Właśnie stoję pod domem głównym mojego ojca. Jest ze mną Olivia, Matt i kilka wilkołaków w samochodzie. Nie mogłam wybrać się tutaj sama ze względu na bezpieczeństwo. Oczywiście jakbym miała wybór to wolałabym załatwić to w cztery oczy z moim ojcem. Christopher postawił warunki: albo jedziesz tam z Olivią, Matt'em i ochroną, albo nie jedziesz w ogóle.
Z dwojga złego lepsza jest opcja pierwsza.
Musimy załatwić to szybko. Chris musiał zostać z naszą watahą. Musieliśmy zapewnić bezpieczeństwo, dla reszty stada i nie wchodziło w grę zostawienie ich bez alfy w tak bardzo ryzykownym momencie.Mojego mate namawiałam na to kilka dni. Okropnie się o mnie martwi, ale ufa swojemu wujkowi, więc w końcu się na to zgodził. W trakcie podróży dzwonił do mnie kilka razy oraz wypisywał do Matt'a.
Nie mam innego wyjścia. Muszę dowiedzieć się o co chodzi, a mój ojciec jest jedynym źródłem wiedzy w tym zakresie. Może to pomóc w obronie naszej watahy, a teraz na tym najbardziej mi zależy.
Teraz nasuwa się pytanie, czy się nie boję?
Boję się jak cholera. Wystarczy, że zobaczyłam znajomych ludzi, znajomy teren i poczułam znajomy zapach, a fala stresu uderzyła we mnie jak betonowa ściana.Głośno westchnęłam i na drżących nogach ruszyłam do starych drzwi. Postanowiłam do nich zapukać - w końcu nie jest to już mój dom. Jednak nie zdążyłam nawet dotknąć drewnianej powłoki, a usłyszałam dźwięk otwierania się nich i ustał przede mną mój brat. Przełknęłam ślinę, kiedy zlustrował mnie od stóp do głowy i po chwili spojrzał na Matt'a i Olivię stojących za mną.
- Wejdźcie. Nie będziemy rozmawiać w progu - w końcu odezwał się i odsunął, dając tym samym wejść nam do środka - A więc z czym do nas przybywacie? - zapytał opierając się o ścianę i krzyżując ręce na klatce piersiowej.
- Muszę porozmawiać z ojcem. - odpowiedziałam patrząc głęboko w oczy mojego brata. Cholernie chciałabym żeby między nami było normalnie, mieć w nim wsparcie.
- Musicie poczekać dwadzieścia minut, bo jest w tej chwili na spotkaniu. Napijecie się czegoś? - zapytał.
- Wystarczy woda. - odpowiedziałam, na co Nick kiwnął głową i zaprosił nas do salonu. Od kiedy on jest tak miły?
Rozsiedliśmy się na kanapie, obserwując całe pomieszczenie. Nic się nie zmieniło. Dopiero teraz, gdy mieszkam w super miejscu, zauważyłam jak ponura panuje tu atmosfera. Jest tak przytłaczająco i smutno? Nie potrafię tego wytłumaczyć. Brakuje tu życia, energii. Nie ma żadnych małych dzieci, które cieszą oko, nie ma wesołych i uśmiechniętych ludzi. Jest cicho i nudno. Mijający mnie ludzie z zainteresowaniem przyglądali się mojej osobie. W końcu jestem córką alfy, którą dobrze znają.
- O proszę, jednak mój węch mnie nie myli. - usłyszałam śmiech osoby stojącej za mną. Dobrze wiem do kogo on należy. Trudno nie poznać osoby, która utrudniała tobie całe życie - jak tam siostrzyczko? Zaczęły się problemy i nagle nas potrzebujesz? - zapytała Julia.
- Daruj sobie. Mam gorsze problemy niż ty i twoje zdanie na temat mojego przyjazdu. - odpowiedziałam wywracając oczami. Olivia cicho zaśmiała się z mojej reakcji na siostrę.
- Zaraz mogę zapewnić ci więcej problemów, Vivianne. - odpowiedziała wrogo.
Wstałam z miejsca i odwróciłam się w jej stronę.
- Słuchaj - westchnęłam - nie przyjechałam tu by się kłócić, więc z łaski swojej chociaż raz mogłabyś zachować się jak siostra zamiast sukowato mnie obrażać. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Nigdy nie byłaś i nie będziesz moją siostrą. - powiedziała głośniej.
- O co ci chodzi? Całe życie masz do mnie jakiś problem. Jesteś zazdrosna, bo mam wyższą rangę? - zapytałam unosząc jedną brew.
- Ty nędzna... - nie dokończyła, bo do pomieszczenia wszedł Nick.
- Julia, zachowuj się dojrzalej. Daj jej spokój. - powiedział siadając obok mnie. Dziewczyna złowrogo na mnie spojrzała i z uniesioną głową weszła schodami na górę. W tym samym czasie znana mi omega przyniosła dzbanek z wodą oraz szklanki.
Już na samym początku wizyty zostałam potraktowana jak ściera. Co będzie dalej?
- Znalazłem mate. - powiedział mój brat.
Cholera. Dlatego jest taki miły. Jest zakochany albo ta kobieta dodała mu rozumu.
- To cudownie. Kiedy przejmujesz watahę? - zapytałam.
- Za dwa tygodnie. Uroczystość obejmie też ślub. Um, chciałbym żebyś pojawiła się na nim z Chris'em. Powinniśmy się poznać. W końcu jesteśmy rodziną. - powiedział, a moje zdziwienie sięgało zenitu. Nie wiem, co ta dziewczyna z nim zrobiła, ale zmienił się diametralnie.
- Cholera, bardzo bym chciała, ale mamy teraz spore problemy i nie wiem, czy będziemy mogli pozwolić sobie na tego typu wyjazdy. - westchnęłam cicho. To bardzo słabe, że kiedy choć jeden członek mojej rodziny stał się normalniejszy niż zawsze i mogę świętować z rodziną, to jakiś obcy człowiek mi na to nie pozwala.
- Viv, ja wiem coś na ten temat. - odpowiedział cicho rozglądając się czy nikt nas nie posłuchuje.
- Proszę, powiedz mi o co chodzi. - wlepiłam w niego wzrok.
- Nie mogę. - odpowiedział.
- Nie wierzę, to jest jakiś cyrk. - głośno przełknęłam ślinę i odpadłam plecami na kanapę. Przetarłam zmęczoną już twarz i westchnęłam.
- Tata skończył już spotkanie. Możesz do niego iść, ale sama. Czeka w gabinecie. - powiedział, na co kiwnęłam głową.
Wstałam z miejsca i spojrzałam na moich towarzyszy. Kiwnęli głowami, dodatkowo Oliwia dodała mi otuchy w postaci lekkiego uśmiechu.
Wyruszyłam długim korytarzem do miejsca, w którym znajduje się biuro mojego ojca.
Mój oddech jest nierówny i momentalnie zaschło mi w gardle. Czuję się jakby ktoś grubym pasem, maksymalnie ścisnął mój brzuch. Mam wrażenie jakbym zaraz miała zacząć wymiotować.
Cholerny strach na myśl o rozmowie z ojcem. Myślałam, że już nigdy nie będę musiała go czuć, ale pozory mylą. Niestety.
Czym więcej gwiazdek tym szybciej pojawi się mowy rozdział! ❤️
CZYTASZ
Odzyskam Cię, Skarbie (Część Druga)[ZAKOŃCZONE]
Người sóiDruga część opowieści "Odzyskam Cię, Skarbie" Po śmierci Taylor'a i Rose, ich syn Christopher przejmuje władzę nad watahą. Osiemnastolatek na swoich barkach nosi opiekę nad młodszym rodzeństwem oraz utrzymanie stada. Czy moment, w którym w jego życi...