Rozdział 30

2.5K 123 54
                                    

Ból. Pierwsze co poczułam po nieudanej próbie otworzenia oczu, to ból łupiący mi czaszkę, ból mięśni i dziwne uczucie w brzuchu. Syknęłam cicho i zcisnęłam dłoń w pięść tak, że poczułam jak na wewnętrznej stronie mojej ręki robią się rany. Ponownie spróbowałam otworzyć oczy. Powoli zaczęłam uchylać powieki i od razu zostałam porażona przez przeraźliwie białe światło. Zamrugałam kilka razy i zaczęłam przyzwyczajać wzrok. Gdy już mogłam widzieć, zorientowałam się że leżę na łóżku szpitalnym w całym białym pomieszczeniu do którego wpadały przez okno tylko ostatnie promienie słońca które chyliło się ku zachodowi. 

Spróbowałam się podnieść, ale ból mięśni i brzucha naslilił mi się tak że opadłam bezsilnie na plecy. Zaczęłam więc błądzić wzrokiem. 

Moją uwagę przykuł wenflon umieszczony w zgięciu mojego ramienia do którego podłączona była kroplówka. Potem zauważyłam obok siebie szafkę na kółkach z przeróżnymi lekami, wyciągnęłam rękę by sprawdzić co  znajduje się w pojemniczkach. Nie udało mi się to gdyż znowu poczułam rozrywający ból brzucha i mięśni.

-Brzuch. - szepnęłam przerażona, gdy uświadomiłam sobie pewien fakt. Nie zważając na nic podniosłam bielusieńką kołdrę.

Mój brzuch był o wiele mniejszy, a na podbrzuszu widniał opatrunek.

-Nie, nie, nie. - wydusiłam płaczliwie. - Moje dzieci! - wybuchnęłam płaczem. Czułam gorące łzy które paliły mi oczy, a potem spływały po zimnych jak lód policzkach, pozostawiając po sobie zaczerwienione ścieżki. Moje serce zaczęło walić niemiłosiernie i myślałam że zaraz wyskoczy mi z piersi. Przez umysł przelatywały przeróżne myśli; Jak się to stało? Dlaczego ja? Co stało się z Lailą i Willem? Przecież dobrze pamiętam jak... Jak auto potrąciło mojego tatę.

Zaczęłam przeraźliwie krzyczeć i walić we wszystko co napotkało moje dłonie. Kołdra zleciała z łózka, wyrwałam wenflon i z miejsca gdzie była igła poleciałą strużka krwi. Poduszką rzuciłam w szafeczkę z lekami, która przewróciła się na ziemie, a po podłodze rozsypały się leki. Po tym opadłam bezradnie na szpitalne łóżko odziane jedynie w szorstkie prześcieradło, mamrocząc do siebie.

Nie zważałam już na fizyczny ból. 

Ten psychiczny znacznie go przerósł.

Nie wiedziałam co robić. Wokół mnie nie było nikogo, łkałam tylko bezsilnie błądząc rozmazanym spojrzeniem od łez spojrzeniem po sterylnie białych ścianach.

-Draco. - wykrztusiłam. - Gdzie jesteś?

I wtedy, jak na zawołanie, do pomieszczenia wszedł on. Na twarzy blondyna malowało się wyraźne zmęczenie, po oczach było widać że płakał. Wtedy wszystko uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą.

Pociągnęłam nosem, a ślizgon podniósł wzrok i zastygł. Stał tak chwilę po czym dopadł mnie i zakleszczył w uścisku. Znów wybuchłam płaczem.

-Ciii, już wszystko jest okej. - wyszeptał gładząc mnie po włosach. Z moich ust wydobył się wściekły ryk i odepchnęłam go z taką siłą, o jakiej nie wiedziałam że w ogóle posiadam.

-Jak wszystko jest okej?! - wydarłam się, a z oczu pociekły kolejne, wielkie jak groch łzy. - Nie ma moich dzieci! To ma być okej, zwyrodnialcu?!

W mgnieniu oka wstał z podłogi i złapał mnie za nadgarstki unieruchamiając je. Próbowałam się uwolnić, ale nic z tego. Trzymał mnie za mocno.

-Popatrz na mnie. - wydusił. Powoli skierowałam swoje spojrzenie na jego oczy. Były szczęśliwe. Poczułam się zradzona.

-Czego? - warknęłam.

WPADKAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz