Bianca-Rozdział VI

1K 48 8
                                    


Trwała burza. Dowling i Silva szli razem w kierunku bariery.
-Wróciły wspomnienia? - Zagadnął dyrektorkę Silva - Zobaczyć spalonego po takim czasie...
-Za dużo - Odpowiedziała Dowling - Masakra w Czarnym Lesie. Wyprawa do wodospadu Maravet- Wymieniała.
-Jakby to było wieki temu - Westchnął Silva
-Liczyłeś wtedy trupy? - Spytała zaciekawiona Dowling.
-13 z mojej ręki - Dowling przystanęła i popatrzyła na specjalistę z rozbawieniem - Co? Wiem w ilu wbiłem swój miecz.
-Oczywiście miałem pomoc. Sam nie dałbym sobie rady. W przeciwieństwie do ciebie - Nawiązał do wczorajszej sytuacji Saul.
-Miałam szczęście - Wyjaśniła Farah- Nie spodziewał się mnie.
-Ile dałaś mu Zanbaqu? - Zapytał Silva.
-Wystarczająco- Farah i Saul dotarli do bariery - Powinien jeszcze leżeć.

Po niedługim czasie dyrektorzy dotarli do szopy w środku której był spalony. Silva otworzył drzwi i weszli do środka. Stanęli kawałek od potwora, musieli omówić szczegóły.
-Jak myślisz, co znajdziesz kiedy wejdziesz mu do głowy? - Zapytał Silva.
-Odpowiedzi. Jeśli jest sam będę spać spokojniej-Odparła wróżka.
-A jeśli nie? I jest ich więcej?
Dowling posłała specjaliście spojrzenie typu "Nie denerwuj mnie". Wzięła głęboki wdech i podeszła do potwora. Silva szedł kawałek za nią. Dyrektorka uklękła. Jej oczy rozbłysły jasnym światłem, wyciągnęła rękę przed siebie. Silva stał za nią gotowy w każdej chwili zainterweniować.
-Bądź ostrożna, Farah- Szepnął, a jego głos był ostatnim dźwiękiem, który zarejestrowała wróżka umysłu przed wejściem do głowy spalonego.

Zobaczyła starszego mężczyznę krzyczącego ze strachu i uciekającą przed potworem Bloom. Nagle spalony zerwał się na równe nogi i ryknął. Łańcuchy do których był przykuty spalony napięły się, gdy potwór zaczął wymachiwać rękami. Saul w ostatniej chwili odciągnął Dowling od stwora.

-Ten cuidado, ahota dolera(Uważaj teraz, to będzie bolało) - Tonio ostrożnie przyłożył nasiąknięty Zanbaqiem wacik do rany Tatiany. Dziewczyna syknęła z bólu.
-Auuu....
-Pardoname(Przepraszam) - Tonio naprawdę bolało cierpienie przyjaciółki.
No paso nada(Nic się nie stało) - Tatiana wiedziała że to nie wina Tonia. Antonio wtarł Zanbaq w skórę Tatiany, po czym odłożył buteleczkę do szufladki biurka. Tat tymczasem założyła na bluzkę na ramiączkach czarną narzutkę.
-Tatiana? - Do pokoju wpadła nagle Bianca. Widząc Toniego zmieszała się - Oh, przepraszam. Nie wiedziałam że masz gościa.
-Ach nie, nie przejmuj się. Tonio już wychodzi - Tatiana rzuciła przyjacielowi wymowne spojrzenie. Antonio bez słowa protestu zebrał swoje rzeczy i wyszedł szepcząc bezgłośnie do Tatiany "W kontakcie". Tat delikatnie skinęła głową, a gdy Tonio wyszedł, odwróciła się do Bianci.

-Co to za przysto... Chłopak? - Zapytała Bianca, w myślach nazywana przez Tatianę "Sówką" ze względu na wielkie, czarne, okrągłe okulary.
-Mój dawny sąsiad i stary przyjaciel- Odpowiedziała Jones, robiąc sobie delikatny makijaż.
-Ach tak - Mruknęła "sówka" patrząc na współlokatorkę uważnie - Wolny? - Spytała chytrze. Tatiana przejechała jasnoczerwoną pomadką po ustach.
-Jego spytaj - Odpowiedziała spokojnie i zatrzasnęła kosmetyczkę. Wzięła do ręki gumkę do włosów i spięła włosy w koka. Rzuciła Biance spojrzenie, po czym wyszła z pokoju, a następnie ze szkoły, spokojnym krokiem zmierzając w stronę kamiennego kręgu.

Pora pokazać wszystkim, co potrafi Tatiana Jones..

Antonio czy Max?
Do zobaczenia w kolejnym rozdziale! (Już w niedzielę, raczej 😉)
~M

Fate:The Winx Saga-Wróżka wszystkich żywiołów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz