25.

29 3 1
                                    

To był piękny,słoneczny dzień. Siedzieliśmy nad jeziorem i wsłuchiwaliśmy sięw odgłosy natury. Nie miałam siły, aby rozmawiać. Cała tasytuacja za bardzo mnie przytłaczała. Wszystko wokół, każdaosoba znajdująca się obok mnie i gdzieś dalej. Ciałem byłam przyWillu, jednak umysłem, duchem i sercem przy Nathanie.

Chłopak przez to cozrobił naprawdę mnie zranił, a rany przez niego zaczętepogłębiały się z każdą wspólną rozmową. Czasami czułam sięźle, że wyjechałam. Uciekałam od problemów, a tego zawszechciałam uniknąć. Myślałam nad tym co czuję. Czy mimo wszystkojestem zła na Nathana? Nie wydawało mi się, że odczuwam złość,irytację czy może jeszcze zupełnie coś innego. W pewnychmomentach pragnęłam wrócić do Chicago i przytulić tego drania,który zadał mi ból. Wiedziałam, że on tego żałuję, po prostubyłam tego pewna. Teraz jednak wszystko dodatkowo sięskomplikowało.

Noc. Działałam podwpływem chwili, emocji i uczuć, które gdzieś przez cały czas siękumulowały. Will zapewne ma nadzieję, dobre chęci i ogromnąsatysfakcję z tego co się aktualnie dzieję. Ja jednak nie umiem,nie potrafię i... nie chce, a mimo wszystko to robię. Tworzę coś,co nie ma szans na przetrwanie. Tylko pytanie kiedy mu o tym powiem?Za wszelką cenę chcę wyjaśnić sprawy z przeszłości, wiedziećco takiego się stało, że zabrało mi Willa na tak długi okresczasu. Przez lata go nie było, a teraz nie da się odbudować iciągnąć dalej tego co było. To zamknięty rozdział w mim życiu,a zrozumiałam to, kiedy poznałam Nathana.

Doszłam do wniosku, żebędę wobec Willa fair. Nie będę powtarzać jego błędów sprzedkilku lat, kiedy to cisza była dla niego najlepszym rozwiązaniem.

- Powiedziałeś dzisiaj rano, że wiesz doskonale jak to wszystko się ułoży.

- Bo wiem. - odparł po chwili.

- Skąd takie przypuszczenia?

- Wiem, jak bardzo jesteś szczęśliwa przy tym chłopaku. Powinnaś wrócić do Chicago i z nim porozmawiać.

- Jesteśmy tutaj od wczoraj. Po co w takim razie tutaj przyjeżdżaliśmy?! - zapytałam nieco zbulwersowana.

- Chciałem Cię mieć chociaż na chwilę. Przynajmniej jeden dzień pragnąłem spędzić tylko z Tobą. Nawet taki krótki wyjazd dobrze Ci zrobi, bo poukładasz myśli i będziesz wiedzieć czego chcesz. Nie zatrzymuję Cię, Meg. Jesteś mądra i wiesz doskonale co będzie dla Ciebie najlepsze.

- Wyjaśnij mi to. - Wymamrotałam cicho, a w oczach ni stąd ni zowąd pojawiły się łzy.

- Nic nie ma tutaj do tłumaczenia, Meggie. Wyjechaliśmy, bo uważałem, że...

Nie pozwoliłam mudokończyć, bo odpowiedź chciałam znać tu i teraz.

- Nie to masz mi wytłumaczyć! - krzyknęłam zapłakana. - Trzy lata temu. Powiedz dlaczego wyjechałeś. Czemu mnie zostawiłeś i czemu teraz wracasz?! Czego ode mnie chcesz, czego oczekujesz?!

Will przysunął się domnie bliżej, jednak od razu się odsunęłam. Czułam, że jegoopowieść nie będzie w żadnym stopniu dla mnie miła.

- Rozstać się z Tobą kazali mi Twoi rodzice. Powiedzieli, że mam Tobie nic nie mówić. Oni wiedzieli...

- Co wiedzieli?!

- Meggie ja... - poczułam chwilę zawahania z jego strony - Trzy lata temu zdradziłem Cię.

Nogi ugięły się podemną, a serce niebezpiecznie zaczęło bić coraz szybciej. Niby tewydarzenia nie miały miejsca teraz, a już spory czas temu, jednakpoczułam jak ktoś wbija miliony szpilek w moje ciało.

- Przypadkowo. Żadne z nas tego nie chciało.

- Z kim? - zapytałam. - Z którą suką mnie zdradziłeś?!

- Nie wiem czy tą dziewczynę nazywasz suką...

- Odpowiedz! - nie potrafiłam powstrzymać emocji. Krzyczałam przez cały czas, kiedy to Will był bardzo spokojny.

- Nie wiesz dlaczego Mary przedawkowała narkotyki? Zaczęła brać, bo chciała o tym zapomnieć. Nie miała siły myśleć o tym jak zraniła swoją jedyną siostrę, która tak bardzo ją kochała. Nikt Ci nie mówił, aż do teraz.

Zanim się zorientowałammoja dłoń wylądowała na policzku chłopaka. Nie wierzyłam w toco mówi, jednak wszystko składało się w logiczną całość. Zimątamtego roku nie zastanawiałam się, dlaczego ta dwójka zachowujęsię tak podejrzanie. Nie przychodziło mi do głowy, że mogliposunąć się do czegoś takiego.

Will mimo bólu jaki musprawiłam opowiadał dalej. Zapewne zrozumiał, że nadszedł czasna wyjawienie całej prawdy.

- Byliśmy pijani, nie wiedzieliśmy co robimy. Nie masz pojęcia jak czuliśmy się po wszystkim.

- Zapewne dobrze. - prychnęłam.

- Koszmarnie. Spojrzeliśmy na siebie i zrozumieliśmy co się stało.

- Nie chcę tego słuchać!

Zerwałam się z pomostui pobiegłam do domku, gdzie kroki od razu skierowałam ku mojejsypialni. Z szafy szybko wyjęłam walizkę i z powrotem chowałam doniej rzeczy. Nie interesowało mnie jak teraz dostane się doChicago. W głowie aktualnie myślami byłam tylko przy Willu i Mary– najważniejszych dla mnie wtedy osobach, które kochając sięrazem nie myślały o tym, jak ja będę się czuła. Dopiero powszystkim coś zrozumiały, jednak nie miały na tyle odwagi, aby sięprzyznać.

Will chwilę po mniewbiegł do pokoju i szybkim ruchem szarpnął mnie za ramię iprzytrzymał.

- Przepraszam...

- Tylko na tyle Cię stać? - zapytałam. - Brzydzę się Tobą. Brzydzę się tym co zrobiłeś i co zrobiła Mary. Wydawało mi się, że byłam dla Was kimś ważnym...

- Bo byłaś i jesteś nadal.

- Ależ przestań! Po co mnie tutaj zabierałeś? Myślałeś, że wrócą wszystkie uczucia i znowu będziemy razem?! Że zapomnę o niewyjaśnionych sytuacjach i ot tak Cię pokocham?

- Chciałam żebyś odpoczęła, ale przede wszystkim pragnąłem Ci o wszystkim powiedzieć.

- Kiedy powiedzieć?! Jak już zdążysz się ze mną przespać? Wtedy planowałeś wytłumaczyć mi to i owo?

- Meggie, chcę, abyś była szczęśliwa, dlatego też mówię Ci o wszystkim teraz. Wracaj do Chicago, do Nathana. On naprawdę Cię kocha i nie chciał zrobić tego wszystkiego.

- Ciekawa jestem skąd ty to wszystko wiesz.

- Bo Kate po mnie przyjechała! Nie pamiętasz jak na pewien czas zniknęła, a wszystkim mówiła, że jest u babci? Szukała mnie, bo chciała żebym wrócił. Prosiła, żebym znowu miał z Tobą kontakt.

- Po co jej to było?

- Ponieważ kilka lat temu spotykała się z Nathanem. Nie myślała o innych, a tylko o sobie. Chciała do niego wrócić. Ale Meggie... - zacisnął dłonie na moich ramionach jeszcze bardziej. - Mimo że Cię kocham i pragnę być przy Tobie zawsze, dla mnie liczy się Twoje zdanie, zdrowie i szczęście. I dlatego też mówię Ci o wszystkim tutaj, teraz i cały czas powtarzam, że musisz wrócić do Chicago. To nie wina Nathana.

- Wiesz co Ci powiem... - przybliżyłam nasze twarze do siebie. - Pierdol się!

Spakowałam swoje rzeczyi wyszłam z domu. Powędrowałam na pierwszą stację benzynową,jaka znajdowała się w okolicy. Ta na szczęście nie była zbytdaleko, a w miejscu gdzie wczorajszej nocy widziałam palące sięświatło. Tym razem los obdarzył mnie szczęściem i na parkingustał samochód,w którym siedział mężczyzna – chyba starszy odemnie, brunet. Nie miałam innego wyjścia. Nie miałam zamiarupatrzeć dłużej na Willa. On został. Ja poprosiłam o pomoc.


TryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz