Studia były ciężkie, Kenny doskonale i bardzo dobrze sobie zdawał z tego sprawę, gdy opuszczał na pewien czas rodzinne miasteczko. Nie wiedział jednak, że wszystkie kolokwia, zaliczenia i sesje to będzie dopiero początek i start jego zmagań z tym cudownym okresem. McCormick znalazł sobie pracę dorywczą w wieku trzynastu lat, przez co przez długie lata oszczędzał na swoje cele i marzenia, poza tym musiał być ostrożny przy wydawaniu pieniędzy na swoją siostrę, którą opiekował się nadal tak jak trzeba, by na niego też coś starczyło. Razem ze Stan'em, który jakimś cudem wybrał te same studia znalazł ciasne lokum w środku miasta i udomowił się z czarnowłosym bardzo szybko. Przez pierwsze trzy miesiące było ciężko, potem jednak na dwa wszystko się ustabilizowało, ale z czasem zaczęło się robić coraz gorzej. I wcale nie chodziło o pieniądze, czy same studia i naukę. Stan miał... problem, który ciągnął się za nim od bardzo dawna.
Kenny robił wiele, by mu z tym pomóc. Naprawdę wiele. Ale ile najdłużej mógł trzymać Stan'a z daleka od nałogu. Tydzień? Dwa? Jego rekord to chyba dwa i pół tygodnia, gdy Marsh nie sięgnął po jakikolwiek napój alkoholowy. Co i tak było ciężkie do utrzymania. Przecież Stanley był dorosły i nie musiał się nikogo słuchać, jak sam twierdził. Kenny doskonale o tym wiedział, jednak na częste widoki tak sponiewieranego i zapłakanego Stan'a praktycznie co noc utwierdziły go tylko bardziej w przekonaniu, że jest jedyną osobą, która musi i ma obowiązek się nim zająć.
[...]
Wyczulony na to, że blondyn nie zastanie witającego go hucznie Stan'a od progu, otworzył drzwi na oścież i bez ukrywania, że wchodzi do mieszkania wparował do przedpokoju. Od razu zastał od progu tą typową i częstą niemiłą atmosferę, poza tym, że pusta butelka po alkoholu zawitała go pod wieszakami przy worku z pełnymi śmieciami. Westchnął cicho przeczuwając najgorsze, gdy tylko zbliży się do pokoju, albo kuchni. Kenny ściągnął z siebie brązowy płaszcz i odwieszając go na jeden z haków ponownie wziął oddech.
- Stan, wróciłem...!- zakrzyknął oczekując odpowiedzi.
Jednak, gdy nic nie usłyszał zastanowił się, czy chłopak w ogóle jest w mieszkaniu.Kenny przeszedł kilka kroków uchylając drzwi od większego pokoju, ale po tym, gdy to zrobił usłyszał dźwięk szkła opadającego na podłogę. Stan spokojnie leżał na plecach na starej i zniszczonej kanapie. Jedna z butelek została przez niego upuszczona kilkanaście centymetrów na podłogę, na szczęście się nie rozbijając. Prawa ręka bawiła się drugą szklaną butelką tuż przy szyjce, a gardło chłopaka za jednym zamachem opróżniło 1/4 pozostałego w nim napoju. McCormick bardziej się przeraził, że młodszy chłopiec się zakrztusi, ze względu na pozycję w jakiej tak szybko wypił alkohol. Poza czerwoną i rozpaloną twarzą, oraz łez spływających spod ładnych niebieskich oczu kruczowłosy wydawał szlochy i łkanie z siebie. Pod nosem coś mamrotał, ale Kenny pomyślał, że to tekst jednej z piosenek Nirvany wydobywającej się z płyty, którą Stanley ostatnio lubił sobie puszczać, gdy wracał do domu.
- Kenny...!- Marsh podniósł się słabo do siadu, ale za chwilę opadł z powrotem na poduszkę ze względu na to w jakiej formie się znajdował.
- Stan... O rany...- McCormick od razu podbiegł do chłopaka i uklęknął przy nim na wysokości jego twarzy.- Co się stało...?- przyjrzał mu się uważnie.
- Co? N-Nie pamiętam...- załkał podciągając się ledwo co na łokciach i obracając w stronę Kenny'ego, teraz leżąc na lewym boku.
- Piłeś...- wskazał na butelkę, którą Stan dzierżył w dłoni.- Przyznaj się.- powiedział, chociaż odpowiedź miał tuż przed sobą.
- Nieprawda, odejdź Kenny.- szlochał wydając warknięcie na jego imię.- Nie obchodzi cię to nawet, prawda?!
- To nie tak-
- Masz mnie gdzieś, racja?! Nie jestem ci potrzebny, jestem dla ciebie problemem...!- agresywny Marsh spróbował wstać, ale był zbyt słaby. Opadł ponownie na kanapę, czołem na materac i wystawił do Kenny'ego niechlujnie środkowego palca.- Idź już... Zostaw mnie...
- Nie ma takiej opcji...- Kenny delikatnie zajął się szklanym przedmiotem, który poluzował się w dłoni Stan'a i szybko go zabrał odstawiając za róg kanapy.
CZYTASZ
South Park One Shot's II 『✓』
Fanfictionprawdopodobieństwo występowania żartów w stylu Cartman'a, wulgaryzmów a szczególnie shipów mało znanych bardzo duże niszczenie charakteru postaci zdarza się występować zamówienia przyjmuję 『• postaci należą do Trey'a Parker'a & Matt'a Stone'a •』