13.

236 15 2
                                    

Za oknami restauracji, w której siedziałam od dobrej godziny, zrobiło się ciemno. Lampy uliczne zaczęły świecić o wiele wcześniej, a chodniki oświetlone były także przez dekoracje świąteczne powieszone na każdej ulicy w centrum. Siedząc jeszcze w domu nie potrafiłam spędzać czasu razem z Nathanem, dlatego też tak szybko wyszłam i udałam się w umówione miejsce. Wiedziałam, że go okłamuję i nie umiałam spojrzeć mu prosto w oczy. Zdawałam sobie sprawę, jak bardzo mnie kocha i to najbardziej mnie teraz bolało.

Ręce drżały, przez co nie byłam zdolna do utrzymania filiżanki z herbatą, która trzęsła się i to bardzo. Minuty dłużyły się, a ja coraz bardziej byłam przerażona spotkaniem z chłopakiem. Odszedł bez wytłumaczenia, „dlaczego” i „po co”. Cierpiałam przez lata, brakowało mi go, a w momencie, kiedy już odnalazłam swoją miłość, on się pojawił. Nie rozumiałam czemu teraz i czego na dobrą sprawę ode mnie oczekuję. Mogłabym wyjść z restauracji i wrócić do domu, żyć nadal z Nathanem kochać go nad życie, ale nie umiałam. Gdzieś głęboko czułam, że potrzebuję tej rozmowy, tych wytłumaczeń i przeprosin, które miałam nadzieję, że się pojawią.

Spojrzałam na zegarek i w myślach stwierdziłam, że to już ta godzina. Will wszedł do restauracji innym wejściem niż to, które bacznie obserwowałam przez cały czas. Pojawił się za moimi plecami i stanął. Czułam przez chwilę, że powietrze wydychane z ust, obija się o moją głowę i kark. Wtedy też powoli się odwróciłam i zobaczyłam jego sylwetkę. Wpatrywaliśmy się w siebie przez chwile aż w końcu z tego transu wybił mnie jego uśmiech, który trzy lata temu widywałam codziennie. Ocknęłam się i zrozumiałam, że stoi przede mną Will, ten którego nie tak dawno nienawidziłam. W tamtej chwili nie byłam pewna czy mam ochotę uderzyć go w twarz, żeby chociaż minimalnie mi ulżyło czy pragnę wtulić się w jego umięśnione ciało. Obszedł stolik dookoła, muskając przy tym moje plecy. Serce podskoczyło mi do góry, ale próbowałam tego nie pokazać. Zachowałam kamienną twarz do chwili kiedy usiadł naprzeciwko mnie. Moje oczy zaczęły się pocić, ale robiłam wszystko, żeby się nie rozpłakać. Patrzyłam na niego i pytałam siebie w myślach: „czemu teraz?”.

- Miło mi Ciebie widzieć. - Powiedział nareszcie, ale ja się nie odezwałam. - Chciałbym porozmawiać... - Dodał już nie tak poważnym i obojętnym głosem.

- Po co? - zapytałam.

- Przemyślałem wszystko i chcę Ci to wytłumaczyć.

- Teraz?! - krzyknęłam. - Trzeba było myśleć zanim wyjechałeś bez słowa.

- Pożegnałem się z Tobą. - rzucił nagle.

- Pożegnałeś?! Powiedziałeś, że nie możemy być razem i mnie zostawiłeś. Samą. Gdzieś w nocy, w parku. Nie przejmowałeś się tym co zrobię..

- Wiem Meg, ale ja nie miałem innego wyjścia. Zrozum to.

- Próbowałam przez trzy lata. Niestety się nie udało. - Dłonią otarłam łzę, która spływała po moim policzku. Zapewne za moment by spadła, zostawiając mokry ślad na stoliku.

- To nie takie proste... Odchodząc cały czas Cię kochałem, ale nie mogłem z Tobą być. Zrobiłem najbardziej idiotyczną rzecz na świecie i nie umiałem sobie jej wybaczyć.

- Co w takim razie zrobiłeś?

Cisza. Nic nie mówił, tylko przez cały ten czas wpatrywał się w moją filiżankę herbaty.

- Nie mogę Ci powiedzieć.

- Znowu tajemnice. - Wstałam od stołu, głośno odsuwając krzesło. - Nawet nie próbuję zrozumieć tego wszystkiego. Zniknij z mojego życia raz na zawsze!

- Usiądź! - Pierwszy raz widziałam go tak bardzo zdenerwowanego i zestresowanego. Zajęłam miejsce z powrotem, bo obawiałam się, że może za chwilę coś zrobić. - Prędzej czy później bym Ci powiedział, ale kazano mi Ciebie zostawić i nic nie mówić.

TryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz