02.

520 23 0
                                    

Próbowałam w jakikolwiek sposób zacząć rozmowę, aby Kate w końcu odezwała się chociaż słowem. Już od ponad godziny siedziałyśmy u mnie w domu i w zasadzie nic nie robiłyśmy, a o Kate to już nie wspominając. Leżała na moim łóżku, brzuchem do góry, z głową i rękoma zwisającymi wzdłuż łóżka. Palcami dotykała puszystego dywanu i wpatrywała się ciągle w jedno miejsce. Po paru nieudanych próbach rozpoczęcia z nią rozmowy, razem z Caroline zaszłyśmy do kuchni, aby zjeść trochę naszych ulubionych, lodów waniliowo-czekoladowych. Przyjaciółka usiadła na obrotowym krześle i zaczęła się kręcić, jednak kiedy poruszyłam temat Kate, dziewczyna automatycznie się zatrzymała, dłońmi chwytając się blatu. W jej głowie trochę się zakręciło, ale kiedy odzyskała już swoje wszystkie myśli, wpatrywała się we mnie przez dłuższy czas, jakby zastanawiała się nad czymś głębokim i poważnym.

- Najwidoczniej ma doła. - Wzruszyła ramionami.

- To na pewno coś innego. Zauważyłaś, że zaczęła się tak zachowywać, kiedy zobaczyła mnie z Nathanem? - myślałam na głos.

- W takim razie go zna. - odparła Caroline.

- Moim zdaniem to musi być coś poważniejszego. - Żadnej z nas nie obchodziło to, czy Kate może słyszeć naszą pogawędkę. Byłam pewna, że tak nie jest, bo siedząc u góry, w sypialni, nie za wiele się słyszy. Nagły wrzask Kate wyrwał nas z przemyśleń. Dziewczyna pytała czy może wziąć laptopa. To wtedy sobie uświadomiłyśmy, że dziewczyna jest w domu i nie wypada jej aż tak obgadywać.

- Właśnie... - zaczęła Caroline na zupełnie inny temat. - Ten Nathan.

- Przestań! Zaczepił mnie w Lake's i dał numer, nic wielkiego.

- Jak się tłumaczysz... Ja przecież powiedziałam tylko jego imię. - Udawała jakby nie wiedziała skąd pojawiło się moje nagłe, szybsze bicie serca.

- Wiedziałam co byś za moment powiedziała... - Próbowałam nie wzbudzać jakichkolwiek podejrzeń, więc mówiłam bez zbędnego przejęcia.

- Dobra, dobra. - Uniosła ręce w górę, pokazując mi gest poddania się. - O nic więcej nie pytam.

Do kuchni wkroczyła nareszcie Kate i jak gdyby nigdy nic zaczęła z nami rozmowę. Myślała pewnie, że nie zauważę jej zdenerwowania. Nie, nie. Za długo ją znam, żeby nie domyśleć się, że coś jest nie tak.

- Kate, co z Tobą? Jesteś taka nieobecna...

- Jestem zmęczona! - oburzyła się. - Czy ja zawsze muszę być wesoła i w pełni sił?

Szybko potem postanowiła wracać już do domu, a razem z nią zabrała się także Caroline. Po męczącym dniu mogłam nareszcie odpocząć. Tak jak co wieczór, kiedy chodziłam na zajęcia, przebrałam się w wygodne dresy, na głowie uczesałam coś, co można było nazwać kokiem, lub czymś podobnym, a w kuchni grzała się woda na gorącą herbatę. Już nie muszę się zastanawiać, aby powiedzieć, że to moja codzienna tradycja. Zielona, miętowa, owocowa lub po prostu czarna z odrobiną cytryny. Chyba właśnie ta ostatnia była moja ulubioną. Wcisnęłam do kubka parę kropel cytryny, a szary woreczek z ciemną zawartością w środku zalałam wrzącą wodą. Prawie się oparzyłam kiedy stawiałam kubek na biurku. W końcu przygotowałam się do tego, aby przez kolejne kilka godzin rozkoszować się błogim spokojem, ciszą, którą jedynie zakłócały krople deszczu, obijające się o okno i parapet. Ten rok, a dokładnie ta jesień była ponura i zimna. W Chicago dawno takiej nie było, a przynajmniej ja nie pamiętam. Za każdym razem uwielbiałam przechadzać się po pobliskim parku, siedzieć na ławce w parku i czytać książkę. Póki co nie było dnia, w którym udałoby mi się tego dokonać. Nadal czekam na chociaż jeden ciepły, słoneczny dzień.

TryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz