Przemierzając szybkim krokiem okolicę omijałem po kolei każdą napotkaną na drodze kałuże powstałą po niedawnym deszczu. Chodź nawet w nich mogłem dostrzec kilka kropli lecących z nieba, poza moim smętnym odbiciem. Spokojny chód zamienił się w nieco szybszą formę stawiania kroków po betonie, następnie zacząłem truchtać, jednak po niecałych dwóch minutach całe osiedle mogło podziwiać mój bieg żywcem wzięty z maratonu. Do domu Kyle'a może i nie było zbyt daleko, a dotrzec do drzwi dało się w 5 minut, jednak im częściej przywoływałem w głowie słowa Cartman'a z wczoraj tym szybciej chciałem z rudzielcem kilka rzeczy wyjaśnić.
[...]
- Zastanawiam się, dlaczego ty się nadal z nim przyjaźnisz...- grubas sięgnął po skrzydełko z KFC.
- O co ci chodzi?- marszcząc brwi wstałem z kanapy i podszedłem do stolika po puszkę coli.- Przyjaźnimy się od dziecka, Kyle to mój najlepszy przyjaciel...
- Czyżby?- uśmiechnął się złośliwie.
- Nie podoba mi się sposób w jaki to mówisz...- warknąłem pod nosem otwierając napój i z powrotem zasiadając na kanapie.
- Cóż, najwidoczniej twoja męska lesba nie jest z tobą do końca szczera.- chłopak ugryzł kawałek skrzydełka i skrzyżował nogi.
- O czym ty kurwa w ogóle nawijasz?- zmarszczyłem brwi.
- O niczym, w końcu pomyślałem, że temat zamknięty, skoro Kyle to twój najlepszy przyjaciel i mówi ci o wszystkim.- położył nacisk na ostatnie słowo.
- Co ty pieprzysz Cartman, mów do rzeczy.- pospieszyłem go nie wiedząc znaczeń tych wszystkich słów, które plecie.
- Do rzeczy, co?- brunet kciukiem wytarł pozostałości po jedzeniu ze swojej wargi nie spiesząc się, by udzielić mi odpowiedzi.- Cóż, chyba jesteś jedynym, który tego nie zauważył...[...]
Prawie przewracając się po nastąpieniu na krzywą płytę chodnikową skręciłem w alejkę przy której mieszkał Kyle. Gdy biegiem dotarłem do drzwi jego domu, kątem oka zauważyłem, że w garażu nie stoi auto jego rodziców, chodź nie zrobiłoby to różnicy, gdyby byli w mieszkaniu, czy nie. Nacisnąłem mocno na klamkę z początku dziwiąc się jednego - drgnęła bez wahania, drzwi nie były zamknięte. Jednak nawet to postanowiłem zignorować, bo czym prędzej pobiegłem na górę, a za chwilę na oścież otworzyłem drzwi od pokoju Kyle'a. Nie dbając o to, że miałem nieco brudne i mokre buty wparowałem do pomieszczenia wściekły zaskakując rudzielca na mój widok.
- Stan?!- chłopak speszył się nieco, gdy mnie ujrzał, pewnie dlatego, że miał na sobie tylko luźny zielony sweter i krótkie spodnie dresowe.- Co jest, co ty tu robisz?!
- Może dlatego, że jestem jedynym, który nie miał o tym wszystkim pojęcia!- zamknąłem drzwi kopnięciem prawie wyłamując je z zawiasów.
- Ale o co... ci chodzi?- chłopak udawał zdziwionego wymuszając uśmiech.
- O co mi chodzi?! Kyle, dlaczego do cholery dowiaduję się ostatni o tym, że się przeprowadzasz?!- wrzasnąłem zginając dłonie w pięści.- Craig, Jimmy, Kenny, nawet kurwa Cartman wiedział to przede mną! Dlaczego jestem ostatni?! Dlaczego mi tego nie powiedziałeś?!Broflovski obrócił ode mnie wzrok przygryzając dolną wargę lekko. Milczał. Długo milczał... W międzyczasie mogłem się rozejrzeć po jego prawie pustym pokoju. Ze ścian zeszły wszystkie plakaty i zdjęcia odsłaniając jaśniejsze odcienie od farby, a jedyne co udało mi się dostrzec gdziekolwiek to niepokojąca mała plama pleśni w kącie na suficie. Wszystkie szafki i biurka opuściły pomieszczenie, a pusta przestrzeń nadawała całemu pokoju echo. Jedynymi meblami, które widziałem był materac na którym najpewniej spał Kyle, a koło niego stała o wiele wyższa blado brązowa szafka na której mieściła się lampka i zdjęcie w ramce kogoś kogo nie mogłem z daleka zidentyfikować.
- Ty i tak nie zrozumiesz...- mruknął nie spuszczając wzroku z poduszki.
- Oczywiście, że tego nie rozumiem!- podszedłem kilka kroków bliżej niego.- Kyle, jesteś moim najlepszym przyjacielem, dlaczego nie chciałeś mi powiedzieć czegoś tak ważnego...?!
- Przestań myśleć tylko o sobie!- warknął rudzielec wyraźnie tracąc cierpliwość.- Niby z ciebie dobry przyjaciel, a nawet nie zauważyłeś, że z jakiegoś powodu przestałem się do ciebie tak często odzywać! Nawet nie pofatygowałeś się, żeby zapytać się co mi jest, gdy chodziłem przygnębiony informacją o przeprowadzce, taki jesteś zajebisty!- otarł zdenerwowany rękawem swetra obszar pod powiekami.- Doszczętnie mnie zignorowałeś Stan, jak myślisz, jak ja się wtedy czułem...?- zapytał wściekły, chodź dla mnie brzmiało to bardziej jak skomlenie.
CZYTASZ
South Park One Shot's II 『✓』
Fanfictionprawdopodobieństwo występowania żartów w stylu Cartman'a, wulgaryzmów a szczególnie shipów mało znanych bardzo duże niszczenie charakteru postaci zdarza się występować zamówienia przyjmuję 『• postaci należą do Trey'a Parker'a & Matt'a Stone'a •』