-Tylko uważajcie na siebie!
-Dobrze mamo! - krzyknęłam mamie w odpowiedzi która stała na balkonie i obserwowała z góry mnie i Dracona. Wyszliśmy chwilę temu z domu, chcąc nacieszyć się sobą w ostatni dzień. Blondyn złapał mnie za rękę i ruszyliśmy przed siebie. Za parę dni skończy się marzec, nadejdzie kwiecień i równocześnie - rozpocznie się siódmy miesiąc ciąży. Nawet nie zarejestrowałam kiedy minął szósty, gdyż czas z ślizgonem mijał mi bardzo szybko. Obok siebie usłyszałam ciche westchnięcie.
-O czym myślisz? - spytałam, przenosząc wzrok z chodnika na twarz chłopaka.
-Już siódmy miesiąc. Niedługo zostaniemy rodzicami. - wytłumaczył, a ja zachichotałam.
-Widzę że myślimy o tym samym.
-A propos myślenia. - zaczął z małym uśmieszkiem na twarzy. - Zastanawiałem się nad kupnem laptopa i telefonu komórkowego dla ciebie.
-Skąd wiesz co to jest. - spytałam. Posłał mi prześmiewcze spojrzenie.
- Po pierwsze, trochę czasu tu spędziłem. Po drugie twoi rodzice mają telefony więc ciężko nie zauważyć. A po trzecie, nie przerywa się komuś jak mówi.
Wywróciłam oczami.
-W takim razie. Cóż chciałeś mi przekazać? - spytałam trochę się z niego nabijając.
-Kupiłbym ci telefon żebyś miała jakiś kontakt ze swoimi rodzicami, gdybyś szła do sklepu albo gdziekolwiek indziej. Z nimi raczej nie powysyłasz sobie patronusów. - wytłumaczył rzeczowo.
-A laptop? Po co mi on? Żebyś miał na co wydać pieniądze?
-Och, oczywiście. Nie mam nic ciekawszego do roboty niż wydawanie pieniędzy na prawo i lewo. - zakpił.
W tym momencie zauważyłam że wchodzimy do galerii. Zerknęłam na blondyna który nie wydawał się być tym widokiem zszokowany. wręcz przeciwnie. Na jego bladych i idealnie wykrojonych, arystokratycznych ustach tkwił pewny siebie uśmieszek.
-Musisz postawić na swoim, co? - spytałam zrezygnowana, gdy zaciągał mnie do sklepu z elektroniką.
-Wypraszam sobie. - powiedział udając oburzenie. - To ty masz co pięć minut inne zachcianki.
-Będziesz mi tu teraz robił wyrzuty z powodu moich ciążowych hormonów? - sapnęłam, naśladując tonację jego głosu. - To nie ty nosisz bliźniaki. W dodatku dosyć ciężkie bliźniaki.
-Dobrze! - podniósł ręce w znaku kapitulacji. - Wygrałaś.
-Oczywiście że wygrałam. - żachnęłam z cwaniackim uśmieszkiem, który można powiedzieć "odziedziczyłam" po blondynie.
-Tak, tak. - poklepał mnie pobłażliwie po łopatce. - Co nie zmienia faktu że kupimy telefon i laptopa.
***
Po długim czasie spędzonym w sklepie, przeznaczonym na wybranie telefonu komórkowego i laptopa, Draco zaciągnął mnie na piętro z restauracjami. Byłam przemęczona chodzeniem i głodna, a z racji że nie miałabym siły na robienie obiadu z tego co mam w lodówce, chętnie przystałam na jego pomysł.
-Na co masz ochotę? - spytał, gdy doszliśmy na odpowiednie piętro.
-Sama nie wiem. - westchnęłam niepewnie.
-Ryba? - spytał, ale od razu oprzytomniał. - A nie, nie możesz jeść ryb.
-Nieprawda. - zmarszczyłam brwi. - Nie można jeść tylko surowych. A tak to można jeść, tylko nie za często. - powiedziałam tonem którego zwykle używałam na lekcjach w szkole.

CZYTASZ
WPADKA
RandomWszyscy wracają na 6 rok nauki w Hogwarcie. Hermiona i Draco chcieli by dalej się nienawidzić, jednak nie pozwala im na to pewien incydent który zdarzył się w wakacje i którego konsekwencje będą musieli ponosić... *opowiadanie pisane głównie z persp...