Rozdział 1

5.4K 134 77
                                    

Z wymuszonym uśmiechem pożegnałam rodziców i wsiadłam do pociągu Hogwart Express. Znalazłam wolny przedział i zamknęłam za sobą drzwi z głośnym westchnięciem. Wypuściłam Krzywołapa który zwinął się w kłębek na siedzeniu obok mnie. Czekałam na przyjaciół wyglądając przez okno na peron gdzie kłębiły się rodziny żegnające swoje pociechy. To był pierwszy raz w życiu gdy nie chciałam wracać do szkóły...

Drzwi otworzyły się i spojrzałam myśląc że to Harry, Ron i Ginny. Moje rozczarowanie. Stał tam Draco Malfoy we własnej osobie. Wytrzeszczyłam oczy z przerażenia i spaliłam buraka. On zresztą podobnie. Szybko wyszedł szukając innego przedziału.

Nadal nie mogłam uwierzyć w to co stało się tydzień temu. Ja i Malfoy przpadkiem spotkaliśmy się w barze gdzie zaczęliśmy pić. Schlani w trzy dupy poszliśmy do łóżka a tam pewnie wszyscy domyślają się co się wydarzyło.
Chciałam tylko ostatni raz odreagować przed Hogwartem sytuację z Ministerstwa. Lecz los musiał sobie ze mnie zakupić i musiałam skończyć tamten dzień na seksie z tą tchórzofretką. Masakra. Chodź nie powiem, sam seks był cud... Hermiono! O czym ty na Merlina myślisz!

-Mionka! - zawołali moi przyjaciele i zgniotli mnie w grupowym uścisku.

-Gotowa na 6 rok nauki? - spytał bojowo Harry.

-Tak jest! Zwarta i gotowa! - krzyknęłam z entuzjazmem, chodź naprawdę cholernie się bałam. Nie Śmierciożerców, ale Dracona Malfoya. Co ja zrobię gdy będziemy siedzieć w jednej sali!? Przecież ja się zapadnę pod ziemię!

Zaczęliśmy rozmawiać o wakacjach, opowiadałam im wszystko, oprócz oczywiście wieczoru spędzonego ze ślizgonem. U rodzeństwa Weasley jak opowiadali, grali w Quiddicha, robili żarty z bliźniakami ale głównie objadali się jedzeniem które przygotowywała pani Weasley. Za to Harry spędził wakacje u Dursleyów jedynie w ostatni dzień Dumbledore zabrał go do jakiegoś Slughorna i namówili go by znów zajął się nauczaniem w Hogwarcie.

W pewnym momenicie do przedziału wszedł jakiś pierwszoroczniak który wręczył Wybrańcowi jakiś list i uciekł w popłochu jagby go goniło stado sklątek tylnowybuchowych.

-Co jest tam napisane? - zaciekawił się Ron. Harry odchrząknął i zaczął czytać.

Szanowny Panie Potter!

Byłbym rad gdyby przyszedł pan do ostatniego wagonu na zebranie Klubu Ślimaka.

Z uszanowaniem
Profesor Slughorn

Westchnął i pożegnawszy się z nami wyszedł na zebranie do Slughorna. Ron zaproponował grę w eksplodującego durnia. Ochoczo na to przystaliśmy i zabraliśmy się do gry. W międzyczasie przyszła staruszka z wózkiem wypełnionym słodkościami, zaprzestaliśmy wtedy gry i kupiliśmy sobie cztery czekoladowe żaby, fasolki wszystkich smaków i paszteciki dyniowe. Jedliśmy śmiejąc się z głupich żartów jak jacyś pierwszoroczniacy.

Podrzuciłam jedną fasolkę do góry i złapałam ją do ust i od razu skrzywiłam się o mało co nie wymiotując. Z obrzydzeniem połknęłam fasolkę i popiłam sokiem dyniowym. Rudzi spojrzeli na mnie pytająco.

-Gluty - powiedziałam ze skrzywioną twarzą i znów popiłam z butelki z sokiem. Przyjaciele zaczęli rechotać nie zdając sobie sprawy z tego co przed chwilą tu przeżyłam. Zmróżyłam niebezpiecznie oczy i wycedziłam:

-Bardzo śmieszne.

Na co oni zaczęli jeszcze mocniej zwijać się ze śmiechu. W takim stanie znalazł nas Harry.

-A was co tak bawi? - zapytał zabierając czekoladową żabę i odgryzając jej głowę.

-Nasza kochana Hermionka zjadła fasolkę o smaku glutów - wyszczerzyła się Ginny.

Przewróciłam oczami i wyjrzałam za szybę. Zauważyłam szkołę i wytrzeszczyłam oczy. Jak to tak szybko minęło?

-Widać już Hogwart! Chłopaki wynocha musimy przebrać się w szaty! - rozkazałam gryfonom, a oni posłusznie wyszli z przedziału. Zasunełam zasłonki i zaczęłyśmy się przebierać.

-Herm, przepraszam że się śmiałam - powiedziała ze skruszoną miną Ginny.

-Nie jestem zła wiewióreczko - zachichotałam i wystawiłam jej język. Wiedziałam że niezbyt lubi gdy ktoś mówi na nią wiewiórka. Szturchnęła mnie w ramie i smiejąc się wyszłyśmy na korytarz. Chłopcy wymienili spojrzenia i bez słowa weszli do środka żeby założyć szaty. Otworzyłyśmy okno i wystawiłyśmy głowy zaciągając się wilgotnym po deszczu powietrzem. Odwróciłyśmy głowy gdy usłyszałyśmy czyjś głos.

-Na twoim miejscu schowałabym ten łeb do środka szlamo. Chyba nie chcesz mieć większej szopy na głowie - syknęła jadowicie słodkim głosikiem Astoria Greengrass.

-Lepiej patrz się na swoją gadzią twarz głupia wariatko - warknęła Ginny. Nie zauważyłyśmy że z pobliskiego przedziału wyłoniła się ubrana w szatę slytherinu postać, postać którą ta wywłoka zawołała.

-Dracusiu! One mnie obrażają! - wydarła się płaczliwie Greengrass. Zmroziło mnie.

Blondyn odwrócił się powoli i spojrzał na ślizgonkę a potem na mnie i na Ginny.

-Mówiłem ci że masz mnie nie nazywać Dracusiem! - krzyknął i wyszedł z pociągu. Cała nasza trójka oniemiała z tego obrotu spraw. W tym momencie wyszli nasi przyjaciele i stanęli wmurowani gdy zobaczyli naszą trójkę nie kłócącą się. Nadal wstrząśnięci podali nam kufry oraz mi klatkę z Krzywołapem. Zostawili nadal osłupiałą dziewczynę i wyciągneli nas z paciągu.

-Możemy wiedzieć co to było? - spytał nerwowo Ron, a Gin opowiedziała im całą historię.

-I tak poprostu poszedł? Chodź miał idealną okazję żeby powyzywać Hermionę od szlam a ciebie Ginny od zdrajców krwi? - spytał głupio z otwartymi szeroko oczami niedowierzając.

Sam był już zdrajcą krwii. W końcu przespał się ze szlamą. A skoro dziś nie podszedł i mnie nie zwyzywał to może przez tą jedną noc coś do niego dotarło i nie będzie mnie już wyzywał?
Nie, to niemożliwe tacy się nie zmieniają - myślałam siedząc w Wielkiej Sali jedząc tosta z serem.

WPADKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz