04.

261 17 0
                                    

Za oknem, kiedy witałam dzień o godzinie 6.30 było ciemno, dosłownie czarno. Wyjrzałam przez okno i ujrzałam tylko lampy, świecące gdzieś w oddali. Tradycyjnie zagrzałam wodę na herbatę i jeszcze w pidżamie usiadłam na krześle w kuchni, aby zjeść coś zdrowszego niż kebab w bułce, kupiony w centrum. Poranek minął tak samo, pojechałam tym razem na uczelnię, żeby nie przesiedzieć kolejnego dnia w domu.

Szłam korytarzem, po którym ślamazarnie poruszali się studenci, równie zmęczeni jak ja. Na uczelni było zaskakująco cicho, chyba nikt nie miał dzisiaj ochoty do rozmowy. Usłyszałam kroki, które coraz szybciej zbliżały się w moją stronę. Po dosłownie sekundzie czułam już oddech za plecami, a potem dotknięcie mojej dłoni. Pociągnął mnie nagle w bok, a ja wylądowałam plecami na filarze. Oparłam się na nim, a kiedy uniosłam swój wzrok do góry, zobaczyłam jego twarz. Roześmianą i znajdującą się o wiele za blisko moich ust i oczu. Położył głowę na moim ramieniu, a ja czułam jak cała jego buzia się śmieję.

- Hej. - wyszeptał. Ciepłe powietrze, które wypłynęło z jego ust, obiło się o moją zmarzniętą szyję. To było miłe ukojenie.

- Cześć. Co ty robisz? - zapytałam.

- Stoję, studiuję, mówię. Wymieniać dalej. - Nie odsunął się nawet o krok.

- Co ty ze mną robisz?! - Podkreśliłam. Uwolniłam się spod jego ramion i stanęłam w odpowiedniej od chłopaka odległości, świadczącej o naszych relacjach, przyjaźni. - Masz zajęcia w innym budynku.

- Tak, ale zaczynam za pół godziny, a bardzo chciałem Cię zobaczyć.

- Jak miło. - Uśmiechnęłam się.

Ruszyliśmy ponownie drogą prowadzącą na salę, na której za chwilę powinnam się pojawić. Niektórzy spoglądali na nas, jakby z niedowierzaniem, że to ja rozmawiam z Nathanem, a nie ktoś inny. Olałam ich zachowanie.

- O której dzisiaj kończysz? - Spytał, tym samym rozpoczynając nowy temat.

- O trzeciej.

- W takim razie może wybierzemy się na lunch?

- Nie mów tylko, ze to Lake's.- Zaczęłam się śmiać.

- Nie... Gdzieś, gdzie nikt nas nie będzie znał. Tutaj widzę same znajome twarze, już mnie to nudzi.

- Dobrze. Bądź o trzeciej na parkingu.

- Do zobaczenia. - Przytulił mnie i podarował buziaka w policzek, którego dziwnym sposobem odwzajemniłam. Wtedy jeszcze więcej par oczu było wlepionych w naszą dwójkę.

Minęły ćwiczenia i wykład, a ja znowu musiałam pokonać kawałek drogi, aby przejść do innej sali. Dzisiaj miałam wielkie szczęście wpadania na moich znajomych. Caroline kiedy mnie zobaczyła podbiegła,złapała za ramiona i popchnęła do barierki, przez którą prawie wypadłam.

- Kate!

- Co Kate? - Byłam zdziwiona.

- Nie ma jej. Wyjechała.

- Gdzie?! - krzyknęłam.

- Przyjechałyśmy na uczelnię, a kiedy miałyśmy wchodzić na salę powiedziała, że musi gdzieś pojechać i pobiegła w stronę wyjścia.

- Coraz częściej jej nie rozumiem.

- Właśnie. Trzeba się dowiedzieć, co się dzieję.

Poprosiłam, żeby to Nathan prowadził, kiedy jechaliśmy na lunch, do jego ulubionej restauracji. Zaprzątałam sobie głowę Kate, tym co się stało i dlaczego tak wszystko się potoczyło. Dzwoniłam kilka razy, a dziewczyna odebrała dopiero w chwili, kiedy wysiadłam z samochodu.

TryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz