor nieco się rozweselił. Wygrzebałam się z pościeli i chwyciłam dwa prezenty, które uratowałam przed upadkiem i kazałam mu je zostawić. Chłopak nieco zdezorientowany tym co się właśnie stało rozejrzał się dookoła i palcami przeczesał włosy, głośno przy tym wzdychając.
- Jakoś nic mi dzisiaj nie idzie. - Zaśmiał się i pocałował mnie w czoło, po czym wychodząc z pokoju kazał zacząć się przygotowywać.
Wszyscy wspólnie zjedliśmy śniadanie i rozpakowaliśmy prezenty. Bez nadzwyczajnych wydarzeń minął pierwszy dzień, drugi i trzeci. Potem pożegnaliśmy się z rodzicami, odwiedziliśmy jeszcze grób Mary i wróciliśmy do Chicago.
Po drodze nie wiedziałam czy mam się cieszyć czy płakać, że wyjeżdżam. Mimo tych ostatnich dni, które minęły spokojnie, wyruszałam do Chicago żegnając się z rodzicami w średnim humorze. Nasze kłótnie zostawiły u każdego jakiś ślad, jednak nikt nie chciał załagodzić sytuacji. Postanowiłam, że nie będę wyciągać ręki pierwsza, jeżeli z ich strony nie widziałam jakiejkolwiek inicjatywy.
W miejscu, w którym czułam się swobodniej niż w Pittsburghu mogłam wreszcie odpocząć. Na ostatni dzień wolnego zaszyłam się w swoim pokoju, nie odbierałam telefonów i nawet Nathan dostał zakaz zbliżania się do mojego domu. Musiałam spędzić trochę czasu ze sobą, przemyśleć wszystko co ostatnio się wydarzyło i zebrać siły na kolejne starcie z rzeczywistością. Miałam ogromna nadzieję, że to właśnie w rodzinnym mieście uda mi się pozbierać wszystkie myśli, jednak było na odwrót. Niespodziewanie pojawił się Will, rodzice pogarszali sytuację swoimi komentarzami odnośnie wszystkiego i upartością związaną ze zmianą studiów. Nathan przez cały czas zachowywał się jakby mógł być ze mną tylko przez te kilka dni. Martwiłam się o wszystkich, ale nawet minuty nie poświęciłam dla siebie. Byłam już wyczerpana.
Uczelnia ponownie tętniła życiem. Studenci i inne osoby przewijały się po korytarzach w celu załatwiana jakiś papierów. Nowy semestr jeszcze się nie rozpoczął, każdy miał wolne do stycznia, nowego roku. Mimo to wydawało się, jakby osób było więcej niż zazwyczaj. Spotkałam kilka znajomych twarzy, a niektórych ujrzałam pierwszy raz w życiu.
CZYTASZ
Try
Teen FictionTo osoby, które kochała najbardziej sprawią jej największy ból. Nie wyjaśnione rozstanie, nowa znajomość i pragnienie zmiany życia na lepsze. Pojawiają się ludzie myślący tylko o sobie i Ci, którzy mogliby dla Meggie zrobić wszystko.