Rozdział 5

505 33 0
                                    

- Cześć, jestem Emily, siostra tego debila. - uśmiechnęła się przyjaźnie blondynka. Jest sporo wyższa ode mnie, a o figurze jaką posiada marzy niejedna dziewczyna. Mój mate na jej słowa cicho warknął ostrzegawczo, po czym zajął się rozmową z Alec'iem. Dziewczyna w odpowiedzi na reakcję Chris'a tylko przewróciła oczami i znów wróciła wzrokiem do mojej osoby.

- Vivianne, miło mi cię poznać. - odpowiedziałam, odwzajemniając jej uśmiech.

Po kilku sekundach obok Emily znalazła się śliczna brunetka, przywitała się z nią. Chyba mnie nie zauważyła, bo gdy blondynka odkrząkneła, to odwróciła się w moją stronę. Zakłopotana założyła kosmyk włosów za ucho.

- Przepraszam, od rana jestem przepełniona emocjami i cię nie zauważyłam - zrobiła zmartwioną minę - nazywam się Cornelia. - podała mi rękę, którą uścisnęłam.

- Nic się nie stało - uśmiechnęłam się - jestem Vivianne.

- Jesteś mate tego matoła? - wskazała palcem na szatyna, który stał odwrócony plecami do nas. Kiedy usłyszał jej słowa, odwrócił się i przeskanował ją znudzonym wzrokiem.

- No tak jakoś wyszło. - odpowiedziałam lekko rozbawiona.

- Współczuję ci. - powiedziała nieco ciszej, by podpuścić chłopaka. Zaśmiałyśmy się razem, a Chris tylko prychnął pod nosem.

- Jestem jego kuzynką, a za razem siostrą Alec'a. Jeśli będziesz miała jakiś problem to służymy pomocą. - uśmiechnęła się brunetka.

- Dziękuję, to miłe. - odpowiedziałam.

Po chwili Chris rozkazał wszystkim prócz mnie ustawić się w dwuszeregu. Policzył nas, po czym zaczęli oni biegać. Wziął mnie za rękę i razem truchtem ruszyliśmy za innymi wilkołakami. Po dwóch minutach znaleźliśmy się w lesie. Piękny zapach drzew oraz innych roślin koi zmysły i uspokaja umysł. Śpiew ptaków i szelest liści jednoczy moje drugie wcielenie z naturą, ale nie mogę pozwolić na to, by przejęła ona nade mną kontrolę. Mimo, że od kilku miesięcy mój wilk nie miał okazji pobiegać, to w tej chwili nie jest to dobrym pomysłem.

Po tym jak poznałam już kilka osób z otoczenia mojego mate, mogę śmiało stwierdzić, że są oni bardzo w porządku i traktują mnie jak rodzinę, lepiej niż moja własna. Czuję się tu dobrze, co jest dziwne, bo to mój pierwszy dzień w tym miejscu. Powinnam raczej czuć skrępowanie lub coś w tym stylu, no ale cóż. Może to lepiej, że jest tu tak swobodnie. Co ja gadam. Na sto procent tak jest.

Zamyślona biegłam przed siebie. Lekko zamknęłam oczy. Poczułam jak moja noga zaczepia się o coś wystającego z ziemi. Straciłam kontrolę nad swoim ciałem. Wiedziałam już, że za chwilę zderzę się z ziemią, ale zamiast tego oplotły mnie silne ramiona. Po chwili stałam już w objęciach mojego mate.

- Uważaj. - pocałował mnie w czubek głowy i zaczęliśmy ponownie biec. Jest uroczy. Uśmiechnęłam się w duchu.

- Zamyśliłam się. - powiedziałam.

- Nad czym tak myślisz? - spojrzał na mnie.

- Nad niczym ważnym. - uśmiechnęłam się lekko.

W pewnym momencie, gdy w ciszy biegliśmy między drzewami poczułam nieznajomy zapach. Spojrzałam na mojego mate, by określić czy on również to czuje. Jego mina wyrażała złość i niepokój. Nie wróży to nic dobrego.

Chłopak kiedy zauważył, że na niego patrzę, lekko potrząsnął głową i zmienił swoją minę na spokojną i poukładaną. On coś kręci. Udaje, że wszystko jest w porządku, a mi się to nie podoba.

Odzyskam Cię, Skarbie (Część Druga)[ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz