Był ranek. Obudziłam się o godzinie 10 ponieważ ktoś wparował mi do pokoju, jak się okazało był to Igor
-wstawaj pojedziesz ze mną do sklepu, nie słyszę słowa 'nie' - powiedział skacząc mi po łóżku, miał zadziwiająco dobry humor - wstawaj
-dobra, wstaje - powiedziałam odkrywając się kołdrą.
-czekam na dole - powiedział zeskakujac z mojego pięknego, dużego łóżka.
Zrobiłam lekki makijaż, ubrałam jeansy i bluzę zeszłam na dół gdzie Ubrałam kurtkę i buty. Zabrałam torebkę i krzyknęłam Igorowi że już jestem gotowa.
W aucie
Jechaliśmy dosyć szybko, zdecydowanie za szybko. Mówiłam Igorowi już chyba 40 razy zeby zwolnił lecz on mnie nie słuchał, jeszcze bardziej przyspieszał. Było ciemno, nie wiadomo dlaczego ponieważ była 11. Wszystkie łampy zgasły również światła samochodu Igora. Było ciemno, zdecydowanie za ciemno żeby widzieć gdzie się jedzie.
Nagle zobaczyliśmy błysk świateł auta z naprzeciwka, a potem znowu ciemność ale już nie na dworze tylko, przed oczami....
Obudziłam się w szpitalu. Nademna latał Igor. Jak? Co? Latał?! Co się dzieje?! Dlaczego igor potrafi latać i ma skrzydła?! Nie tylko nie to proszę! Zaczełam płakać
-ostrzegałam cie - nagle odezwała się krótko scieta blondyna razem z Ewelina. Co? Ewelina? Co ona tu robi?
-c-co się stało? -zaczełam się jąkać
-Twój Igorek nie żyje. Ostrzegałam. Tym autem Jechałyśmy my. Igorek lata bo umarł jest aniołem a raczej demonem.
To nie może być prawda
-na ciebie też czas - nagle uslyszalam głos Eweliny
Zabaczyłam tylko jak łapie za jakąś szczykawke, a potem tylko ból i ciemność
To koniec...
****
Obudzilam się z płaczem. To tylko sen na szczeście. Czułam jak ktoś mnie przytula, był to Igor. Wtuliłam sie w niego jeszcze bardziej. Jedno pytanie cały czas krążyło mi w głowie
czy to był sen proroczy?
𝚁𝚘𝚣𝚍𝚣𝚒𝚊𝚕 𝚙𝚘 𝚔𝚘𝚛𝚎𝚔𝚌𝚒𝚎
CZYTASZ
𝐃𝐥𝐚𝐜𝐳𝐞𝐠𝐨? / 𝐑𝐞𝐓𝐨 [𝐙𝐀𝐊𝐎𝐍𝐂𝐙𝐎𝐍𝐄]
ФанфикWstałam dzisiaj zadziwiająco szybko ponieważ o 9:30 zazwyczaj wstaje o jedenastej. Postanowiłam że już zwloke się z łóżka i ogarne. Najpierw podeszłam do okna aby odsłonić rolety. Był piękny sobotni ranek. Aż chciało się żyć, uśmiech sam wkradł się...