Rozdział 26

2.8K 129 58
                                        

-Tylko uważajcie na siebie!

-Dobrze mamo! - krzyknęłam mamie w odpowiedzi która stała na balkonie i obserwowała z góry mnie i Dracona. Wyszliśmy chwilę temu z domu, chcąc nacieszyć się sobą w ostatni dzień.  Blondyn złapał mnie za rękę i ruszyliśmy przed siebie. Za parę dni skończy się marzec,  nadejdzie kwiecień i równocześnie - rozpocznie się siódmy miesiąc ciąży. Nawet nie zarejestrowałam kiedy minął szósty, gdyż czas z ślizgonem mijał mi bardzo szybko. Obok siebie usłyszałam ciche westchnięcie.

-O czym myślisz? - spytałam, przenosząc wzrok z chodnika na twarz chłopaka.

-Już siódmy miesiąc. Niedługo zostaniemy rodzicami. - wytłumaczył, a ja zachichotałam.

-Widzę że myślimy o tym samym. 

-A propos myślenia. - zaczął z małym uśmieszkiem na twarzy. - Zastanawiałem się nad kupnem laptopa i telefonu komórkowego dla ciebie.

-Skąd wiesz co to jest. - spytałam. Posłał mi prześmiewcze spojrzenie.

- Po pierwsze, trochę czasu tu spędziłem. Po drugie twoi rodzice mają telefony więc ciężko nie zauważyć. A po trzecie, nie przerywa się komuś jak mówi.

Wywróciłam oczami.

-W takim razie. Cóż chciałeś mi przekazać? - spytałam trochę się z niego nabijając.

-Kupiłbym ci telefon żebyś miała jakiś kontakt ze swoimi rodzicami, gdybyś szła do sklepu albo gdziekolwiek indziej. Z nimi raczej nie powysyłasz sobie patronusów. - wytłumaczył rzeczowo.

-A laptop? Po co mi on? Żebyś miał na co wydać pieniądze? 

-Och, oczywiście. Nie mam nic ciekawszego do roboty niż wydawanie pieniędzy na prawo i lewo. - zakpił.

W tym momencie zauważyłam że wchodzimy do galerii. Zerknęłam na blondyna który nie wydawał się być tym widokiem zszokowany. wręcz przeciwnie. Na jego bladych i idealnie wykrojonych, arystokratycznych ustach tkwił pewny siebie uśmieszek.

-Musisz postawić na swoim, co? - spytałam zrezygnowana, gdy zaciągał mnie do sklepu z elektroniką.

-Wypraszam sobie. - powiedział udając oburzenie. - To ty masz co pięć minut inne zachcianki.

-Będziesz mi tu teraz robił wyrzuty z powodu moich ciążowych hormonów? - sapnęłam, naśladując tonację jego głosu. - To nie ty nosisz bliźniaki. W dodatku dosyć ciężkie bliźniaki.

-Dobrze! - podniósł ręce w znaku kapitulacji. - Wygrałaś.

-Oczywiście że wygrałam. - żachnęłam z cwaniackim uśmieszkiem, który można powiedzieć "odziedziczyłam" po blondynie.

-Tak, tak. - poklepał mnie pobłażliwie po łopatce. - Co nie zmienia faktu że kupimy telefon i laptopa.


***


Po długim czasie spędzonym w sklepie, przeznaczonym na wybranie telefonu komórkowego i laptopa, Draco zaciągnął mnie na piętro z restauracjami. Byłam przemęczona chodzeniem i głodna, a z racji że nie miałabym siły na robienie obiadu z tego co mam w lodówce, chętnie przystałam na jego pomysł. 

-Na co masz ochotę? - spytał, gdy doszliśmy na odpowiednie piętro.

-Sama nie wiem. - westchnęłam niepewnie.

-Ryba? - spytał, ale od razu oprzytomniał. - A nie, nie możesz jeść ryb.

-Nieprawda. - zmarszczyłam brwi. - Nie można jeść tylko surowych. A tak to można jeść, tylko nie za często. - powiedziałam tonem którego zwykle używałam na lekcjach w szkole.

WPADKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz