Rozdział 28

2.5K 124 26
                                    

-Oczywiście że nie mam problemu że tam poszliście. - powiedziałam do słuchawki telefonu jednocześnie mieszając sos do obiadu. - Tylko zróbcie mi parę zdjęć. - poprosiłam mamę.

-Przecież możesz tu sama przyjść i zobaczyć na żywo. - zdziwiła się kobieta po drugiej stronie słuchawki. - Po co ci zdjęcia?

-Mamo, przecież ja ledwo chodzę. - mruknęłam. - Męczę się strasznie po wejściu po schodach, a co dopiero gdybym poszła na cały dzień na zwiedzanie muzeum.

-No tak. Czasami miewam takie momenty w których zapominam że jesteś w ciąży. - westchnęła. - Ciekawe co by było gdybyś wtedy w tym barze nie natknęła się na niego, tylko na jakiegoś tłustego, obleśnego i gburowatego dziada w okolicach czterdziestki? - zaśmiała się.

-Fu, mamo. - wzdrygnęłam się na samą myśl o tym że tamtej nocy mógł zapłodnić mnie jakiś oblech w wieku mojego ojca, na dodatek mający już żonę i dzieci w moim wieku. W ogóle nie chciałam myśleć o tym że zamiast Dracona mógł to być ktoś inny.

-Wszystko mogło się stać, a ty miałaś szczęście że trafiłaś na przystojniaczka. - powiedziała niewinnie, a ja aż rozdziawiłam usta ze zdumienia. Zaczęłam się zastanawiać skąd mojej matce wzięło się nagle na żarty. - Muszę kończyć, przewodnik przyszedł. Pa, kocham cię. - pożegnała się.

-Pa mamo. - westchnęłam do telefonu i odrzuciłam urządzenie na stół za mną i postanowiłam już nie rozpraszać się niczym i skończyć wreszcie to spaghetti. Musiałam się pośpieszyć bo niedługo do mieszkania miał przyjść Draco, a ja chciałam powitać go z gotowym posiłkiem.

-Perfekcyjna Pani domu. - zaśmiałam się sama z siebie.

***

-To gdzie teraz? - spytał zaciekawiony Blaise po wkroczeniu do Hogsmeade.

-Po prostu idź za mną. - rozkazał blondyn i ruszył przed siebie. 

Wioska nie była na razie oblężona przez uczniów z powodu wczesnej godziny. Zawsze wychodził jak najwcześniej się dało, gdyż chciał uniknąć niepotrzebnych gapiów. Nawet  teraz nie byli całkowicie sami, jednak te parę osób w ogóle nie zwróciło uwagi na dwójkę ślizgonów. Gdy nareszcie doszli do zaułku mieszczącego się za Świńskim Łbem, Malfoy odwrócił się w kierunku podążającego za nim przyjaciela.

-To nasz Świstoklik. - powiedział wskazując na but który wyglądał na strasznie zużytego. Zabini pokiwał głową w milczeniu na znak że rozumie. - To na trzy. - zadecydował blondyn. Raz, dwa trzy! - zaczął odliczać i gdy słowo "trzy" opuściło jego usta, oboje złapali za Świstoklik.

Po paru sekundach zmaterializowali się w dobrze znanej Draconowi uliczce. Skierowali się na główną ulicę i zaczęli zmierzać do wejścia bloku.

-Posłuchaj mnie. - zaczął Malfoy którym mówił do Zabiniego prawie cały czas odkąd zapadła decyzja że zostanie zabrany do Oslo. - Nie zachowuj się jak debil, nie rzucaj...

-Głupimi ani obleśnymi żartami, bądź miły i kulturalny, nie szczerz się cały czas, nie opowiadaj żenujących historii i nie rozwalaj mi fryzury. - dokończył Blaise naśladując ton głosu Malfoya, który popatrzył na niego z przymrużonymi oczami. - Znam tą gadkę na pamięć, naburmuszona księżniczko. - powiedział rozdrażniony. Malfoy zignorował to jak czarnoskóry go nazwał i jedynie wywrócił oczami.

-To mam przynajmniej nadzieję że się zastosujesz do tej mojej gadki. - powiedział karcąco robiąc cudzysłów palcami w powietrzu przy słowie "gadka".

-Masz moje słowo. - powiedział z zapałem małego harcerzyka, a potem dodał z szatańskim uśmiechem. - Nie wiem tylko czy nie powstrzymam się przed opowiedzeniem chociaż jednej twojej żenującej historii. 

-Jak to zrobisz utnę ci jaja we śnie. - zagroził zatrzymując się przy wejściu na klatkę schodową. Chyba zapadłby się pod ziemię gdyby Zabini postanowił powiedzieć Hermionie o jakimś jego przypale.

-Matka twoich przyszłych dzieci musi coś o tobie wiedzieć. - powiedział poruszając sugestywnie brwiami.

Weszli do bloku i zaczęli kierować się w górę po schodach, a blondyn w duchu zaczął modlić się do Merlina by jego przyjaciel nic nie odwalił.

***

-Cholera! - zaklęłam gdy ubrudzona pomidorowym sosem łyżka upadła mi na kafelki. - No i jak ja niby teraz ukucnę z tym brzuchem? - spytałam zirytowana samą siebie. Po paru sekundach do kuchni przybiegł Krzywołap który zaczął oblizywać łyżkę z sosu, a ja patrzyłam tylko na ten obrazek nie mając nawet sił by ruszyć się i odpędzić go chociażby nogą. Od początku tego dnia czułam się strasznie znużona, co nie bardzo mi odpowiadało. Czemu musiałam być zmęczona akurat w dzień w który przychodzi do mnie Draco? Czemu nie w inny dzień?

Moje użalanie się nad niesprawiedliwością świata przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Na moje usta wpłynął leniwy uśmiech i powoli skierowałam się do korytarzyka. Wyszłam z kuchni i odwróciłam głowę w stronę wejścia i zastygłam w bezruchu.

W otwartych drzwiach stał Draco z nieśmiałym uśmiechem na bladych ustach, a zza niego wychylała się czarna głowa jakiegoś chłopaka. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie iż jest to Blaise Zabini, czyli ślizgon z którym blondyn był zaprzyjaźniony. Staliśmy tak parę chwil w ciszy dopóki czarnoskóry się nie odezwał:

-Miło mi cię widzieć Granger. - powiedział z szelmowskim uśmiechem ukazującym jego lśniące, białe zęby. - Wiele o tobie słyszałem.

-Witaj Zabini. - powiedziałam niepewnie i rzuciłam Draconowi pytające spojrzenie. - Nie mówiłeś mi że masz zamiar kogoś poinformować, a tym bardziej przyprowadzić.

-Bo nie miałem tego w planach. Kutafon mnie podpuścił! - zaczął się tłumaczyć, ale przerwałam mu gestem ręki. Zamknął usta i zaczął się we mnie wpatrywać z oczekiwaniem.

-Stało się, to się stało. - wzruszyłam ramionami zrezygnowana, a na twarzy blondyna pojawiła się ulga. Uśmiechnął się uradowany i podszedł do mnie by się przytulić. - Już się tak nie podlizuj. - mruknęłam, a on parsknął śmiechem.

Do rzeczywistego świata przywróciło mnie chrząknięcie Zabiniego. Wyswobodziłam się z objęć rumieniąc się delikatnie. 

-Może jesteście głodni? - spytałam przerywając kolejną chwilę ciszy. - Zrobiłam obiad.

-Z chęcią spróbuję owocu twych umiejętności kulinarnych. - powiedział szarmancko czarnoskóry. 

-Blaise nie wygłupiaj się. - skarcił go blondyn, po czym zwrócił się do mnie. - Zjemy, Herm.  Ale mogłaś poprosić swoich rodziców o pomoc, albo zaczekać aż wrócę i wtedy ugotowałbym ci ten obiad. - powiedział wchodząc do kuchni i pierwsze co zrobił to od razu schylił się po czystą już łyżkę i wrzucił ją do zlewu.

-Mama z samego rana wyciągnęła tatę z domu i zawlekła go na zwiedzanie muzeum po drugiej stronie miasta byśmy mieli trochę czasu dla siebie. - wytłumaczyłam i popatrzyłam na niego znacząco.

-Jesteś na mnie zła, za to że go wziąłem? - spytał jakby temat naszej rozmowy nie stał obok nas i nie przysłuchiwał się temu wszystkiemu z rozbawieniem.

-Nie, ale na następny raz mnie uprzedzaj. - powiedziałam wyciągając talerze. Draco od razu zabrał mi je z rąk i podał je swojemu przyjacielowi mówiąc że ma je porozstawiać na stole.

Po chwili siedzieliśmy już w trójkę jedząc obłędne spaghetti, jak to skomentował Zabini, który pierwszy raz jadł to danie. Na początku wszyscy mieliśmy w sobie blokady podczas których nie wiedzieliśmy na jaki temat się odezwać, ale po parunastu minutach zjednoczyła nas historia opowiedziana przez czarnoskórego. Razem z Zabinim o mało nie posikaliśmy się ze śmiechu, a Draco grzebał widelcem w talerzu cały czerwony na twarzy, wyklinając pod nosem najgorsze klątwy na swojego przyjaciela.

WPADKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz