- Ogólne badania pokazały, że organizm Luny jest osłabiony, powodem może być stres. Towarzyszy temu również lekka niedowaga. - powiedział doktor Watson czytając moje wyniki.
- Tak, ostatnio jem trochę mniej niż zazwyczaj. - kiwnęłam głową.
- Wystarczy więcej odpoczywać oraz jeść bardziej pożywne posiłki. - powiedział lekarz.
- Bardzo dziękujemy doktorze. - rzekł Christopher, po czym wstał z miejsca.
- Jednak to nie wszystko. Radzę usiąść. - powiedział Watson, na co moje serce zaczęło mocniej i szybciej bić. Zdezorientowana spojrzałam na mojego mate, na jego twarzy panuje lekki strach. Zmarszczył brwi i zacisnął dłonie na krześle, na którym znowu usiadł.
- Proszę mówić. - powiedziałam w końcu.
- Powodem wymiotów nie był stres. Jesteś w ciąży. - w końcu wydusił z siebie.
Jego słowa strzeliły we mnie jak kamień z procy. Nerwowo pokręciłam głową, a moje ciało zaczęło się trząść. Pojedyncza łza wyleciała z mojego oka. Powietrze zrobiło się ciężkie, zbyt ciężkie. Nie mogę złapać powietrza. Ciężko dyszę, po czym chowam twarz w dłonie.
*
Cóż, jestem typową panikarą. Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, miałam okropny mętlik w głowie. Czułam strach. Słowa mojego mate odbijały się ode mnie echem. Byłam w takim szoku, że niewiele pamiętam z tej chwili.
Krótko, po tym trafiliśmy do naszego pokoju, starałam się zasnąć, ale zbyt dużo myśli krążyło po mojej głowie. Takim sposobem nie zmrużyłam oka przez całą noc.
Aktualnie jest piąta nad ranem, a ja w ciszy siedzę na fotelu w kącie pokoju. Podkuliłam nogi do klatki piersiowej oraz położyłam głowę na kolanach. Swój wzrok ciągle skierowany mam na okno. Widzę pomarańczowe niebo wywołane wschodem słońca, słyszę odgłosy budzących się do życia zwierząt, a śpiew ptaków jest miodem dla mojego serca. Rozluźniona przymrużyłam oczy i wzięłam głęboki wdech.
Po dłuższych przemyśleniach, a przede wszystkim uspokojeniu się, wbiłam sobie do głowy, że zamartwianie się nic mi nie da, ani nic nie zmieni. W końcu czasu nie cofnę. Byliśmy nieuważni, nieostrożni i nie zabezpieczyliśmy się, czego owocem jest maluch w moim brzuchu. Pozostało mi zwyczajnie cieszyć się i docenić to, że będę mamą. Może nie jest to najlepszy czas na dziecko, ale mimo to, będę starać się z całych sił, by ten wilczek miał cudowną rodzinę, dom i życie. Jestem wilczycą, a nikt tak nie chroni swoich dzieci jak my.
- Kochanie, dlaczego nie śpisz? - usłyszałam zachrypnięty głos mojego mate, na co odwróciłam głowę w stronę łóżka. Lekko zaspany Chris, podniósł się opierając na łokciach i przygląda mi się.
- Nie mogłam spać. - powiedziałam cicho, po czym lekko się uśmiechnęłam.
- Chodź do mnie. - powiedział.
Podniosłam się z fotela i już po kilku sekundach leżałam w objęciach mojego mate.
- Mogłaś mnie obudzić. - powiedział.
- Mogłam, ale nie chciałam. Wiem, że byłeś zmęczony. Wolałam dać ci odpocząć, a ja w ciszy to wszystko przemyślałam. - odpowiedziałam.
- Byłem zmęczony, to prawda, ale mimo wszystko mi też było ciężko spać - westchnął - jestem szczęśliwy, że będziemy mieć dziecko. - złożył pocałunek na moim czole, po czym delikatnie pogłaskał mój brzuch. Lekko uśmiechnęłam się na jego słowa i zachowanie.
Może nie będzie tak źle jak podpowiada mi psychika.
Razem leżeliśmy jeszcze około pół godziny, po czym musieliśmy udać się do głównej części domu, ponieważ dotarły do nas wojska naszych sojuszników. Razem spożywaliśmy śniadanie, kiedy mój mate wstał, czym zwrócił na siebie uwagę wszystkich zebranych w jadalni, w tym przywódców sojuszu.
- Chcę coś ogłosić. - powiedział głośno.
Co on robi do cholery?!
- Nasza luna jest w ciąży! - powiedział szczęśliwy, po czym chwycił mnie za dłoń i ucałował jej wierzch.
Będąc w szoku kiwnęłam głową, kiedy poczułam, że rumieniec pokrywa moje policzki. Wszyscy wokół wstali ze swoich krzeseł, zaczęli klaskać i wyraźnie szczęśliwi, gratulowali.
W stadzie nowy członek to wielkie szczęście, zwłaszcza kiedy jest on potomkiem alfy. W końcu to siła i kolejna ochrona watahy.
- Vivianne nie może iść z nami na wojnę, ale mamy dla kogo walczyć! - krzyknął, na co wszyscy zaczęli kiwać głowami na tak. Myślę, że przekazanie teraz tej wieści, miało na celu ich większą motywację do walki. Czym lepsze samopoczucie, tym większe prawdopodobieństwo zwycięstwa, a reakcja stada na wieść o maluchu, bardzo ich ucieszyła.
W dalszym ciągu spożywaliśmy obiad. Chris zwracał uwagę na to bym zjadła dużo. Było to dość uciążliwe, bo nie jestem już dzieckiem, ale rozumiem, że się martwi.
W końcu nadeszła pora dnia, na której myśl, zaczynałam się bać. Tak bardzo tego nie chciałam. Zdecydowanie to jeden z trudniejszych momentów w moim życiu. Czas pożegnania.
Chris i całe stado idzie na wojnę.
Najgorsze jest to, że nie wiadomo nic. Gdybym tylko mogła z nim być.Szatyn podszedł do mnie i oplótł mnie w talii, przyciągając do siebie, po czym delikatnie wciągnął mój zapach.
- Obiecaj, że wrócisz. - powiedziałam łamiącym się głosem.
- Obiecuję skarbie - odpowiedział, po czym złożył buziaka na czole. Kucnął przede mną i zaczął głaskać mój brzuch - pilnuj mamy, maluchu. - powiedział do dziecka w moim brzuchu. Łzy stanęły w moich oczach.
Chris rozejrzał się dookoła nas. Wokół znajduje się pełno wilkołaków, zmierzających do wyjścia. Panuje chaos.
Mój mate ponownie wstał i przyciągnął mnie do siebie.
- Masz na siebie uważać. Gdyby coś się działo uciekaj do piwnicy i powiadom kogoś z watahy, gdzie jesteś. - powiedział nieco ciszej.
- Dobrze. - to jedyne co potrafiłam z siebie wydusić.
- Niedługo wrócę i będę cały wasz. Kocham Cię. - powiedział.
- Ja Ciebie też kocham. - powiedziałam ciężko oddychając.
Pocałował mnie ostatni raz i odszedł.
Odszedł, by walczyć za mnie.Jego zapach oddalał się coraz bardziej. Pustka wypełniała dom główny, a po kilku minutach panowała tu cisza.
Proszę, wróć do mnie...
CZYTASZ
Odzyskam Cię, Skarbie (Część Druga)[ZAKOŃCZONE]
WerewolfDruga część opowieści "Odzyskam Cię, Skarbie" Po śmierci Taylor'a i Rose, ich syn Christopher przejmuje władzę nad watahą. Osiemnastolatek na swoich barkach nosi opiekę nad młodszym rodzeństwem oraz utrzymanie stada. Czy moment, w którym w jego życi...