Creek

1K 40 8
                                    

➛ wiek postaci w rozdziale - 8/9 lat
___

— Craig...— zaczął mniejszy chłopiec ostrożnie.— Craig...
— Cicho bądź, nie widzisz, że jestem zajęty?— fuknął kruczowłosy pod nosem.
Tucker jednak tak naprawdę nic pożytecznego i konkretnego nie robił. Razem z resztą znajomych z podwórka bawił się w Rycerzy i Króli. On i Tweek razem ze Stan'em i Butters'em dostali od Cartman'a misję, by przynieść dla niego kilka trujących jagód [jakkolwiek to nie brzmi]. Podobno złośliwy brunet planował dzisiejszego dnia na swój sposób 'otruć' Kyle'a, który coraz to bardziej działał mu ostatnio przy tej zabawie na nerwy. Jako podpowiedź od grubasa Craig dostał wiadomość, że te leśne owoce rosną wysoko na drzewach. Jednak Cartman nie powiedział na których. Bardzo szybko on, Tweek, Stan i Butters wyruszyli w głąb pobliskiego lasu, by znaleźć jagody dla Eric'a. Craig razem ze Stan'em uzgodnili, że na chwilę się od siebie oddalą, Stan jako partnera do szukania weźmie Butters'a, a Craig'owi będzie towarzyszył Tweek. Ale blondyn ani trochę mu nie pomagał w poszukiwaniach, bardziej jego obecność zaczęła go denerwować. Tweek wystraszył się nawet chrupkiego liścia na którego nadepnął przez przypadek.

— Ej, może przyjdziesz i mi pomożesz?— jęknął Tucker próbując wspiąć się na pobliskie drzewo.
— Szukam tych owoców cały czas... Ugh!— chłopiec odskoczył na chwilę od krzaka.— TAM COŚ JEST! TAM COŚ JEST!
— To pewnie jakiś robak.— prychnął zirytowany.— Poza tym nie szukaj przy ziemi, Cartman mówił, że one rosną na drzewie.— sapnął sięgając po gałąź, która jednak się złamała.— Kurwa!

Craig ześlizgnął się z drzewa upadając na ziemię zdenerwowany. Nie dość, że Tweek nic nie robił, by mu choćby trochę pomóc, to na dodatek natura również tego nie miała w planach.
— Co za gówno.— mruknął otrzepując się z liści i ponownie wskakując na drzewo.
— Um, Craig...?
— Zaraz mi powiesz, jestem teraz blisko.— kruczowłosy postawił nogę na jednej z gałęzi podciągając się.
— Ale zgubiliśmy Stan'a i Butters'a...— Tweek rozglądnął się na boki.— By-Byli tutaj niedawno, widziałem ich dwie minuty temu!
— Przecież Stan i ja powiedzieliśmy, że się na chwilę rozdzielamy...— sięgnął ręką po inną gałązkę Craig.— Nie panikuj.
— A-Ale nie mówił, że będzie odchodzić tak daleko!— skulił się.— Craig, co jak się zgubiliśmy?!

Starszy na słowa Tweek'a stracił równowagę i ponownie ześlizgnął się z drzewa. Tym razem z upadł z większej wysokości, na co powędrował dłonią do głowy, by pomasować obszar nabitego guza.
— Co...?
— Co jak z-zgubiliśmy drogę do domu?! I zostaniemy tutaj i nikt nas nie będzie sz-szukać?!
— Niemożliwe, że się zgubiliśmy...— Craig powoli wstał z ziemi rozglądając się wokoło.
Jednak czego się spodziewał? Że dom Cartman'a wyrośnie mu przed oczami? Zabawne. Albo, że przed nim pojawi się ścieżka z szyldem i napisem 'South Park — trzy minuty'?
— Wróćmy już do domu, dobrze...?— zasugerował nieśmiało brązowooki.— Poza tym ściemnia się dość szybko...
— Mhm... Tak, lepiej wracajmy.— odparł Tucker po chwili milczenia.
— Ale, k-którędy w ogóle przyszliśmy?— panicznie obejrzał się za siebie Tweek.
— Zgaduje, że tędy.— wskazał na wprost Craig.— W końcu tam się rozdzielaliśmy ze Stan'em. Chodź już...— dodał szybko wkładając ręce do kieszeni spodni.

Droga z Tweek'iem dla samego Craig'a nie była łatwa. Co jakiś dźwięk, co nadepnięcie na patyk, co kopnięcie kamienia, co szelest liści, czy drzew, tak blond włosy chłopiec za każdym razem reagował tak samo. Czy to krzyczał, czy łapał się mocno Craig'a za ramiona, czy na chwilę przystawał, by odetchnąć, tak dla kruka było to już o wiele za męczące. Znał Tweek'a i wiedział co w takiej sytuacji prawdopodobnie by go uspokoiło najbardziej. Jednak nie było w pobliżu Starbucks'a, czy innej kawiarni, więc o kawie dla kolegi mógł jedynie pomarzyć. Mimo wszystko chciał jakoś go uspokoić, tylko nie wiedział jak... Chodź miał w głowie tylko jedno rozwiązanie.

— Tweek.
— Gah! Słyszałeś to?!— obrócił się za siebie panicznie rozglądając.— Co to było?
— Nadepnąłeś na patyk Tweek...— westchnął.
— Oh, m-możliwe...— spojrzał w stronę chłopaka.— O co chciałeś zapytać?
Craig obracając się do Tweek'a bokiem bez słowa wyciągnął do niego lewą dłoń. Przez krótki moment blondyn wpatrywał się w otwartą rękę, po czym spojrzał pytająco na Tucker'a.
— Jeśli się boisz, po prostu weź mnie za rękę.— powiedział spokojnie.— Będziesz mniej panikował.
— Naprawdę m-mogę Craig?— zająkał się Tweek.
Właściciel zielono-złotych oczu tylko kiwnął głową na tak. Milcząc Tweek powoli i delikatnie złapał drżącą prawą ręką dłoń chłopaka. Ścisnął ją lekko, jakby bojąc się, że, gdy za mocno chwyci to Craig się na niego pogniewa.
— Widzisz? O wiele lepiej. Możemy już iść?— wyższy wysilił się na mały uśmiech w stronę blondyna.
— Uh-Uh...— czerwony na policzkach Tweak kiwnął nieśmiało głową.

Po tym geście podróż była o wiele bardziej do zniesienia. Może i niektóre dźwięki i odgłosy były dla Tweek'a nieco straszne, jednak Craig za każdym razem, gdy widział i wyczuwał, że chłopak ma krzyknąć, czy przystanąć, przypominał mu, że cały czas z nim jest. Nie puszczał ich dłoni ani na chwilę, a po czasie, by uspokoić drgania wysyłane z drugiej ręki zaczął delikatnie muskać i gładzić kciukiem wierzch dłoni blondynka. Gdy zauważył po małym czasie efekty sam z siebie był zadowolony czując rozrastające się ciepło w sercu na widok spokojnego Tweek'a, który dorównywał mu teraz kroku.

Po dotarciu na ścieżkę i znajomą okolicę, a potem do ogrodu Cartman'a chłopcy puścili swoje dłonie. Craig zrobił to normalnie, jakby właśnie położył na stole siatkę z zakupami, ale Tweek niechętnie chciał puszczać ciepłą dłoń dającą mu kojące uczucie. Od razu po wejściu do domu Cartman'a wręcz rzucił się na termos ze swoją kawą czekającą na niego przy plecaku.
— Macie to?— zapytał Eric wyraźnie zły, że zastał Craig'a i Tweek'a z pustymi rękami.
— Na drzewach nie rosną żadne jagody idioto.— prychnął krzyżując dłonie na piersi.
— Zjebałeś mój cały plan!— wskazał palcem na niego.— Gdyby nie fakt, że wszyscy dzisiaj u mnie nocujecie to wypierdolił bym cię na zbity pysk!— wrzasnął.
Craig pokazał mu środkowego palca bez emocji i zaczął udawać się do domu Eric'a, gdzie przez okno balkonowe mógł zastać wszystkich w środku na kanapie. Niektórzy nadal byli w swoich ubraniach z dzisiejszej zabawy, a inni powoli przebierali się w koszule nocne.

— Craig!— krzyknął Butters z oddali biegnąc w stronę kruczowłosego chłopaka.
Bez ostrzeżenia przytulił się do kolegi jakby nie widział go od kilku miesięcy.
— Stary, gdzieś ty był?— za Butters'em przybiegł zdyszany Stan. Nadal w swoim ubraniu rycerza.— Wołaliśmy cię i szukaliśmy po całym mieście... Hej, a gdzie jest Tweek?— rozejrzał się po ciemnym już ogrodzie.
— Tweek już w domu.— wskazał Craig kciukiem na okno.
— Dlaczego poszliście aż tak daleko?— Butters puścił Craig'a.— Mieliśmy tylko na chwilę się rozdzielić, ale nadal pozostawać w naszym polu widzenia.
— Trochę się zapędziliśmy i zgubiliśmy...— przyznał się.— Ale w porządku, znalazłem drogę.
— Wo, musiałeś się pewnie nieźle z Tweek'iem namęczyć.— parsknął Stan.— Pewnie dostał histerii, gdy zrozumiał, że nas nie ma.
— Tylko na chwilę spanikował, potem było w porządku i uspokoił się...
— Bez pomocy kawy?— zapytał niebieskooki idąc za Craig'iem i Butters'em do środka.

Trójka chłopców wkroczyła do domu Cartman'a od razu kierując się w stronę stołu w kuchni. Zamówionych kilka kartonów pizzy przez Eric'a o późnej godzinie po całym dniu dobrej zabawy brzmiało dość obiecująco.
— A tak właściwie...— siedzący koło Craig'a Stan, zaczął cicho gryząc swój kawałek.— Jak w ogóle uspokoiłeś Tweek'a? Miałeś zapasowy kubek z kawą przy sobie, czy coś podobnego?— spojrzał na Craig'a.
— Nie.— przyznał spokojnie Tucker.
— Nie?— otworzył szeroko oczy Marsh.— To co mu zrobiłeś?
Kruczowłosy Craig ukradkiem spojrzał na drugi koniec stołu, gdzie przy Clyde'ie, dużym termosie i talerzu z kawałkiem pizzy siedział rozbawiony Tweek. Mimo kilku spoconych kępków włosów przylegających do jego twarzy i zarumienionych policzków wyglądał całkiem... uroczo. Na swój własny dziwny sposób. I może właśnie to sprawiało, że Craig mimowolnie chciał się uśmiechnąć na widok blondyna.

— Miałem... pewien sposób...— powiedział wymijając odpowiedź i sięgając po kolejny kawałek pizzy.

South Park One Shot's II 『✓』Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz