24.

33 5 3
                                    

Wróciłam. Po trzech miesiącach udało mi się. Na 99% jestem juz tutaj na stałe. Obiecuję. 

_____________________________

Po kilku godzinach byłamgotowa do drogi. Próbowałam nie myśleć o Nathanie i złychemocjach, które wywoływał w moim umyśle. Will poprawiał mihumor, przez co nie miałam najmniejszego problemu z utrzymaniem natwarzy szczerego, prawdziwego uśmiechu. Wyruszyliśmy w podróżdo... nie wiem. Wciąż nie wiedziałam, gdzie chłopak mnie zabiera.

Nie była to krótkapodróż. Trwała kilka dni. Po drodze zatrzymaliśmy się w kilkuhotelach, w przerwach spacerowaliśmy po małych miasteczkach, wktórych znajdował się nasz nocleg. Czas trwania podróży bezpostojów? 60 godzin. Byłam już zmęczona samą jazdą. Często podsypiałam w jej trakcie. Proponowałam także chłopakowi, żezamienię go i poprowadzę przez jakiś czas samochód, jednak on siętemu sprzeciwiał. Był pewien, że domyślę się, gdzie jedziemy,jeśli będę prowadzić. Kiedy siedziałam na miejscu pasażera niezwracałam uwagi na znaki, które pozwalały mi odgadnąć celwycieczki. Wiedziałam jedynie, że przejeżdżaliśmy przez Kanadę,ponieważ to w niej odbywały się nasze postoje.

Wreszcie dojechaliśmy na miejsce.Zrobiło się ciemno, a temperatura spadła do kilkunastu stopniponiżej zera. Will wniósł nasze walizki do niedużego domku,położonego obok ogromnego jeziora, na około którego rozpościerałsię gęsty las. Powiedział wcześniej, że przyszykuje dla nasgorącą herbatę, na rozgrzanie zmarzniętych ciał. Specjalnie niemiałam ochoty siedzieć w domu, zatem postanowiłam poobserwowaćprzez chwilę niebo. Usiadłam na końcu niedużego pomostu, którystał na zamarzniętym jeziorze. Położyłam się na wilgotnychdeskach i uniosłam wzrok do góry.

Tej nocy nie zauważyłam ani jednejchmury, a jedynie gwiazdy, które na wielkim nieboskłonie znajdowałysię jedna przy drugiej. Niektóre wyróżniały się na tle innych,błyszcząc o wiele mocniej, jaśniej. Zachwycały także swojąwielkością. Duże prawdopodobieństwo, że to nawet planety zukładu słonecznego, które gdzieś daleko, były większe od Ziemi.Takie malutkie wydawały się z mojej perspektywy, a w rzeczywistościto ogromne ciała niebieskie.

Przez ułamek sekundy wydało mi się,jakby z nieba spadła gwiazda. Rozejrzałam się, ale już nic niewidziałam. O tej porze roku to bardzo mało prawdopodobne, zatem totylko moja wyobraźnia. Mimo to – pomyślałam życzenie.

W pewnym momencie poczułam ciepło naramionach. Will kocem okrył mnie i otulił, żeby tylko było minieco cieplej. Do rąk podał mi kubek gorącej herbaty, który nawetw ciemności widziałam, jak paruje. Upiłam łyk, a w tym czasiechłopak usiadł blisko mnie i objął ramieniem.

- Jeżeli nie chcesz, mogę się odsunąć. Wiem, że...

- Zostań. Tak jest miło. - Nie pozwoliłam mu dokończyć i nawet nie chciałam żeby się teraz odzywał. Potrzebowałam chwili odpoczynku, ciszy i spokoju.

Alaska. Zawsze marzyłam o podróżydo tego miejsca. Góry pokryte śniegiem, zamarznięte jeziora ibardzo niskie temperatury. Co prawda nie jest to klimat, którykocham, jednak już od dzieciństwa ciągnęło mnie do tego miejsca,a Will od zawsze doskonale o tym wiedział.

Kiedy chłopak otulał mnie ramieniemczułam jego napięte mięśnie. Wydawał się spięty izestresowany, jakby był przygotowany przez cały czas, że w każdejchwili będzie musiał się odsunąć. Możliwe jednak, że wszystkobyło spowodowane zimnem, które otaczało nasze ciała. Nie miałampojęcia.

Upiłam kolejne łyki herbaty, któreza każdym razem rozgrzewały mnie od środka. Albo to japrzyzwyczaiłam się do jej wysokiej temperatury, albo to napójschłodniał od zewnętrznych warunków.

- Powinnaś się wyspać, z pewnością jesteś zmęczona. - cisze przerwał nagle Will. - Chodź. - Wstał i podał mi rękę na znak, iż chętnie mi pomoże.

TryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz