Rozdział 10

3.3K 105 24
                                    

Był 22 grudnia, jutro Draco przyjeżdża na całą przerwę świąteczną. Nasze relacje przez ostatni miesiąc, znacznie się polepszyły. Z uśmiechem na twarzy, wyszłam z wanny i pomaszerowałam do kuchni. Nałożyłam sobie trochę szarlotki, którą upiekłam wczoraj i zaczęłam zajadać z lubością. Krzywołap wskoczył na blat, by spróbować ukraść coś z blahy z ciastem. Zaśmiałam się cicho widząc jego poczynania, przegoniłam go po chwili z blatu, a ten niezadowolony prychnął na mnie gniewnie i pomaszerował do salonu.

Odstawiłam brudny talerz do zlewu, obiecując sobie w głowie że umyję go jutro rano. Wypiłam jeszcze tylko szklankę mleka i ruszyłam do sypialni. Usiadłam na łóżku i już miałam gasić lampkę nocną gdy rzuciło mi się w oczy stojące na komodzie zdjęcie. Byłam na nim ja, Ginny, Harry oraz Ron. Szczerzyliśmy się do obiektywu. Strasznie za nimi tęsknię. Starłam łzę z policzka i zgasiłam światło. Za nim zasnęłam, pocieszałam się tym że już jutro będę miała towarzystwo przez prawie dwa tygodnie.

°°°

-Krzywołapku, Krzywołapku... - westchnęłam głaszcząc rudego pupila po grzbiecie. Czytałam Historię Hogwartu gdy futrzak postanowił wejść mi na kolana. - Za niedługo przyjdzie Draco, wiesz? Będzie tu nocował, i w ogóle. Polubiłeś go prawda? To widać. Ja też go polubiłam. Nigdy nie sądziłam że go polubię. Pewnie wyczułeś Krzywołapku że jestem w ciąży. Będzie tu jeszcze jedna osoba. Malutka osóbka. Mam nadzieję że tę osóbkę również polubisz. - mówiłam do kota - Wiesz, Krzywołapku, boję się. Boję się że to wszystko mnie przerośnie. Że sobie nie poradzę. Że będę złą matką i moje dziecko mnie znienawidzi. Boję się o przyszłość. Boję się że przyjaciele mnie znienawidzą gdy powiem im o dziecku. Boję się o rodziców. Boję się Krzywołapku. - szeptałam jak w amoku, kot polizał mnie po dłoni i zszedł z moich kolan dokładnie w tym momencie, gdy usłyszałam pukanie.

Wstałam ociążale z fotela i ruszyłam do drzwi. Otworzyłam zamek i od razu wszedł do środka Malfoy. W dłoni miał kufer, a we włosach śnieg.

-Cześć Granger - przywitał siębi cmoknął mnie w skroń, by potem nachylić się do brzucha - Cześć maluchu.

Zaśmiałam się cicho i ruszyłam do kuchni zrobić herbaty. Nastawiłam wodę w czajniku, wyciągnęłam kubki i wrzuciłam do nich herbatę w torebce. Gdy woda się zagotowała, wlałam wrzątek do kubków i ruszyłam z nimi do salonu. Postawiłam kubki na ławie i usiadłam obok chłopaka. We włosach nadal miał ledwo widoczne płatki śniegu, więc wsadziłam rękę w jego włosy by je wytrzepać.

-Ejj, macaj swoje włosy!

Wywróciłam oczami i oparłam głowę na jego barku, objął mnie ramieniem i zaczął gładzić po widocznie odstającym brzuchu.

-Macaj swój brzuch. - odgryzłam się.

-Racja, twój brzuch, ale to ja sprawiłem że urósł, więc jest to nasz brzuch. - powiedział wywyższającym się tonem.

-Zmieniając temat. - zaczęłam - W pierwszą niedzielę stycznia mamy wizytę u doktor Larens, wtedy
powie nam jaka jest płeć. - powiedziałam uradowana.

-Nie trzeba potwierdzać, mówię ci będę mieć córkę.

-Będziemy.

-Będziemy. - poprawił się i upił łyk herbaty.

-Cieszę się że możesz tu siedzieć ze mną całą noc, nie musząc się spieszyć.

WPADKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz