Dramcia przyglądała się niebu. Widziałam, że się nad czymś zastanawia. Zawsze to po niej widać. W końcu zapytałam o jedną rzecz.
- Nad czym myślisz? - stanęłam na jednej z uliczek starego miasta.
- Ja? - spojrzała na mnie jakby nigdy nic.
- Nie kurwa ja.
- O niczym takim. Jak myślisz, dużo ludzi będzie?
Momentalnie zmieniła swoje zachowanie. Wróciłyśmy do normalnej rozmowy, jednak wiedziałam, że to nie koniec tego tematu. W końcu znalazłyśmy się na plaży. Głowa przy głowie, brak miejsc i brak nadziei na kawałek piasku gdzie odłożymy rzeczy. Nie było dużo do odkładania ale i tak warto mieć ten kawałek powierzchni. Najgorszym w tej chwili było przedostanie się do brzegu, by pochodzić. Parawany stanowiły labirynt, a koce ślepe uliczki, których obszar sięgał dalej niż powierzchnia materiału. Słońce świeciło prosto w moją twarz, a nogi co chwilę krzyżowały się z parawanami.
- Tragedia - zareagowała zatrzymując się.
- Widzisz? Mówiłam że będzie tłok - przetarłam czoło.
- Nie sądziłam, że aż taki - ruszyła dalej.
Idąc wśród kolorowego labiryntu stanęłam na minę. Miną były grabki, które wbiły mi się między piętą, a palcami. Garbie pękły, a ja cicho przeklnęłam pod nosem wzburzając tym jedną z matek bombelka. Przefiltrowała mnie wzrokiem, po czym skomentowała niedotkliwie.
- Ta dzisiejsza młodzież jest tak niewychowana, że tylko rodziców szukać.
Spojrzałam na Dramcię, a ona na mnie. Czy ta kobieta myśli, że jestem nastolatką? Odpowiedziałam nie zniżając się do poziomu tej matki.
- O czym pani mówi?
- I nie przeprosi nawet. Niszczy zabawkę mojego dziecka, demoralizuje dzieci, a potem się burzy? Za grosz młoda damo nie masz szacunku.
W duszy miałam bekę, lecz tego nie pokazywałam. Ona serio myślała, że jestem nastolatką. W tle widziałam jaką szyderę miała moja towarzyszka boleści. Nie wbiła się w tok rozmowy tylko patrzyła na mnie oraz tą matkę. Bardzo chciałam skończyć ten festiwal żenady, by nie kompromitować się ani przed Dramcią ani by nie kompromitować się przed sobą. W końcu postanowiłam wyprowadzić z błędu moją rozmówczynię.
- Nie chcę burzyć żadnego światopoglądu, który ma pani w głowie lecz nie jestem dzieckiem.
- A co to ma do rzeczy?
- Nazywa mnie pani młodzieżą oraz wielokrotnie dziewczynką.
- Udowodnij. Pokaż dowód skoro jesteś tak dorosła.
- Co? Nie będę nic udowadniać - prawie wybuchłam śmiechem, a stojąca nieopodal Dramcia, już śmiechła po cichu.
- Bo go nie masz. Tak jak szacunku dla dorosłych.
Faktycznie, zgodzę się z tym brakiem dowodu, bo zwyczajnie go nie zabrałam ale nie zamierzałam jej pokazywać, nawet jak bym miała.
- Skończmy tą bezsensowną rozmowę. Ja mam nauczkę, by uważać, a pani dziecko by nie rzucać zabawek gdzie popadnie.
Spojrzałam na samicę broniącą swych małych małpiątek, a ona drążyła temat sapiąc się do mnie o to że niszczę cudze mienie. Zastanowiłam się wtedy, dokąd zmierzamy jako ludzkość, bo raczej w złą stronę. Po długim i wyczerpującym wykładzie przyszły płody matki polki, co było równoznaczne z wypuszczeniem mnie z nacisku. Odeszłam do papużki, a ta od razu zapytała.
- Co to była za rozmowa?
- Nie wiem ale czuję się przez to brudna i upokorzona.
- Nie dziwię się - przeszła po mnie wzrokiem - młoda.
- Musiałaś?
- Tak.
Dalej przeciskałyśmy się między labiryntem, ale nie długo, bo odpuściłyśmy, przynajmniej Dramcia, a ja poszłam za nią, by nie iść sama. Od razu po tym jak szłyśmy w tej samej linii zapytałam.
- Czy wyglądam aż tak młodo?
- W sensie?
- Ta baba miała mnie za nastolatkę.
- Daj spokój. Wyglądasz na swój wiek.
- Mówisz tak, bo mnie znasz.
- Laka powie ci to samo.
- On jest facetem, więc to tak jakby wiesz. Tak samo z Kamilem.
- Dla Kamila liczy się tylko Julka więc nawet jak coś uzna to zakochany myśli inaczej.
- W sensie? - zbystrzałam nawet jeśli to żart.
- Wiedziałam, że Cię to zaciekawi. Nikomu nie mów, bo to nie żart.
W jednym momencie było we mnie tyle mieszanych emocji ile nigdy nie było. Przyjaciel rywalem o serce przyjaciółki. Właśnie! Słowo rywal to nieodpowiednie słowo, bo nie zamierzam walczyć i jeśli Kamil będzie jej partnerem, będę się cieszyć szczęściem mojej najszczerszej przyjaciółki. Czas zdać się na los oraz przysłowiowo "sprzedać duszę diabłu by zaznać szczęścia w raju".Słowo od autora
To ten moment! Fabuła idzie daleeej. Jest progress. btw. Czy ktokolwiek dzisiaj używa sformułowania "sprzedać diabłu duszę, by w raju zaznać szczęścia" czy tylko ja jestem tak wybitną jednostką?
CZYTASZ
[prostracja x psycholoszka] Obca nie dla ciebie
Fanfiction[opis może się zmieniać w przyszłości] To był koniec wspólnych wakacji. Ostatni tydzień w Gdańsku oraz powrót do rzeczywistości budził więcej mieszanych emocji. Pewnego wieczora na plaży wszystko się zmieniło. Dramcia, Kamil, Lakarnum i Awięc zostal...