20

116 4 0
                                    

Dziękuję, dziękuję, dziękuję za ponad 5K wyświetleń!

_________

Zabijanie złości i złego samopoczucia zakupami w galerii handlowej nie jest, nie było i wydawało mi się, że nigdy nie będzie w moim stylu, a jednak. Tuż po wyjściu z domu Caroline pokierowałam się w tamtym kierunku. Do sklepów wchodziłam tłumacząc się samej sobie, że potrzebuję coś wystrzałowego na sylwestrową noc. Problem w tym, że mogłam kupić ewentualnie sukienkę, a wyszłam z kilkoma innymi torbami, w których znajdowały się rzeczy nie tylko na tę porę roku i nie z przeznaczeniem na jutrzejszy wieczór.

Poczułam, że nogi odmawiają już posłuszeństwa, zatem wybrałam się gdzieś, aby napić się herbaty i chwilę odpocząć. Skręciłam w stronę stolików i najlepszej jak dla mnie herbaciarni na świecie, kiedy to ktoś zablokował mi przejście. Chłopak rozmawiał przez telefon, ale momentalnie odwrócił się w moją stronę, gdy poczuł moje ciało na swoich plecach. Na jego twarzy od razu pojawił się uśmiech, a jego źrenice rozszerzyły się. Nie przestawał jednak rozmawiać przez telefon, a raczej słuchać tego co mówiła do niego osoba po drugiej stronie. Jego skupienie wydawało się coraz to mniejsze, aż w końcu sam stwierdził, że musi zakończyć:


- Ej, ej. Przestań tyle gadać. Porozmawiamy później, jestem zajęty. Cześć. - i wcisnął czerwoną słuchawkę. - Cześć Meggie!

Zaproponował, abyśmy gdzieś usiedli, a ja oczywiście się zgodziłam. Sama nie umiem wytłumaczyć swojego postępowania, ale cały czas bacznie przyglądałam się Willowi, który opowiadał mi co przydarzyło mu się wczorajszego wieczoru, lub kiedy to nic nie mówił, a jedynie wpatrywał się w jedno miejsce, gdzieś daleko. Oparłam rękę na łokciu, a dłonią podparłam głowę. Wpatrywałam się w chłopaka i nieświadomie na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, który Will zauważył po krótkiej chwili.


- ... Meggie? - zapytał.

- Tak? - Nagle się ocknęłam.

- Dlaczego się tak uśmiechasz? Nie mówię, że nie możesz, bo bardzo lubię kiedy się śmiejesz, ale... dlaczego? - Will sam w pewnym momencie zaczął się śmiać. Najprawdopodobniej z tego, jak szybko zaczął coś do mnie mówić, a dokładniej tłumaczyć się.


- Po prostu... - Poczułam pustkę w głowie. Na myśl nie przychodziły mi żadne słowa, nie miałam pojęcia co powiedzieć. Chwilkę zajęło mi uporządkowanie myśli, których i tak teraz nie było za dużo i wymyślenie czegoś sensownego. - Uśmiecham się do Ciebie. Nic więcej.


- Powiedzmy, że Ci uwierzę. - Zaczęliśmy się śmiać.

Po jakimś już czasie, którego nie liczyłam w obecności chłopaka postanowiłam zadać mu jedno pytanie, na które gdzieś w podświadomości miałam ogromną nadzieję, że odpowie jednym, prostym słowem.


- Jutro jest 31.


- Tak wiem. - Przerwał mi. Od razu spiorunowałam go wzrokiem, przez co momentalnie zrozumiał, że ma siedzieć cicho i słuchać.


- Caroline robi u siebie w domu imprezę na której będą moi, jej znajomi i ludzie z uczelni. - przez moment się wstrzymałam, żeby po raz ostatni przemyśleć w ciągu ułamku sekundy, że to co robię jest dobrym rozwiązaniem. Wiedziałam, że nie mam już innego wyjścia, ale odpowiadało mi to. - Ty też jesteś zaproszony.

TryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz