27.

33 3 1
                                    


Jeżeli wszystkiesprawy, które zostały mi do rozwiązania przebiegłyby takpomyślnie, jak rozmowa z rodzicami, byłabym najszczęśliwszymczłowiekiem na świecie.

Tuż po nocy, w którejprzyjechałam do Pittsburgha i wyjaśniłam sobie wszystko z mamą itatą spakowałam walizkę i ustawiłam ją przy drzwiach. Weszłamdo jadalni, w której dwójka jadła śniadanie. Na stole stałatakże filiżanka kawy dla mnie.

- Co dzisiaj zamierzasz robić? - spytała mama przełykając w międzyczasie kęs kanapki z tuńczykiem.

- Jadę do Chicago. - Usiadłam przy stole i spojrzałam na ich reakcję. Upiłam łyk gorącego picia, a z koszyczka wyjęłam kromkę chleba, żeby posmarować ją moim ulubionym serkiem.

- Tak szybko? Nie minęła doba, odkąd tutaj przyjechałaś. Nie możesz zostać na dłużej?

- Jutro zaczynają się studia po przerwie świątecznej. Muszę czym prędzej załatwić dokumenty. Chciałabym dostać się na Akademię Sztuk Pięknych jeszcze w tym semestrze.

- Jesteś bardzo ambitna. - stwierdził tata.

Spuściłam wzrok w dółi delikatnie uniosłam kąciki ust do góry.

- Muszę także czym prędzej zadbać o swoje szczęście.

- Coś się stało? - mama położyła sztućce na talerzu i z zaniepokojonym spojrzeniem zaczęła się mi przyglądać.

- Mam nadzieję, że nie. - Zapragnęłam szybko zmienić temat. - Tato, zawieziesz mnie na lotnisko? Samolotem najszybciej dotrę do Chicago.

Żyłam nadzieją, żewszystkie słowa wypowiedziane przez Willa były prawdą. Przedewszystkim te związane z Kate i Nathanem i pragnieniem odzyskaniachłopaka. Nie było chwili, żebym nie zastanawiała się, dlaczegoNathan dał owinąć się wokół palca i przez tyle chwil, po prostuprzestawał się mną interesować. Coraz to bardziej uświadamiałamsobie, że była to wina Kate, a chłopak możliwe, że nadal coś domnie czuję. Nie na marne tyle razy powtarzał, że będzie mniekochał, nieważne co by się działo. Bardzo możliwe, że jużwtedy wiedział co zaczyna się dziać.

W Chicago byłam już ogodzinie trzeciej po południu. Wpierw pojechałam do siebie wziąćprysznic, zjeść drugie śniadanie i od razu wsiadłam w samochód,którym pokierowałam się do domu Nathana. Samochód zaparkowałamna parkingu tuż obok wysokiego wieżowca. Niestety nie mogłamsprawdzić czy chłopak jest w domu, ponieważ swój samochód zawszeparkuję w garażu, pod budynkiem. Tym razem nie pytałam się nikogoo drogę do jego mieszkania. Doskonale pamiętałam korytarzprowadzący do windy i ten już na samej górze, przed wejściem dodomu chłopaka.

Mój oddech był bardzoniespokojny, czułam szybkie bicie serca, które za chwilę było wstanie rozsadzić mi pierś. Cieszyłam się z decyzji założenia nanogi płaskich butów, a nie szpilek, które już wyciągałam zszafy. Z pewnością nie wystałabym w nich zbyt długo.

Zapukałam do drzwi, alenie słyszałam żadnej odpowiedzi, nikt też nie podszedł otworzyć.Zapukałam zatem drugi raz. Znałam Nathana na tyle dobrze, żewiedziałam, iż o tej porze zawsze siedział w domu. Lubił chociażgodzinę w ciągu dnia posiedzieć w swoich czterech ścianach iodpocząć. Nie było możliwe, aby wyszedł. Wiedziałam to.Wreszcie nieco poirytowana chwyciłam za klamkę i ku mojemuszczęściu – drzwi były otwarte.

Usłyszałam jakieśszmery dochodzące z kuchni, ale mimo to stałam wciąż w progu.Czekałam aż ujrzę Nathana w salonie, na który miałam widok, a zktórego on z pewnością mnie nie zobaczy. W końcu ominął sporychrozmiarów wyspę kuchenną i znalazł się przy sofie.

- Nathan.

Chłopak momentalnie sięodwrócił i zamarł, jak mnie zobaczył. Odstawił kubek z kawą nastolik, przy tym ani razu nie spuszczając ze mnie swojegospojrzenia.

- Meggie... Co tutaj robisz?

- Chciałam powiedzieć, że Cię kocham i nie pozwolę na to, aby nasz związek tak szybko się rozpadł. Mam nadzieję, że słowa Willa były prawdą i ty też nie chcesz zmieniać tego co było.

Na jednym wdechupowiedziałam to, o czym myślałam przez dłuższy czas. Wracając zPittsburgha cały czas zastanawiałam się jak wszystko ująć wcałość, aby moja wypowiedź miała tak zwane ręce i nogi. Przezcały czas jak to mówiłam widziałam, jak Nathan podchodzi do mniecoraz to bliżej, aż w końcu dzieliło nas zaledwie kilkanaściecentymetrów.

Już miałam ciągnąćswoją wypowiedź, ale nagle poczułam jego usta na moich. Tenpocałunek był tym, za czym bardzo tęskniłam. Poczułam jegoszczerość, a bez wypowiedzianych słów wiedziałam, że mnieprzeprasza.

Po chwili dłońmichwycił moje poliki, ciało przysunął do siebie, a czoło oparł omoje. Zamknął oczy i zaczął szeptać.

- Przepraszam, kochanie. Nie masz pojęcia jak bardzo jestem na siebie zły za to co się stało. Nie mam pojęcia, jak Kate mogła zrobić ze mną coś takiego. Nie chcę mieć z nią nic wspólnego. Meg, uwierz mi, proszę.

Palcem otarł łzęspływająca po moim poliku. Nie chciałam płakać. Szeroko sięuśmiechnęłam i wtuliłam się w jego tors.

- Musisz mi to wyjaśnić. Powiedz, dlaczego tak wszystko się potoczyło.

Usiedliśmy w salonie, aNathan przygotował dla mnie ulubioną, miętową herbatę. Chłopakodgarnął z mojej twarzy kosmyki włosów, które uwolniły się zwcześniej uczesanego warkocza. Siedziałam cicho i czekałam namoment, w którym brunet zacznie mówić.

- Pewnie się domyśliłaś, że spotykałem się z Kate w przeszłości.

- Will mi o tym wspomniał. - oznajmiłam.

- Tą dziewczyną, która mnie zostawiła, kiedy brałem narkotyki była ona. Mówiłem Ci o niej, ale nigdy nie podałem imienia i nazwiska. To był szok, jak dowiedziałem się, że jesteście przyjaciółkami. Chciała się spotkać, pogadać, a ja się zgodziłem. Nie mam pojęcia co mną wtedy kierowało, ale już od tamtego momentu powtarzałem Ci, że bardzo Cię kocham. Zdawałem sobie sprawę, że może wydarzyć się coś złego. Czasem rozmawialiśmy, było tych rozmów coraz to więcej i więcej... Do niczego nie doszło, tylko wtedy w Sylwestra...

- Całowaliście się. - Przypomniałam mu na wszelki wypadek, gdyby nie chciał o tym wspominać.

- Uwierz mi, że tak Nowy Rok chciałem spędzić z Tobą, nie z nią.

- A dlaczego tak często zachowywałeś się... inaczej. Byłeś nie w humorze, krzyczałeś i nawet nie chciałeś mieć ze mną kontaktu?

- Czułem ogromny mętlik w głowie i nie miałem pojęcia co robić. Nie potrafiłem zerwać z nią kontaktu. Nie umiałem... - Nathan spuścił głowę w dół, a ja zauważyłam jak jest mu ciężko. Wstałam i przysunęłam się bliżej niego. Po chwili objęłam go, a głowę położyłam na ramieniu. - Kiedy mnie zostawiła przeżywałem największy kryzys w całym moim życiu. Kochałem ją i kiedy spotykaliśmy się od czasu do czasu nie chciałem ot tak zerwać tego kontaktu, za którym kiedyś tęskniłem. Ona zaczęła to wykorzystywać, a ja nie wiedziałem co mam robić.

- Kocham Cię i nie potrafiłabym Cię zostawić tylko z tego powodu, że popełniłeś ten jeden błąd.

-  Błąd, którego naprawdę żałuję! Meg, uwierz mi. Proszę. - Pierwszy raz widziałam, jak płaczę.

- Wierzę Ci. - powiedziałam cicho, a on szybko mnie przytulił, jakby obawiał się, że za chwilę zniknę i nigdy już nie wrócę.

____________

Moi kochani, zbliżamy się do końca opowieści. Wszystko niedługo się skończy. Jestem jednak ciekawa, czy znalazłyby się tutaj osoby, które chciałyby czytać dalsze, a raczej wcześniejsze losy Meggie? Prequel, mówi Wam to coś? Ktoś chętny?


TryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz