Rozdział 26

249 18 0
                                    

Pov' Vivianne

- Jeszcze trochę! Dasz radę! - krzyknęła do mnie pani doktor, podczas odbierania mojego porodu.

Stres i ogromne emocje wywołały u mnie przedwczesny poród. Tak właściwie, kiedy obudziłam się, po tym jak zemdlałam to miałam już dość mocne skurcze.

Nasze dziecko powinno pojawić się na świecie za miesiąc, ale poradzi sobie. Musi być silne.

Ból jaki czuję w tym momencie jest nie do opisania. Nie da się go do niczego porównać. Jest po prostu niewyobrażalny. Mam wrażenie, że moje krzyki słyszy cała okolica.

Jednak wiem, że z każdym parciem, coraz bardziej zbliżam się do zobaczenia mojego małego wilczka, co pozwala mi psychicznie wytrzymać.

Christopher jest odważny, bezlitosny dla wroga i miałam wrażenie, że go nie da się zwalić z nóg.

Zmieniam zdanie.

Biedak zemdlał podczas porodu. Zdecydowanie w moim przypadku mąż na porodówce jest zbędny. Tylko bardziej stresuje.

Aktualnie mój przeznaczony znajduje się za drzwiami, na korytarzu. Wraz z Cornelią i Emily. Zastąpiła go Olivia. Jeśli chodzi o motywację to jest w tym o niebo lepsza. Jej pomoc jest nieoceniona. Trzyma mnie za rękę i pomaga prawidłowo łapać oddech.

- Jesteś dzielna. Jeszcze chwila. - powiedziała.

Głęboki wdech i wydech Vivianne. Wdech i wydech.

Zaczęłam przeć z całych swoich sił, a już po kilku sekundach miałam swojego malucha na klatce piersiowej.

Emocje jakie mi towarzyszą to ogromne szczęście. Łzy lecą strumieniami, mieszając się z potem obejmującym całe moje ciało.

Nie przejmuję się teraz bólem, przestałam go na chwilę czuć. Teraz liczy się moje dziecko. Nasze dziecko.

Płacz dziecka rozlega się w całej sali. Chris musiał usłyszeć to zza drzwi, bo już po chwili znalazł się obok mnie.

- Jestem z ciebie dumny. - powiedział całując mnie w czoło.

- Jest piękny. - powiedziałam będąc bez sił.

- To prawda. - powiedział dziwnym tonem, co wymusiło na mnie chęć spojrzenia na mojego mate. On płacze. Nigdy nie widziałam go w takim stanie.

No to teraz płaczemy razem.

- Zostaniesz z nami? - zapytałam wzruszona, trzymając malucha w ramionach. Otulony kocykiem powoli uspokaja się.

- Nigdzie się stąd nie ruszam. - powiedział zerkając na małego wilczka. Otoczył mnie swoim ramieniem i rozkoszowaliśmy się tą cudowną chwilą.

- Jak go nazwiemy? - zapytałam patrząc na mojego mate. Tak naprawdę to wcześniej nie mieliśmy nawet czasu, by nad tym myśleć.

- Może Connor? - zapytał przyglądając się malcowi leżącemu na moich piersiach.

- Alfa Connor. - powiedziałam cicho, po czym Chris złożył pocałunek na moich ustach.

Kilka dni później...

Jesteśmy już w naszej sypialni, w domu. Nie chciałam spędzać czasu w szpitalu. Wolę oswoić się z tym wszystkim z samymi najbliższymi. Bez zbędnej ilości osób. Codziennie przychodzi do nas lekarz.

W naszym domu czuje się lekko na uboczu. Spokojnie, ale za razem bezpiecznie, nawet kiedy nie ma w nim Chris'a. Wyposażony jest on we wszystkie możliwe zabezpieczenia. Metalowe płyty, które zasuwają wszystkie wejścia i okna, czy też czujniki ruchu, kamery i alarmy.

Ostatnio w moim życiu dzieje się wiele. Ciężko jest mi przyzwyczaić się do myśli, że tak właściwie to prócz Connora, Chrisa i jego rodziny nie mam już nikogo. Teoretycznie było tak już wcześniej, bo jedyną rodziną był dla mnie mój brat, ale teraz nie ma już nawet go.
Mój syn pomaga mi przyjąć utratę innych. Narodził się, kiedy najbardziej go potrzebowałam.

Malec jest zdrowy i dzielny, mimo że powinien posiedzieć jeszcze trochę w brzuchu.

Uśmiechnęłam się lekko patrząc jak Connor spokojnie śpi, po czym udałam się do kuchni, by zrobić obiad. Kiedy kszątałam się po kuchni poczułam zbliżający się do mnie zapach wilka, ale od razu wiedziałam kto to, więc nie musiałam się nawet odwracać, gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.

Minęło kilka sekund, a poczułam jak ktoś przytula mnie od tyłu. Kąciki moich ust uniosły się i na chwilę przymknęłam oczy, ciesząc się przyjemną chwilą.

- Jak się czujesz? - zapytał mój mate.

- Jest w porządku. - powiedziałam zgodnie z prawdą odwracając się do niego przodem, opierając dłonie o blat.

- Muszę jechać do Dylana. - powiedział w końcu, a moja mina zrzędła. Ostatni jego wyjazd skończył się bardzo źle.

- Musisz? - zapytałam na co kiwnął głową - po co?

- Chodzi o twoją rodzinę. Mieliśmy z nimi sojusz, ale teraz sprawy zaczęły się komplikować. - powiedział zmartwiony.

- Rozumiem - pokiwałam głową odwracając wzrok od szatyna - długo ciebie nie będzie? - zadałam kolejne pytanie.

- Kilkanaście godzin, może dzień. Sam nie wiem. - powiedział łapiąc za mój podbródek - muszę dowiedzieć się kto przejął tamte tereny. Ktoś ich zaatakował. To ważne. - powiedział patrząc prosto w moje oczy.

- Dobrze.

- Kochanie, wiem że się boisz, ale jesteś najbardziej dzielną kobietą jaką znam - powiedział na chwilę zatrzymując wypowiedź - nie będziesz sama. Zabieram ze sobą tylko Aleca i kilku wojowników. Przyjdą do ciebie Olivia, Cornelia i Emily. Zostaną na noc. Wokół domu i na granicy będzie dużo więcej wilków niż zazwyczaj. Nawet jeśli coś się stanie, będę wiedział od razu. Obiecuję, że będziecie bezpieczni i nic się nie stanie. - powiedział, po czym mocno mnie objął. Wciągnęłam jego zapach, po czym odwzajemniłam uścisk.

Może nie będzie tak źle jak mi się wydaje.

Pov' Christopher

Pożegnałem się z Vivianne i Connor'em, po czym wyszedłem z domu. Upewniłem się, że wszystkie zabezpieczenia są sprawne i udałem się na podjazd, gdzie czekały już trzy czarne suv'y.

U mojej mate była już moja rodzina. Nie chciałem zostawiać jej samej. Widziałem strach w jej oczach, gdy powiedziałem, że muszę wyjechać. Ostatnio, kiedy ją zostawiłem skończyło się to bardzo źle. Ja również się boję, ale ufam mojemu stadu i wiem, że jeśli chodzi o rodzinę to obronią ją za wszelką cenę.

- Jeśli chodzi o napastnika to... - zaczął Alec, kiedy siedzieliśmy już w samochodzie.

- To obawiam się najgorszego. Jedynie Paul ma na tyle zryty mózg. - przetarłem oczy.

- Czuję, że czeka nas coś cięższego, niż nam się wydaje.

Odzyskam Cię, Skarbie (Część Druga)[ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz