Lepiej? [punkt widzenia Julki]

202 12 3
                                    

     Nie pozwolono mi wejść, by chociaż zobaczyć co z Ewą. Straciła dużo krwi, a rana wciąż nie była zatamowana jak należy. Towarzyszący mężczyzna walczył o jej życie. Nie musiał długo się starać, po chwili ponownie rozmawiała z nim o głupotach, a wkrótce przyjechało pogotowie. Zabrano ją do szpitala znajdującego się niedaleko miejsca zdarzenia.  
     Oczywiście nie jestem spokrewniona więc nie mogłam wiedzieć nic od lekarzy. Zgodnie z daną obietnicą, czekałam w poczekalni zastanawiając się nad tym że nazwałam PsychoLoszkę moją dziewczyną. Kocham ją? Jestem zauroczona? Może morska bryza przyćmiła mi umysł? Może zmartwienie związane z pobytem dziewczyny w szpitalu to zmartwienie związane z tragedią mojej kobiety? Może powinnam przestać mówić "może"? Czyli skoro teoretycznie mam dziewczynę, nie powinnam iść z Kamilem na randkę. Powiedziałam że pójdę, to pójdę tak czy siak. Przyjacielska  obietnica.
     Czekałam na wyjście Ewy około dwie godziny. W tym czasie pisałam z Profciem. Piotrek pytał kiedy będę w Warszawie, bo ma zajebisty pomysł, o którym nie chce mi mówić tutaj. Po tym co typ może wymyślić, to ja wolę patrzeć na okropne rany ludzi wokół. Widziałam na oczy różne ludzkie tragedie, od złamań, po konieczną amputację. To straszne jak można doprowadzić do uszkodzenia ciała, a przy niektórych przypadkach kalectwa w prosty sposób.
Opis czekania byłby nudny i męczący do czytania, więc pominę ten szczegół. Po dwóch, zamętnych godzinach, około godziny 19 wyszła z zabiegowego Ewa. Cała i zdrowa. Mimo bólu, dawała radę chodzić oraz nie potrzebowała mojej pomocy. Od razu widząc jak wychodzi z pokoju gdzie szyto ranę, rzuciłam się by ją przytulić.
- Wszystko dobrze? - zapytałam.
- Tak. Bolało ale wszystko jest ok. Nie mogę wchodzić do wody, myć nogi, przemęczać się. Wiesz o co chodzi.
- Na szczęście nie wracamy na piechotę.
- Mówi to ktoś kto stracił prawko.
- Mówi to ktoś kto prawie zginął.
- Wygrałaś.
- Martwiłam się o ciebie!
- Spokojnie. Wszystko jest dobrze.
     Wychodząc ze szpitala rozmawiałyśmy o tym że skoro istnieją ludzie typu tego mężczyzny, trzeba uważać na siebie i nie przyznawać się do związku. Nawet nie złapałam Ewy za rękę... ze strachu. Żadna z nas nie była przygotowana na taki obrot sprawy. To czas był by wracać. Chmury nachodziły na siebie, a niebo poszarzało. "Zaraz będzie padać" - pomyślałam jednak słowem nie wspomniałam o mojej uwadze.
- Gdzie samochód? - zapytałam zmęczonej dziewczyny.
- Samochód...
     Zamyśliła się chwilowo.
- Przy komisariacie, bo komuś zachciało przekroczyć prędkość - zaśmiała się.
- Ale ty jesteś nie miła - również się zaśmiałam.
    Zapanowała chwilowa cisza, którą po chwili przerwałam.
- Wracajmy już do domu.
     Ewa ukratkiem złapała mnie za rękę i tak ruszyłyśmy do samochodu.

Słów kilka jeszcze xD
No bo tak jakby zapomniałem o wypuszczeniu tego  i myślałem że już da się to przeczytać. Rozdział krótki, bo nie chcę pisać o niczym. Mogę zapowiedzieć. Następne rozdziały będą ciekawsze

[prostracja x psycholoszka] Obca nie dla ciebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz