Kyman

942 36 3
                                    

- Jesteś pewny, że to dobry pomysł Stan?
- Jasne, że tak. W czym tutaj jest zły pomysł?
- Wiesz... Nie sądzę bym związał szkołę, obowiązki i tym podobne rzeczy i doplótł do tego opiekę nad zwierzęciem...- westchnąłem pod nosem.- Przemyślę to jeszcze, jasne?
- Kyle, mówiłeś, że chcesz mieć zwierzę.- Stan zmarszczył brwi.- Jak ze schroniska to źle, czy jak? W czym masz problem?
- Już w niczym...- wstałem z łóżka i podszedłem do chłopaka stojącego przy drzwiach z plecakiem.- Możemy już iść...
Stan poklepał mnie po ramieniu przyjacielsko i uśmiechnął się do mnie.
- Spoko stary, dasz sobie radę. Poza tym Ike na pewno też się będzie nim zajmował, kiedy ty nie będziesz mógł. Nie masz się o co martwić.
- Mam nadzieję, że tak będzie.- odwzajemniłem uśmiech i otworzyłem drzwi od pokoju.

Może i Stan rzeczywiście miał rację. Posiadanie kota, czy psa to nie byłby zbytni problem, zwłaszcza dla mnie. Ale pogodzenie tego z nauką, szkołą, obowiązkami i innymi rzeczami byłoby czasem trudne... Początkowo nawet stwierdziłem, że żartowałem z tym posiadaniem zwierzęcia, ale słysząc kilka razy ten sam wykład od poruszonego Stan'a dotyczącego schroniska i tym podobnych rzeczy zgodziłem się z nim dzisiaj tam pójść, a w dodatku obiecałem mu, że cokolwiek ze sobą wezmę stamtąd do domu...

- Kyle, nie wpadnij w latarnię.- usłyszałem śmiech Stan'a koło mnie.
W porę się ocknąłem z wcześniejszych rozmyśleń, bo dosłownie tuż przede mną jak gdyby znikąd wyrosła latarnia w którą na bank bym wpadł, gdyby nie chłopak.
- Chodź już, budynek jest tuż za rogiem.- ponaglił mnie Stan biorąc mój nadgarstek i skręcając za wspomniany przez niego wcześniej zakręt.

Weszliśmy do budynku, a od progu od razu poczułem nieprzyjemny chłód. Nie wiem czemu, ale poczułem się w tamtej chwili bardzo nieswojo, zwłaszcza widząc te wszystkie czworonożne stworzenia pozamykane na klucz za kratkami... Nie chciałem tu być, po krótkiej chwili sam już to stwierdziłem. Ale Stan nie wybaczyłby mi, gdybym się wycofał. Nie po to tu ze mną przyszedł. Z rękami w kieszeni stałem koło niego w absolutnej ciszy przygryzając wargę. Nawet się nie zainteresowałem o czym gadał z zapewne wolontariuszką.
- Mówiłeś mi, że wolałeś kota od psa, tak Kyle?
- Tak, koty są całkiem w porządku...- odparłem patrząc w podłogę.
- Może się więc przejdziesz i na jakieś popatrzysz?
- A co z tobą?- uniosłem brew.
- Stary, nie ja chciałem mieć zwierzę, pamiętasz? Sparky będzie mi jeszcze długo towarzyszył, też powinieneś mieć takiego przyjaciela.
- Nie pójdziesz ze mną?
- Spokojnie, poczekam na ciebie przy wejściu.- uśmiechnął się Stan i obrócił w drugą stronę.- Nie śpiesz się.- chłopak wyszedł zamykając za sobą drzwi.

Kilka minut zajęło mi chodzenie tam i z powrotem, przyglądając się każdemu puszystemu stworzeniu za cienkimi kratkami. Z wielką chęcią wziąłbym ich kilkanaście, ale biorąc pod uwagę, że z jednym na pewno miałbym nie lada kłopot, to pomyśleć co by się działo przy dziesięć razy większej ilości. Nie mogłem się zdecydować...
Westchnąłem smutno do siebie chcąc zawrócić w tył, ale znajomy mi głos wywołał lekki kołowrotek w mojej głowie. Nogi zaprowadziły mnie w kierunek dochodzącego dźwięku, który im częściej słyszałem, tym bardziej się dziwiłem, że mogę taką osobę widzieć tutaj. W tym miejscu.
Na szczęście pomieszczenie w którym siedziała owa osoba miała nieco otwarte drzwi, przez co szpara była dobrą opcją do podglądania co się dzieje w środku. Otworzyłem nieco szerzej oczy nie mając pojęcia, czy wejść, czy zostać w ukryciu, ale drzwi miały co do tego inne plany, bo skrzypnięcie jakie wywołały zwróciły uwagę nie tylko moją.

- Kyle?- obrócił się w moją stronę chłopak.
- Cartman?- uniosłem brwi.
Co on tutaj robił? Pracował tu, czy jak...?
Spojrzałem na gromadę kotów chodzącą naokoło niego. Nie uciekały, nie miauczały, nic nie robiły. One... Bawiły się z nim...? Z Cartman'em?
- Pracujesz tu?
- Co cię to obchodzi?- prychnął zajmując się głaskaniem kota na kolanach.
Nie odpowiedziałem na pytanie, zajęty byłem nieco bardziej tym, dlaczego te czworonożne stworzenia uznały grubasa za kogoś z kim mogłyby się bawić bez granic.
- Mogę tu wejść?
- Tak szczerze to ci nie wolno...- westchnął Cartman.- Ale skoro już tam stoisz i wyglądasz jak idiota to właź...- gestem dłoni nakazał mi wkroczyć do pomieszczenia.
Pozwolił mi na to? Poważnie?
- Tylko zamknij drzwi, nie mogą stąd wyjść.
Skinąłem głową na jego prośbę, robiąc to co powiedział chwilę temu.

South Park One Shot's II 『✓』Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz