Rozdział 25

266 21 0
                                    

5 mięsiecy później...

- Zapraszam panią do nowego domu. - powiedział Christopher otwierając przede mną drzwi naszego domu.

Uśmiechnęłam się lekko, po czym przeszłam przez próg. Zrobiłam dwa kroki wgłąb i z zainteresowaniem zaczęłam rozglądać się dookoła. Styl który tu panuje jest dość nowoczesny, ale za razem przytulny i ciepły. Nie lubię pustych i zbyt prostych wnętrz. W środku, po lewej możemy zobaczyć salon ze sporą ilością miejsc na kanapie i fotelach oraz telewizorem na ścianie. W dalszej części domu znajdują się schody prowadzące na kolejne piętro oraz do piwnicy. Prócz tego na parterze są jeszcze trzy pomieszczenia, w których będzie znajdować się gabinet, pralnia i łazienka.

Pełna pozytywnych emocji weszłam na pierwsze piętro. Znajduje się na nim sześć pokoi, a na sporych rozmiarów korytarzu jest biblioteczka, wraz z miejscem na relaks.

Nasza sypialnia wygląda genialnie. Jest mniejsza od tej w domu głównym, ale nie przeszkadza mi to. Beżowe kolory i delikatne białe zasłony tworzą super przyjemny wystrój. Łazienka jest równie piękna, a jej wyposażenie jest takie samo jak we wcześniejszej.

- I jak? Podoba Ci się? - zapytał Chris, przytulając mnie od tyłu.

- Jest idealnie. - powiedziałam zadowolona.

- Reszta pomieszczeń jest jeszcze pusta. Będziemy je remontować z czasem przybycia nowego członka na świat. - rozmarzył się mój mate.

- Nie rozpędzasz się zbyt mocno? - zaśmiałam się.

- Nie, dlaczego? - zapytał.

- Daj mi najpierw jedno urodzić, a potem zastanowimy się czy chcę więcej. - powiedziałam rozbawiona.

Niestety życie nie jest usłane różami i codzienne trudności wychodzą na wierzch. Znowu.

Telefon Chris'a zaczął wydawać z siebie głośny dźwięk, co oznaczało, że ktoś do niego dzwoni. Nerwowo pokręcił głową, po czym przyłożył go do ucha, tym samym odbierając połączenie.

Jego mina zrzędła po kilku słowach osoby po drugiej stronie. Spojrzał na mnie niepewnie, jakby czuł się z czymś źle.

- Musimy wrócić do domu głównego. - powiedział zdenerwowany.

Pokiwałam głową, wiedząc że dzieje się coś, co jeszcze bardziej wszystko skomplikuje. W końcu przecież nie może być spokojnie. Nic się już samo nie ułoży.

Poddenerwowana zaczęłam bawić się swoimi palcami, jednocześnie będąc coraz bliżej sali narad. Ostatnimi czasy jestem tu zbyt często.

Smutna, zła, zmieszana i zdezorientowana weszłam do pomieszczenia, w którym byli już wszyscy. Czekali na nas.

Głośno przełknęłam ślinę, po czym usiadłam na swoim miejscu. Rozejrzałam się po wszystkich zgromadzonych osobach. Patrzą na mnie ze współczuciem.

Moje serce bije jak oszalałe. Dłonie trzęsą się, a oddech jest ciężki i płytki.

- Zacznijcie już. Oszaleję póki nie dowiem się, co się dzieje. - powiedziałam przerywając niezręczną ciszę panującą między nami. Christopher objął mnie ramieniem, tym samym dodając mi otuchy.

- Dobrze, ale musisz zachować spokój. W twoim stanie nie wolno ci się denerwować. - powiedziała Olivia.

- To mnie wcale nie uspokaja. Do sedna. - powiedziałam łamiącym się głosem. Czuję, że coś jest nie tak.

- Stado twojego ojca zostało zaatakowane. Zdarzyło się to nagle. Nikt nie był w stanie im pomóc na czas. Było za późno. Przykro mi. - powiedział Matt.

- Oni ... Nie żyją? - zapytałam jąkając się.

- Jest mi naprawdę przykro.

Moje mięśnie niekontrolowanie spięły się, a z oczu zaczęły sączyć się gorące łzy. Czuję na sobie współczujące spojrzenia, a cała wataha została osłabiona przez moje samopoczucie. W pewnym sensie czują to co ja.

Christopher objął mnie i przyciągnął do siebie, co na moment stłumiło mój płacz. Mgła, która zakryła mi obraz, z każdą sekundą stawała się mniej wyczuwalna, bo traciłam kontrolę nad swoim ciałem. Ciemność zakrywała mi widok na zmartwione twarze moich jedynych już bliskich. Po chwili nie czułam już nic. Błogi spokój opanował moje ciało i chcę, by było już tak zawsze.

Pov' Christopher

Vivianne bezwładnie opadła na moje kolana. Wszyscy zebrani w pomieszczeniu, wstali wystraszeni ze swoich miejsc. Nic dziwnego. Ich Luna zemdlała. Dodatkowo jest w zaawansowanej ciąży.

Strach opanował moje ciało, kiedy moja mate nie reagowała na nic.

Bez zbędnego zastanawiania się nad tym co mam robić, uniosłem ją i skierowałem się do skrzydła szpitalnego, w myślach powiadamiając o sytuacji lekarzy.

Moja przeznaczona wcześniej już mdlała, ale zawsze po krótkim czasie budziła się. Teraz to niestety nie nastąpiło.

Moje serce bije jak oszalałe, a oczy co chwilę zerkają na dziewczynę na moich rękach, która wygląda bezbronnie.

Boję się o nich. O Vivianne i mojego syna.

-----------------

Wiem, że rozdział bardzo krótki, ale musiałam zatrzymać się w tym momencie.
Przepraszam, że tak rzadko pojawiają się rozdziały, ale ostatnio nie mam weny. Utrudnia mi to pisanie, ponieważ w mojej głowie książka ta jest już skończona, ale nie mam pojęcia jak przelać to na rozdział.

Miłego dnia/wieczoru/nocy!

Odzyskam Cię, Skarbie (Część Druga)[ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz