Rana-Rozdział V

1.1K 49 4
                                    

-Przykułam go w szopie poza barierą - Odwrócona do okna Dowling opowiadała dyrektorowi specjalistów co się wydarzyło.
-Trzeba było go zabić - Mruknął Silva.
-I zostawić go w świecie ludzi? - Spytała z niedowierzaniem wróżka.
-Trzeba było go tu ściągnąć, a potem zabić - Poprawił się dyrektor, ale tak naprawdę martwił się o coś innego.
-Powiedz, drasnął Cię?-Spytał w końcu.
-Nie jestem zainfekowana - Odpowiedziała dyrektorka - Poprosiłam Bena żeby zrobił olej z kwiatów Zanbaqu. Przez chwilę spalony będzie nieprzytomny - Dodała. Saul posłał jej zmartwione spojrzenie. Doskonale wiedział co ona planuje.
-Farah..-Westchnął
-Muszę go zbadać, chce wiedzieć, czy to pojedynczy wypadek, czy jest coś więcej - Wyjaśniła patrząc specjaliście w oczy.
-Coś więcej? Niby co?- Silva był zdziwiony.
-W pierwszym świecie znalazłam Odmieńca - Po słowach dyrektorki zapadła cisza. Saul próbował się otrząsnąć z szoku.
-Odmieńca. Od wieków nie słyszałem o takim przypadku - Powiedział.
-A jednak tam była. Zostawiona 16 lat temu. Kiedy widziano ostatniego spalonego - Silva wiedział, do czego zmierza wróżka umysłu.
-Myślisz że to ma związek - Mruknął.
-Zastanawiam się. Rosalind wiele nam nie mówiła- Saul doskonałe wiedział że Farah ma rację. Sekrety, które ukrywała Rosalind były wręcz niezliczone.
-Martwię się o uczniów- Szepnęła Dowling- Alfea jaką znają jest inna niż za naszych czasów. Przed nimi jeszcze tyle życia. Nawet gdyby byli bezpieczni nie chcę myśleć z czym się zmagają. Ale tu nie jest bezpiecznie. Nie wiem jak długo damy radę ich chronić - Posłała dyrektorowi zmartwione spojrzenie - Wiem że to czujesz. Tę.. Zmianę. Tak długo był spokój że nie wiedzą co to chaos - Wyszeptała.
-Przekonają się - Powiedział ponuro Silva.

W swoim pokoju Tatiana przykładała do rany zimny ręcznik. Antonio wziął do ręki ramkę ze zdjęciem rodziców.
-Dulce(Słodkie) - Odwrócił się do niej z uśmiechem.
-Cierra tu boca (Zamknij się) - Tatiana nadal była na niego wściekła.
-Porque estas enojado bebe?(Dlaczego jesteś zła kochanie?) - Chociaż Antonio doskonale znał odpowiedź i tak się zapytał.
-Porque me acabas de chantajear!!! (Ponieważ właśnie mnie zaszantażowałeś!!! ) - Wydarła się Tatiana
-Solo estoy preocupado! (Po prostu się martwię!)
-Max es normal, a diferncia de ti! (Max jest normalny, w przeciwieństwie do ciebie!)
-Aja, asi que ahora, si no fumas y no golpeas a nadie, eres un psicopata? (Aha, więc teraz, jeśli nie palisz i nikogo nie bijesz jesteś psychopatą?) - Antonio zdenerwował się.
-No, solamente... (Nie, tylko) - Tatianie zrobiło się głupio.
-Perdoneme... (Przepraszam...) - Wyszeptała.
-No paso nada (Nic się nie stało) - Antonio przytulił Tatianę.
-Voy por Zanbaq(Idę po Zanbaq) - Fernandez puścił Tatianę, wstał i wyszedł z pokoju.

Tatiana westchnęła. Doceniała troskę Antonia, ale sposób w jaki ją okazywał ją irytował. Fernandez nie może za nią decydować, kto może jej pomagać, czy się z nią przyjaźnić. Jako że krew zaczęła przechodzić na drugą stronę ręcznika, Tatiana poszła do łazienki zmienić go na czysty.

Antonio szybkim krokiem przeszedł przez dziedziniec do szklarni. Martwił się o Tatianę, kiedy opowiedziała mu co zrobiła i dlaczego ma ranę, miał ochotę ją udusić, ale jednocześnie było mu jej bardzo żal.
Głupia Tatiana... Zawsze wzbudzała w Antonio sprzeczne uczucia. Z jednej strony kochał ją jak siostrę, z drugiej czasem miał ochotę ją zamordować. Drzwi do szklarni były otwarte. Antonio podszedł do stolika, w którym według jego źródła powinien znajdować się Zanbaq. Nie było go tam...

Colera...

-Tego szukasz? - Antonio odwrócił się gwałtownie. W cieniu roślin stał szyderczo uśmiechający się chłopak, w jego dłoni leżała buteleczka Zanbaqu. Antonio poznał chłopaka, zawrzało w nim gdy zorientował się kto to.
-Oddaj to Williams- Warknął.
-Dlaczego? - Max uniósł brew- Twojej mamusi coś się stało i potrzebuje pomocy? Ojej, jaka szkoda - Zakpił.
-To nie dla mojej mamy- Antonio postanowił użyć ostatniej rzeczy, która może przekonać Maxa - To dla Tatiany - Szepnął cicho. Przez twarz Maxa przebiegł wyraz zdziwienia, który jednak zamienił się z powrotem w kpiący uśmiech.
-O, czyżby kobieta-zabójca wpadła w tarapaty? Dobrze, mogła nie zabierać mojej legitymacji - Warknął cicho.
-Oddaj Zanbaq Williams, albo Ci go sam zabiorę - Tonio już szykował się do walki.
-A weź go sobie - Zirytowany Max rzucił buteleczką w Antonia i wyszedł zirytowany.
Tonio zamrugał zdziwiony, ale stwierdził że nie będzie myślał nad brakiem mózgu Maxa. Ścisnął buteleczkę mocno w ręce i wyszedł.

Tatiana go potrzebowała..

Wiem, mam dzień spóźnienia i nic na swoje usprawiedliwienie ://
Ale w zamian za wczorajszy brak rozdziału, mogę dzisiaj wstawić dwa
Wybaczycie?
~M

Fate:The Winx Saga-Wróżka wszystkich żywiołów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz