Rozdział 28

215 13 5
                                    

Właśnie złożyłam swój podpis na umowie o podziale ziem, jeśli uda nam się wygrać.

Całą drogę miałam złe przeczucia. Moja intuicja mówi, że coś jest nie tak, ale nie mam pojęcia, co się dzieje.

Jest mi trochę niedobrze i nie mogę skupić swoich myśli na niczym innym. Boję się o stado, że może się coś stać pod naszą nieobecność.

Spojrzałam na mojego przeznaczonego, który na spokojnie podpisuje papiery, kiedy z zamyśleń wyrwały mnie wibracje telefonu w mojej kieszeni.

Przeprosiłam wszystkich i oddaliłam się od nich, na tyle, by nikt nie słyszał mojej rozmowy i jednocześnie nie była ona przeszkodą.

Zmarszczyłam brwi widząc, kto do mnie dzwoni. To Olivia. Musiało się coś stać. Nie czekając ani chwili dłużej, przesunęłam palcem zieloną słuchawkę.

Olivia zaczęła się jąkać i przepraszać, co zdezorientowało mnie, jednak gorsze emocje czekały za chwilę, kiedy Olivia wyksztusiła z siebie za co przeprasza.

Moje ciało niekontrolowanie zatrzęsło się, a telefon wypadł z ręki, co zwróciło uwagę wszystkich zgromadzonych. Szok zagościł w mojej głowie i zawładną nią lęk, strach, pustka i niewyobrażalny smutek.

- Vivianne - podbiegł do mnie mój mate i potrząsnął mną - co się stało? - zapytał łapiąc moją twarz w dłonie, bym na niego spojrzała. Moje policzki są mokre od łez i nagłej fali potu.

- Connor... - ledwo wydusiłam z siebie. Zaczęłam się jąkać i próbować wypowiedzieć słowa między napadami płaczu i paniki. To właśnie ona opanowała moje ciało.

- Co z Connorem? Viv, skup się! - krzyknął zestresowany.

- Porwali go! - krzyknęłam. Wyrwałam się z uścisku mojego mate i zaczęłam nerwowo chodzić po pomieszczeniu, by zebrać myśli. Mój szloch wypełnił pomieszczenie, kiedy zaczęłam wyrywać włosy z głowy.

Nie interesuje mnie to, co dzieje się wokół, co myślą o mnie inni. Interesuje mnie tylko to, by znaleźć syna.

- Zaczniemy wojnę jeszcze dziś - odezwał się Dylan - tylko to może ocalić waszego syna.

- Dziękuję. - powiedział Christopher zachowując zdrowy rozsądek.

- Jak najszybciej nasze wojska udadzą się do was. Wracajcie do domu. Może jest jeszcze jakiś ślad.

Bez zbędnego czekania pobiegłam do samochodu.

Podczas drogi powrotnej przez moją głowę przeleciało tysiące myśli. Nawet najgorszy scenariusz, o którym nie chcę myśleć, ale nie mogę tego wymazać z wyobrażeń.

Bezsilnie próbowałam wyczuć jego zapach. Miałam nadzieję, że może jednak to jakaś chora pomyłka i on jest bezpieczny.

Nie potrafię usiedzieć w miejscu. Ciągle widzę go przed oczami, które cały czas są mokre od łez.

***

- Jak to się stało? - zapytałam zapłakana Olivię, która wcale nie była w lepszym stanie ode mnie.

- Ja poszłam tylko na chwilę do toalety, spał w wózku w salonie. Nie wiem jak to się mogło stać, ale gdy wróciłam nie było już nawet czuć jego zapachu - powiedziała szarpiąc się za włosy - próbowaliśmy go szukać, ale ślad po nim zaginął. Ja was tak strasznie przepraszam. - jęknęła. Bez zastanowienia przytuliłam kobietę, by tym samym dać znak, że nie obwiniam jej za zaginięcie Connor'a.

Moje serce pęka na pół i nie jestem w stanie opanować swoich myśli i nie stanie się to, póki mój syn się nie odnajdzie. Nie mogę poradzić sobie z wyobrażeniem tego, że jest z kimś obcym, jego płaczu. Czemu winien jest taki maluch?

Kiedy odsunęłam się od Olivii spojrzałam na swojego mate. Pierwszy raz widziałam go tak wytrąconego z równowagi. Nie był już tak spokojny i opanowany jak wcześniej. Złość, żal i strach, którego nigdy u niego nie widziałam, wkradł się do jego oczu.

- On zniknął! - wtrąciła zapłakana Emily wbiegając do salonu - nie ma nigdzie Brooklyn'a! - mowa o jej mate.

- To jego sprawka! Współpracuje z Martinem! - krzyknął Christopher, po chwili zastanowienia. Zwyczajnie musiał połączyć fakty.

- Nie to nie możliwe! Nie skrzywdził by go! - krzyknęła ponownie blondynka.

- On już dawno coś knuł - westchnął Christopher - był zwiadowcą. Tak długo mieliśmy szpiega w domu, a nikt tego nie zauważył! - krzyknął zły, po czym chwycił wazon stojący w pobliżu i rzucił go na podłogę, przez co szkło rozbiło się lądując na całej podłodze.

- To nie może być prawda! - roztrzęsiona Emily opadła na ziemię zalana łzami. Już po chwili obok niej znalazła się Cornelia, starając się uspokoić dziewczynę.

- Alec! Zbieraj grupę tropicieli! - krzyknął mój przeznaczony do swojego bety - a ty znajdź jakąś rzecz należącą do Brooklyn'a. Ważne by miało jego mocny zapach. - wskazał na Matt'a.

Ja jedynie stałam z milionami emocji w głowie. To wszystko dzieje się na raz. Nie jestem już w stanie myśleć. Usiadłam na pobliskim blacie, chowając głowę w dłoniach. Moje ciało niekontrolowanie trzęsie się, a szloch stawał się coraz mocniejszy, przez co miałam wrażenie, że się zaraz uduszę. Z każdą chwilą zaczęłam łapać większe wdechy powietrza, ale nadal było mi go za mało. Czułam jakby moje płuca przestały pracować i nie docierał do nich tlen. Desperacko złapałam się za gardło, nie wiedząc, co się ze mną dzieje.

- Vivianne. Co ci jest?! - podbiegła do mnie zdezorientowana Olivia. Nie byłam w stanie nic powiedzieć.

- Kochanie! - krzyknął wystraszony Christopher łapiąc moją twarz w dłonie.

Duszę się.

Odzyskam Cię, Skarbie (Część Druga)[ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz