Rozdział 27

234 16 0
                                    

Pov' Christopher

- Jesteśmy pewni, że to Martin. Porzucił swoje stado, a teraz stworzył nowe z wygnańców, by tylko dostać się do Vivianne. Powinniśmy zacząć wojnę, póki oni tego nie zrobili. Musimy być w gotowości. - powiedziałem.

- Tak, moglibyśmy ją zacząć, ale najpierw musimy dowiedzieć się z czym i kim mamy do czynienia. Nie możemy atakować, nie wiedząc o liczebności wygnańców. - odpowiedział mi Dylan.

- Jeszcze dziś wyślę na miejsce swoich najlepszych zwiadowców. - odezwał się po chwili alfa Jake - nasz drugi sojusznik.

- Może być za późno. Nie bez powodu, co jakiś czas łapiemy zwiady na naszych terenach. Szpiegują nas i z każdym dniem wiedzą coraz więcej. Ilość wygnańców zwiększa się. - powiedziałem nerwowo stukając palcami o stół.

- Nie możemy tak bardzo narazić swoich stad, niewiedząc na co ich wysyłamy! To nieodpowiedzialne! - krzyknął Dylan.

- Mam czekać, aż skończymy jak rodzina Vivianne?!

- Nasz sojusz polega przede wszystkim na zapewnieniu bezpieczeństwa naszym wilkom, a nie wysłaniu ich na pewną śmierć! - odezwał się Dylan.

- Owszem, a więc pomóżcie zapewnić to bezpieczeństwo mojemu stadu, bo z każdą chwilą je tracimy! Nasze trzy watahy pokonają Paula, jestem tego pewien! Dodatkowo zyskacie ziemie, które do tej pory zajął. - powiedziałem już nieco spokojniej, po czym dwoje alf zaczęli się zastanawiać. Wiedziałem, że ziemie ich skuszą.

- Połowa ziemi dla mnie, a druga Dylanowi, wzamian za pomoc. - powiedział Jake.

- Ja muszę się jeszcze zastanowić - powiedział Dylan - jutro powiadomię cię o swojej decyzji. Kończę naradę. - rzekł po czym wyszedł z pomieszczenia.

Nie tak miał wyglądać nasz sojusz.

Spojrzałem na Aleca, po czym razem ruszyliśmy do samochodu. Nic tu po nas.

Pov' Vivianne

- Już spokojnie. - powiedziałam do Connor'a, który od godziny płacze. Malec jest strasznie niespokojny. Nie są to kolki, ani nic co może mu dokuczać. Nie jest też głodny. Czuję, że dzieje się coś złego.

- Może teraz ja go ponoszę?- zapytała Olivia - Musisz chwilę odpocząć. - powiedziała. Podałam jej na ręce mojego synka, po czym usiadłam na łóżku zakładając dłonie na twarz.

- Nie mam pojęcia dlaczego płacze. Jest strasznie niespokojny. Zasypia na moment, po czym budzi się z płaczem. - jęknęłam zmartwiona, na co Olivia pokiwała głową ze zrozumieniem.

- Może po prostu ma zły dzień. Nie martw się. Wszystko jest w porządku. - powiedziała tuląc Connor'a.

- Mam nadzieję, że się nie mylisz. - powiedziałam.

Wybrałam numer do Chris'a, po czym zaczęłam dzwonić.

Chris: Tak, kochanie? Wszystko w porządku?

Ja: Nie wiem. To znaczy u nas tak. Gdzie jesteś?

Chris: Już wracamy, będę za kilka minut.

Ja: Dobrze, czekam.

Mój mate mówił prawdę, bo już po pięciu minutach, wilkołak znalazł się obok mnie. Przytulił mnie i ucałował w czoło, po czym wziął na ręce malca, tym samym Olivia udała się spowrotem do pokoju gościnnego. Connor wyraźnie uspokoił się w ramionach swojego taty, bo już za chwilę zasypiał.

- Jak było? - zapytałam po kilku minutach ciszy.

- Nie wszystko poszło po naszej myśli, aczkolwiek myślę, że sprawy idą w dobrym kierunku.

Odzyskam Cię, Skarbie (Część Druga)[ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz