Rozdział 24

274 21 1
                                    

Vivianne POV'

Minęły dwa tygodnie od tragedii, która dopadła naszą watahę.

Przez atak odniosła ona spore straty, nie tylko materialne. Prócz rozbitych okien i zniszczonych mebli stało się coś gorszego.

Śmierć.

Dopadła ona cztery osoby. Nie znałam ich dobrze, ale teraz to nie ma znaczenia. Czuję się z tym okropnie. Jakieś osoby straciły rodzinę przeze mnie. To ja przyciągam problemy i tę katastrofę, ale nie jestem już w stanie nic zrobić. Ciągle obwiniam się za ich stratę, mogłam coś zrobić, zamiast marnie próbować uciec po pomoc. Oni zasługują na lepszą lunę.

Starałam się uciec z tego miejsca, ale wygnańcy otoczyli cały nasz teren, włącznie z okolicami naszego domu. Kiedy tylko poczuli nasz zapach przygotowali się przy drzwiach wejściowych. Czekali tam na mnie. Gdy zobaczyłam wilki przy wejściu, próbowałam zapobiec ich wejściu do środka, ale wszystko poszło na marne. Potem sytuacja potoczyła się szybko.

Kazałam dzieciom ukryć się w tunelach, a przede wszystkim zabrać najmłodsze, by nie widziały tak okropnych rzeczy. Chwyciłam nóż, który służył do cięcia materiałów budowlanych, podczas remontu i chciałam się wycofać, ale było już za późno.

Zaatakowały mnie trzy wilki. Jedyne, co zrobiłam to raniłam je nożem, ale one zdecydowanie miały nade mną przewagę. Nie miałam nawet czasu,by przemienić się w wilka. Nie było sensu. Od początku byłam przegrana.

Kiedy zostałam obalona na ziemię, na pomoc wyruszyła mi Emily. Skutecznie wbiła coś ostrego w brzuch jednego z wygnańców. Nie pozostał jej jednak dłużny i po chwili dziewczyna wyglądała podobnie jak ja.

W pewnym momencie wygnańcy uciekli z domu, poczuli mojego mate. Wyczerpana z sił zamknęłam oczy, a po kilku sekundach słyszałam już głos Chris'a.

Wylądowałam w szpitalu, ale nie odniosłam żadnych poważnych obrażeń. Pierwsza myśl, kiedy oprzytomniałam to 'co z dzieckiem?!', ale maluch jest silny i wszystko z nim w porządku. Emily była tylko obdrapana i posiniaczona.

Całe dwa tygodnie sprzątaliśmy i naprawialiśmy szkody, które dotknęły dom główny.

Dodatkowo dobiła mnie wiadomość o tym, że Martin uciekł. Najgorsze, że teraz nie znamy nawet jego lokalizacji. Nie wiemy już nic.

Cel wygnańców? Prawdopodobnie myśleli, że zdążą przejąć dom główny do powrotu alfy. Mając zakładników mogli ugrać naprawdę dużo.

Chris ma teraz obsesję na punkcie opiekowania się mną. Nie chce odstępować mnie na krok, bym tylko była bezpieczna.

Aktualnie spożywamy obiad. Atmosfera jest spokojna. W pomieszczeniu panuje cisza, a jedyny dźwięk jaki można usłyszeć to stukanie sztućców o talerze.

- Zabieram cię gdzieś wieczorem - powiedział mój mate - ale teraz muszę już wracać do biura. Uważaj na siebie. - powiedział, po czym złożył buziaka na moim policzku.

Westchnęłam, po czym skończyłam jeść obiad i udałam się na spacer po domu głównym w poszukiwaniu jakiegoś zajęcia.

Ze smutkiem muszę stwierdzić, że nie ma dla mnie żadnego zajęcia. Chciałam pomóc przy sadzeniu kwiatów - nie powinnaś się schylać. Zabawa z dziećmi - nie biegaj tyle za nimi, zmęczysz się.

Cholera, ja jestem wilkołakiem. Bieganie to moja natura.

Tak w sumie to nawet jeszcze nie widać ani nie czuć, że jestem w ciąży. Wilkołak w ciąży ma innych zapach, przez co inni mogą wyczuć, że nosi w brzuchu dziecko, ale jest to wyczuwalne dopiero w połowie ciąży, a ja jestem zaledwie w jej początku.

Nie zastanawiając się długo, odpuściłam sobie pomoc innym, skoro i tak nikt nie chce jej ode mnie przyjąć.

Postanowiłam zająć się sobą.

Domowe spa brzmi świetnie.

Ruszyłam do naszej garderoby, z której wyciągnęłam delikatną czerwoną sukienkę w kwiaty, z dekoldem w literę 'V' i falbankami na ramionach oraz dole sukienki. Oprócz tego wybrałam też komplet bielizny i skierowałam się do łazienki.

Rozebrałam się i nalałam gorącej wody do wanny. Spora ilość piany sięga prawie do jej krawędzi. Idealnie.

To mój czas by się zrelaksować.

Usiadłam do wody, przez co miałam wrażenie, że znajduję się w raju. Delikatny, kokosowy zapach płynu do kąpieli, pobudził moje zmysły, a ciepło otaczające moje ciało rozluźniło wszystkie moje mięśnie.

Na twarz nałożyłam maseczkę i rozkoszowałam się kilkoma minutami relaksu.

***

- A więc co teraz? Może pójdziemy coś zjeść? - zapytał Christopher, kiedy wyszliśmy z sali kinowej. Mój mate zabrał mnie do kina na komedię. Mieliśmy do wyboru też film akcji, ale takie coś mam na co dzień w swoim życiu, więc wystarczy mi już wrażeń.

- Tak, byłoby super. - powiedziałam zadowolona patrząc na charakterystyczny, żółty symbol Mc'donalds.

- Do maka? - zapytał, zabawnie unosząc brwi.

- Do maka. - uśmiechnęłam się.

Zamówiliśmy sporo jedzenia, co mi jak najbardziej odpowiada. Wrap, frytki i lody to wszystko czego tak bardzo potrzebowałam.

Podczas jedzenia mieliśmy czas na rozmowę. Taką zwyczajną, poczułam się na chwilę jak zwykły człowiek. Pierwszy raz odstawiliśmy wszystko na bok. Mogliśmy obgadywać innych ludzi, opowiedzieć coś o swoim dzieciństwie. Jesteśmy ze sobą już spory czas, mamy razem dziecko, a tak właściwie to ledwo się znamy. Nie mamy czasu, by codziennie rozmawiać godzinami.

Cieszę się z dzisiejszych zakupów. W końcu mogliśmy poczuć się jak nastolatkowie, a nie dorosłe osoby odpowiedzialne za stado wilkołaków. Pierwszy raz od dawna wyszłam gdzieś, nie myśląc o swoich problemach, a zwyczajnie żyłam chwilą, ciesząc się tym, co mam.

Odzyskam Cię, Skarbie (Część Druga)[ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz