Rozdział 8

388 34 0
                                    

Szczerze zmęczył mnie ten wieczór. Kiedy tylko znaleźliśmy się w pokoju, opadłam na łóżko i nie mam ochoty wstawać. A pomyśleć, że muszę jeszcze zmyć makijaż i ubrać piżamę.

Westchnęłam cicho i spojrzałam na chłopaka leżącego obok mnie. Uśmiechnął się i złapał mnie za rękę, co od razu odwzajemniłam.

- Masz niesamowitą rodzinę. - powiedziałam.

- To też twoja rodzina. - ułożył głowę na mojej klatce piersiowej, a ja zatopiłam dłoń w jego włosach.

- Miło mi to słyszeć. - uśmiechnęłam się lekko i cieszyłam się chwilą.

- Wszyscy cię polubili, a zwłaszcza Jasmine. - powiedział lekko masując mój brzuch.

- Jest strasznie urocza.

- Nasze dzieci też takie będą. - powiedział, a mnie troszkę zatkało. Nigdy nie zastanawiałam się nad dziećmi. W końcu mam siedemnaście lat, ludzie w tym wieku raczej rzadko zachodzą w ciążę, ale ja przecież nie jestem normalnym człowiekiem. Wilkołaki rządzą się swoimi prawami i rodzenie dzieci w tym wieku jest na porządku dziennym.

- Może kiedyś. - odpowiedziałam, na co chłopak zmierzył mnie podejrzliwym wzrokiem. Położył się obok mnie i tak jak ja patrzył w sufit.

- Niedługo. - postanowił.

Cholera.

- To chyba za wcześnie. - głośno przełknęłam ślinę. Nie chcę się z nim kłócić.

- Przecież to norma w naszej rasie. Nie jesteśmy już dziećmi. - odpowiedział lekko poddenerwowany.

- Tak wiem, ale ja nie jestem gotowa. Przepraszam. - powiedziałam ze łzami w oczach. Wstałam z łóżka i szybkim krokiem ruszyłam do łazienki. Chwyciłam piżamę, którą przygotowałam wcześniej i zamknęłam się w toalecie.

Czuję się beznadziejnie. Właśnie uciekam od problemów. Typowa ja. Bo przecież nie można normalnie porozmawiać. Trzeba uciekać, rozmowa nic nie da. Jaka ja jestem chora.

Wściekam się na samą siebie, jestem odrobinę zła na Chris'a, bo nie lubię jak ktoś próbuje mi coś narzucić. Wiem, że to norma, ale znam go kilka dni. Nie chcę jeszcze dzieci.

Cholera.

Zrzuciłam z siebie suknie i zmyłam makijaż. Włosy związałam w luźny kok i ubrałam satynową piżamę w różowo-białe paski.

Otarłam ostatnią spływająca łzę, westchnęłam i znowu znalazłam się w łóżku. Bez słowa ułożyłam się pod kołdrą, odwrócona plecami do chłopaka. Zrobił to samo co ja.

Zmęczona całym dniem zasnęłam po kilku minutach.

***

Obudziłam się i spojrzałam na zegarek. 5:30.
Chris'a nie ma w pokoju. Poszedł już na trening?

Kurde. Nie chcę wstawać. Nie wyspałam się.

Ale z drugiej strony jestem luną, to słabe, że już w pierwszy poranek od kiedy nią jestem, nie przyjdę na bieganie.

Westchnęłam, po czym odkryłam się i wstałam z tego mega wygodnego łóżka, w którym najchętniej spała bym do południa. Przeciągnełam się i szybkim krokiem zeszłam po schodkach podestu, na którym stoi łóżko. Znalazłam się w garderobie i ubrałam czarne leginsy, tego samego koloru bluzę z kapturem i różowe adidasy. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Przetarłam zaspane oczy i wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół, ale wszędzie było pusto. Nie ma tu nikogo. Cóż. Może są już na zewnątrz.

Znalazłam się przed domem głównym, ale tutaj również jestem sama. Zerknęłam na zegarek na nadgarstku i lekko zmarszczyłam brwi. Powinni już tutaj być. Tylko ja jestem punktualna?

W spokoju czekałam siedząc na schodach. Zauważyłam przechadzającą się po ogrodzie kobietę, niska brunetka wygląda na ogrodniczkę. Wzruszyłam ramionami i postanowiłam do niej zagadać. Wstałam z miejsca, a już po paru sekundach znalazłam się obok kobiety.
Kiedy mnie zauważyła, jej wzrok wykazywał zdziwienie, strach i niepokój.

Jestem straszna...?

- Witaj, jak się nazywasz? - zapytałam starając się mówić jak najbardziej miłym głosem jak potrafię. Mam instynkt, że tak właśnie muszę.

- Jestem Dorothy, luno. - ukłoniła się kobieta.

- Miło mi cię poznać, ale nie musisz się przede mną ukłaniać - westchnęłam, po czym kontynuowałam - wiesz może, dlaczego nikt nie przyszedł biegać? - zapytałam brunetkę. Zdziwiła się lekko, ale otrząsnęła głowę i zaczęła mówić.

- Alfa przekazał nam wiadomość, że dzisiejsze treningi są odwołane. Podobno miał coś do załatwienia. - wzruszyła ramionami ściągając ubrudzone w ziemi, rękawiczki.

- A wiesz, gdzie teraz jest? - zapytałam. Prawda jest taka, że nie powinnam jej o to wypytywać. Jestem luną i to właśnie ja muszę posiadać takie informacje. Cholerny Christopher. Dlaczego nie powiedział nic dla mnie? Wiem, że ostatnio nie dogadaliśmy się, ale mimo wszystko mógł mnie powiadomić o czymkolwiek.

- Nie wiem nic więcej. - odpowiedziała.

Podziękowałam kobiecie i odeszłam, by mogła ona dokończyć pielęgnację kwiatów.

A może skoro już jestem na podwórku, gotowa do biegania, to sama to zrobię? Krótki sprint po lesie nikomu nie zaszkodzi. Ten głupek wcale nie musi nic na ten temat wiedzieć, sam nie odezwał się słowem.

Bez zbędnego myślenia udałam się w stronę pobliskiego lasu. Jestem lekko zdenerwowana, więc to idealny moment, by się wybiegać. Sprzyjają temu dodatkowo słuchawki, które znalazłam w kieszeni bluzy. Pośpiesznie podłączyłam je do telefonu, włączyłam muzykę i zaczęłam biec.

Pierwszy raz Chris mnie tak zdenerwował. W sumie to spowodował moją złość już wczoraj, ale dziś wszystko umocnił. Zrobiłam z siebie w pewnym sensie idiotkę, pytając ogrodniczkę o to, co się dzieje. Przecież to ja powinnam wiedzieć więcej niż ona. Nie powiadomił mnie o niczym. Cholera. Dlaczego ja nawet nie wiem, gdzie on jest?! Denerwuje mnie to, że nic mi nie powiedział. Równie powalona jak on jest nasza więź, jestem na niego zła, a ona powoduje, że martwię się, bo go nie ma. Ugh.

Tak dawno nie biegałam sama. Od kilku miesięcy nie mogłam na osobności przebywać w lesie. Wciągnełam jego zapach, a moje mięśnie rozluźniły się. Oddech lekko przyspieszył, wszystkie myśli ulotniły się,  zmartwienia odeszły na bok. Liczyłam się tylko ja i las.

Jestem już dość daleko, bo straciłam kontrolę i bez opamiętania biegłam przed siebie. Może powinnam już wracać?

W jednej chwili poczułam czyjś zapach.

Chyba jednak nie jestem już sama.

***********

5 gwiazdek = kolejny rozdział ⭐

Podoba się Wam książka?

Odzyskam Cię, Skarbie (Część Druga)[ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz