Przesiewałem piasek między palcami, powoli już nudząc się wykonywaną czynnością. Ukradkiem spojrzałem na resztę znajomych, którzy teraz jeden za drugim wbiegali do wody ścigając się, który pierwszy kogo podtopi. Wzdychając ciężko odchyliłem głowę do tyłu i spojrzałem na niebo, powoli stające się ładnym artystycznym tłem dla zachodzącego leniwie słońca.
Nie ukrywam, na początku pomyślałem, że to nawet dobry pomysł. W końcu... coś takiego jak wyjazd nad morze w siedmioosobowym przyjacielskim gronie to dobry plan na spędzenie części wakacji. Ale potem zaczęły mnie nurtować rzeczy takie jak dojazd itp. Żaden z nas nie był nawet pełnoletni, nie mówiąc już o tym, że któryś z naszych rodziców pożyczy nam auto. Łapanie autostopu nie podobało mi się wcale, z resztą tak samo jak i Butters'owi.
Jednak żaden z nas nie wycofał się z tego pomysłu, głównie dlatego, że planowaliśmy go od kilku tygodni. Poza tym Clyde i Kenny wręcz błagali nas o ten wyjazd, ze względu na półnagie dziewczyny, którym dół od bikini dosłownie wbijał się w okolice krocza.
A teraz? Może i nie było skąpo ubranych dziewczyn gdziekolwiek, jednak i tak chłopaki zabawy mieli mnóstwo. Głównie Cartman, który dwukrotnie dostał opierdol, że próbował utopić Butters'a, a śmiechu miał przy tym naprawdę sporo.
— Nie idziesz do nich?— Craig stanął koło mnie wkładając dłonie do kieszeni spodni.
— Żeby zostać utopionym przez tego palanta? Nie ma mowy.— pociągnąłem nogi pod siebie.
— Chodziło mi ogólnie... Nie widziałem cię dzisiaj prawie wcale, cały czas siedzisz na kocu.— mruknął.— To trochę dziwne, wiesz?
— Po prostu nie mam ochoty na wejście do wody.— powiedziałem próbując ominąć ten temat.
— Czemu? Chyba po coś tu przyjechaliśmy.
— No to co? Nie mogę zostać na brzegu, podczas, gdy wy się wzajemnie topicie?— wstałem z koca otrzepując się z piasku.
Przeciągnąłem się próbując pozbyć się odrętwiałych mięśni od ciągłego siedzenia.
— Nie umiesz pływać co?— mały uśmiech wkradł się na usta Craig'a.
— Co? Pf, n—nie... Jasne, że umiem.— nerwowo się zaśmiałem.— Ale woda jest taka zimna, brudna i... sam rozumiesz co ludzie w niej czasem załatwiają...
Miałem nadzieję, że Craig na tym zakończy swoje małe dochodzenie. W końcu zabrzmiałem dosyć wiarygodnie, tak?
— Huh... Kłamca.Nim mrugnąłem zostałem złapany przez wyższego chłopca i podniesiony tak, bym nie mógł sięgnąć piasku nogami. Craig podniósł mnie i trzymał na rękach zupełnie jak kilkuletnie dziecko. Oplotłem go przy szyi praktycznie od razu, ze względu na to, że bałem się upadku, mimo niewielkiej wysokości.
— Craig, co ty robisz...?— udało mi się pisnąć.
— Trzymaj się.— wymamrotał ze złym uśmiechem.Tucker rozpędził się do pełnego biegu prostu w stronę morza na co zamarłem na kilka sekund. On mnie chyba nie planował wrzucić do wody od tak? Nie zrobi tego, tak?!
— Ej, zaczekaj...!— wbiłem mu paznokcie w bark. Jego wina, że nie nosił koszulki w tej chwili.— P—Postaw mnie!
— Nie skucz.— odpowiedział nadal biegnąc.
— Mówię na poważnie, postaw mnie!— spojrzałem za siebie widząc coraz to większy widok morza ze strachem.— Craig!Ale Craig nie słuchał. Za moment usłyszałem plusk, najpewniej kruczowłosy wbiegł już do wody. Moje domysły potwierdziły kolejne takie odgłosy, aż nie poczułem na piętach mokrych kropel wody. Automatycznie przytuliłem się bliżej chłopaka, nie obchodziło mnie w tamtej chwili, że to był Craig, potrzebowałem jakiejkolwiek ucieczki od ciekłej substancji.
— Dobra, już dobra, odstaw mnie na brzeg!— krzyknąłem podciągając nogi pod siebie.
To też nie działało. Mój los był jasny — Craig mnie wrzuci bez litości do tej zimnej wody i zaśmieje z Cartman'em prosto w twarz, gdy wypłynę na powierzchnię.Zamykając mocno powieki czekałem tylko na chwilę w której Tucker mnie puści. Czekałem, czekałem i czekałem kilkanaście sekund. Potem minutę, po której na moment otworzyłem powoli oczy. Akurat wtedy Craig wybuchnął ogromnym śmiechem, jedną ręką nadal mnie trzymając, a drugą ocierając krople wody z twarzy. Jednak dziwne było to, że... Chłopak mimo wszystko nadal mnie podtrzymywał.
— Szkoda, że nie nagrałem twojej reakcji, wiesz?— zaśmiał się.— Miałbym świetny materiał.
— Jesteś... Ugh! Jesteś niemożliwy!— wykrzyczałem czerwieniąc się ze wstydu i obracając wzrok.
Jaki ze mnie idiota... Dałem się nabrać na taki durny żart pieprzonemu Craig'owi Tucker'owi.
— To jak krzyczałeś 'odstaw mnie Craig!' ha! Brzmiałeś jak wystraszone ciele.— prychnął spoglądając na mnie.Chyba nigdy w życiu nie widziałem, by Craig był aż tak czymś rozbawiony. Albo, że śmiałby się przy mnie tak... swobodnie i radośnie. Nawet z takiej głupiej i błahej rzeczy.
Kruczowłosy chwytając mnie za talię lekko mnie przestawił, teraz znajdowałem się centralnie przed nim. Moje dłonie nadal spoczywały na ramionach Craig'a, tylko nogi znalazły wąski pas bioder, który postanowiły opleść.
— A tak poza tym...— chłopak zbliżył się nieco do mnie, by nadać styczność naszym nosom.
— Tak poza tym...?— powtórzyłem.
— Jesteś całkiem uroczy, gdy się tak boisz i chwytasz się mnie jakbym był twoją ostatnią deską ratunku.— uśmiechnął się wyższy.
— Co?— moje brwi poszły w górę nie wierząc, że ktoś taki jak on mógłby wypowiedzieć takie słowa.— Co ty mówisz Craig...?
— Mówię ci tylko, że jesteś całkiem uroczy.
Chudy chłopiec nie zniżał kącików ust, cały czas się uśmiechał. Nawet, gdy obróciłem zażenowany wzrok od niego, bo nie mogłem znieść tych zielono—złotych oczu patrzących na mnie, cały czas mogłem wyczuć, że z ust kruka nie schodzi uśmiech.
— Żart.Niszcząc spokojny moment Craig puścił po chwili moje ciało bez zastanowienia. Zimna woda ochlapała moje plecy, zanurzając mnie całego za dwie sekundy. Nie chcąc spędzić w morzu ani minuty dłużej od razu wynurzyłem się na powierzchnię musząc słuchać histerycznego śmiechu Tucker'a.
Co za dupek...
CZYTASZ
South Park One Shot's II 『✓』
Fanfictionprawdopodobieństwo występowania żartów w stylu Cartman'a, wulgaryzmów a szczególnie shipów mało znanych bardzo duże niszczenie charakteru postaci zdarza się występować zamówienia przyjmuję 『• postaci należą do Trey'a Parker'a & Matt'a Stone'a •』