Rozdział Dwudziesty Pierwszy

493 29 4
                                    

Każdy z nas miewa trudniejsze dni, prawda? Jedni starają się radzić z nimi zatracając w godzinach pracy. Inni rozmawiają o problemach i przemyśleniach z bliskimi, niejednokrotnie pozwalając sobie na chwilę słabości na czyichś oczach. Pewnie byli i tacy co zajadali złość i stres, albo kłócili się sami ze sobą w myślach.
Ja tak szczerze, to nie mam pojęcia do której grupy się zaliczałem.

Niby chciałem siedzieć tylko w wytwórni, zasłaniając się wymuszonym tekstem piosenki. Ale ile można się ukrywać i chować?

Otóż miałem nadzieję, że dość długo bym zdążył przemyśleć to i owo...

Zabrałem ze swojego drewnianego biurka w studiu mój notes z nowym tekstem, a raczej tym co miało nim być. Jakoś dalej nie potrafiłem się przełamać do pisania o wyimagonowanej perfekcji. Te ciche kłamstwa tylko bardziej mnie łamały, podczas gdy za zadanie miały niby jednoczyć rzesze fanów...
Sorki, ale nie tym razem Army's.

Gotów do wyjścia spojrzałem jeszcze tylko na odzywający się telefon, mrugając szybko na treść wiadomości...

"Noona przez Ciebie płacze Hyung..."

Po pierwszej fali zaskoczenia nastąpił strach. Bez zastanowienia zablokowałem urządzenie i ruszyłem do czekającego na mnie przed budynkiem samochodu.

Nie miałem bladego pojęcia o co mogło chodzić Maknae. W końcu, dlaczego MinHae miałaby z mojego powodu płakać? Zachowywałem się przecież normalnie...

A może jednak nie?

Okej, w dormie byłem nieco spięty, a moje zachowania odbiegały od przyjętej już normy. Ale nie byłem chyba dla niej niemiły...? Nie mógłbym przecież!! Nie względem mojej MinMin!!

🍀🍀🍀

-Nareszcie widzę Cię w domu! - przywitał mnie ciepło HoSeok, który akurat ubierał buty, gdy ja swoje niemal zrzucałem, pozostawiając je w nieładzie z całą resztą.

-Ciebie też miło widzieć. - powiedziałem uprzejmie i minąłem go, zgrabnie unikając dalszej rozmowy. Punktem docelowym była teraz moją sypialnia...

-NamJoon! - zatrzymał mnie tym razem Jin, starając mi na drodze do salonu w swoim ulubionym różowym fartuchu, który dostał na ostatnie urodziny. Brakuje mu tylko czapki kucharza w tym samym kolorze do kompletu...
-Co byś powiedział, gdybyśmy dzisiaj zjedli wszyscy razem kolację? Wiesz... nie powinno się zbyt pochopnie oceniać ludzi, a ja tak zrobiłem... - wydał mi się nerwowy. Nawet jego wzrok miał w sobie tą nutkę skruchy. Czyżby kolejny sojusznik po mojej stronie?
-Dlatego chciałbym przeprosić  Twoją przyjaciółkę i ciepło powitać, jeżeli się na to oczywiście zgodzisz... Mam nadzieję, że nie jest za późno by ją poznać.

Przez chwilę nie wiedziałem co powiedzieć. Soekjin oczywiście zawsze starał się do każdego podchodzić indywidualnie, poznając go a dopiero potem oceniając. W przypadku MinHae zwyczajnie uwierzył w słowa jednego z przyjąciół. Nie mogłem go za to winić. Nie wiem jak ja sam zachowałbym się w sytuacji, gdyby na moim miejscu był któryś z chłopaków. W końcu od tak przyjąć do wiadomości, że jeden z nas ma ukrytą przyjaciółkę, o której nigdy nawet nie słyszeliśmy?

Jak tak o tym myślę, to słabo to wymyśliłem...

-Zapytam MinHae co o tym myśli, zgoda Hyung? - zapytałem uprzejmie. Nawet jeśli sam byłem za, nie chciałem podejmować decyzji za dziewczynę.

Może nie chciała bliżej poznawać osób, które tak pochopnie ją oceniły?

-Zgoda Joon, ale daj mi znać od razu gdy da Ci odpowiedź. - poprosił jeszcze nim z uśmiechem ruszył do kuchni.

Wiem, że nawet jeżeli Lee nie będzie chętna, do kolacji i tak dojdzie. W tej kwestii znam Jina aż za dobrze...

Mając wolną drogę nareszcie mogłem pozwolić sobie w pełni zająć myśli osobą pewnej "płaczącej z mojego powodu dziewczyny".

-MinMin? - zapytałem cicho, wchodząc do swojej sypialni. Jasne ściany jeszcze nigdy nie wydawały mi się tak smutne, jak gdy oparta o jedną z nich siedziała właśnie jasnowłosa.

Po cichu zamknąłem za sobą drzwi, by nikt nam nie przeszkadzał i na spokojnie usiadłem w lekkiej odległości od mojej przyjaciółki. Nie chciałem zbytnio naruszać jej przestrzeni bez obeznania w sytuacji.

W końcu gdybym dostał w twarz, ślad mógłby zostać odebrany błędnie przez innych, racja?

-MinHae? - powtórzyłem cicho, patrząc jak jej załzawione spojrzenie ląduje na mojej twarzy. Tym razem nie czułem się jednak niekomfortowo. Zupełnie jakby to paraliżujące spojrzenie odeszło puki co na bok, ustępując miejsca smutnym oczom pełnym łez.

-Jeej.. - mruknęła dość sarkastycznie. - Nareszcie słyszę Twój głos...

Zamrugałem zaskoczony. Szczerze nie spodziewałem się, że pierwszym co usłyszę będzie takie wyznanie. Liczyłem na... przezwisko, albo przekleństwo? Chyba tak...

-Ciebie też miło usłyszeć. - uśmiechnąłem się do niej ciepło i pozwoliłem sobie na otarcie rękawem bluzy jej policzków, które mieniły się lekko od zaschniętych już słonych kropelek.

-Joonie... - mruknęła cicho i nagle przybliżyła się, muskając swoimi miękkimi wargami mój policzek. To był tylko ułamek sekundy, ale dla mnie, trwało to o wiele dłużej.
- Dobrze, że już jesteś... - wyszeptała wyraźnie zawstydzona, rumieniąc się tak bardzo, jakby dopiero zdała sobie sprawę z własnych czynów.

A mi było zdecydowanie za mało. Chciałem raz jeszcze poczuć jej wargi, zasmakować jej dotyku na moim ciele. Przestała mieć znaczenie nasza relacja, ja chciałem by to było coś więcej. By witająca mnie tak słodko dziewczyna zamiast płakać, rzucała mi się w ramiona, czekając aż razem usiądziemy do oglądania jakiegoś filmu, albo zwyczajnie będziemy się raczyć czułościami...

Może to dlatego pochyliłem się i łapiąc jej podbródek w dwa palce, po prostu złączyłem nasze usta?

Dzięki temu poczułem waniliowy smak jej warg, pomieszany lekko ze słonością łez. Były tak cudownie miękkie, że nie miałem ochoty ani zamiaru się odsuwać.

Ten zakazany owoc smakował bowiem nieziemsko, zwłaszcza gdy drobne poduszeczki zaczęły się poruszać, oddając każdy jeden pocałunek, każde muśnięcie.

Nim się obejrzałem dziewczyna siedziała mi na kolanach, dłońmi błądząc w moich włosach. Samo to było przyjemne!

Mam nadzieję, że to nie kolejny sen, bo tym razem chyba nie wytrzymam porannego wzwodu, gdy Lee leży przecież obok...

Ale puki co odrzuciłem te myśli na bok, pozwalając sobie w pełni zająć tymi słodkimi usteczkami, z których co rusz uciekały zadowolone mruknięcia...

Dla tej chwili warto było uciec z własnego koncertu.
Gdybym wiedział jak potoczy się to wszystko...

Wyskok Lidera / Kim NamJoonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz